Artykuły

Warszawskie Spotkania Teatralne. Wrocław Off

Obraz polskiego teatru byłby niepełny, gdyby skupiał się jedynie na nurcie głównym - spektakle prezentowane podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych w nurcie "Wrocław off" podsumowują Aleksandra Konopko i Koralina Zięba z Nowej Siły Krytycznej.

Obraz polskiego teatru, jaki podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych chcieli pokazać organizatorzy, byłby niepełny, gdyby skupiał się jedynie na nurcie głównym. Poza różnymi formami reprezentowanymi przez teatry instytucjonalne, istnieje przecież dość dynamicznie rozwijający się nurt teatrów niezależnych. Na festiwalu ta część teatralnego doświadczenia została ograniczona do wrocławskich scen offowych. Taka decyzja uzasadnia się o tyle, że stolica Dolnego Śląska jest obecnie swoistym "zagłębiem" teatrów pozainstytucjonalnych i na przykładzie Wrocławia można było z pewnością rozpocząć dyskusję na temat kondycji tego nurtu w Polsce. Ta jednak okazała się nienajlepsza, mimo że "opowiadały" o niej jedne z najwyżej ocenianych scen offowych w kraju.

"Wrocław off" pokazał z pewnością jak szeroka i zróżnicowana oferta może kryć się pod hasłem sztuki niezależnej. Obejrzeliśmy przedstawienia pięciu teatrów. Twórcy każdego z nich reprezentują inne nurty i posługują się odmiennym językiem teatralnym. Przegląd "off" uświadomił publiczności, że dzisiejszy teatr niezależny to zarówno zespoły-laboratoria zajmujące się szeroko pojętymi badaniami antropologicznymi, jak Teatr Pieśni Kozła, jak również lekkie groteskowo-komediowe formy oparte przede wszystkim na słowie, często komentujące współczesną rzeczywistość (Teatr Ad Spectatores, Scena Witkacego, Teatr Zakład Krawiecki), aż po formy hybrydyczne z pogranicza teatru i koncertu (Karbido).

Spośród tych teatrów tylko dwa w czasie festiwalu przedstawiły propozycje, które można uznać za wydarzenia najwyższej klasy. Pierwszą z nich jest bez wątpienia spektakl Teatr Pieśni Kozła. "Lacrimosa" [na zdjęciu] Grzegorza Brala szeroko opisywana już przez krytykę, jest zwieńczeniem pracy zespołu nad mitami. Przewodnim tematem jest tu "mit ofiarniczy". Przedstawienie zostało zbudowane z odtworzonych fragmentów rytuałów i obrzędów, z którymi członkowie teatru zapoznawali się podczas wcześniejszych badań antropologicznych (m.in. przywołują pamięć o greckim obrzędzie anastenariów - chodzenie po rozżarzonych węglach). Zespół Brala przypomina, czym jest kulturowa kategoria "kozła ofiarnego", a wszystko to odbywa się w oparciu o historię tragicznych wydarzeń w średniowiecznym mieście Arras, które zostało zdziesiątkowane przez zarazę. "Lacrimosa" skłania do refleksji o tym, co dzieje się, kiedy ludzie chcą stanąć na równi z Bogiem i sami wydawać sądy. Teatr Pieśni Kozła całą tę historię przedstawia w misternie dopracowanej formie. Na pierwszy plan wysuwa się tu niestandardowa, wypracowana wspólnie przez zespół, metoda gry aktorskiej. Całość ogląda się niczym zapierające dech, pełne emocji misterium.

Innym wydarzeniem offu, którym Warszawskie Spotkania Teatralne mogą się poszczycić, jest projekt muzyczno-teatralny "Stolik" zespołu Karbido. Przez godzinę obserwujemy czterech muzyków, dla których przestrzenią akcji staje się jeden nieduży stół. Nie jest to jednak zwyczajny mebel, ale specjalnie stworzony obiekt muzyczny wyposażony w aparaturę wychwytującą nawet najmniejszy szmer, dźwięk, drgnienie. Dzięki rozmaitym ruchowym czynnościom (pukanie, głaskanie, drapanie, gładzenie, przestawianie monet, kieliszków itp.) powstaje muzyka. Aktorzy-muzycy z każdym utworem coraz bardziej udowadniają swój kunszt, a widzów wciągają w perfekcyjnie wykonany, porywający koncert, który jednocześnie staje się metaforą kulturowej opowieści o ludzkim doświadczeniu spotkania przy stole.

Kolejne propozycje "offu" daleko odbiegały jednak od takiego poziomu. Spektakle grup Ad Spectatores i Sceny Witkacego mogły się stać dla festiwalowej publiczności co najwyżej lekką, rozluźniającą rozrywką. W obu przedstawieniach widać co prawda zaangażowanie i aktorskie predyspozycje wykonawców, jednak pod względem inscenizacyjnym i reżyserskim niczym te spektakle nie mogą zaskoczyć. Są przewidywalne i chwilami bardzo banalne (również na poziomie tekstów). "Goryl uciekł z wybiegu w zoo i porwał kobietę" Macieja Masztalskiego (Teatr Ad Spectatores) okazał się tylko przyjemną, bezrefleksyjną komedyjką, która zaledwie czasami operuje wyrafinowaną groteską. Banałem i "tanimi chwytami" grzeszą również twórcy Sceny Witkacego. Ich "Prawy lewy na obcasie" to zapis historii butów Magdy Goebbels od momentu powstania w fabryce Auschwitz, aż po tragiczny koniec na nogach transwestyty. Twórcy zdecydowali się podać tę opowieść w dwóch wersjach. Tym samym najpierw stworzyli trudny do zniesienia, kiepski, tandetny kabaret, by później przejść do przerysowanego i równie niestrawnego patosu.

Nierówna kondycja zaprezentowanych przedstawień z "Wrocław off" każe się tylko zastanowić, czy wrocławskie sceny są naprawdę wiarygodnym odbiciem całego nurtu polskiego niezależnego teatru? Jeśli tak, to znaczy, że wiele jeszcze jest na tym gruncie do zrobienia.

Aleksandra Konopko

Ostatnim przedstawieniem z serii WROCŁAW OFF był "SPOT!" Teatru Zakład Krawiecki.

Spektakl składa się z krótkich scenek (jest ich całe mnóstwo) pokazujących ciemne strony współczesnego świata. Tworzą one paszkwil na życie przeciętnego Polaka. Na scenie widzimy reklamy, hipermarkety, kredyty i kredytobiorców, a z tego wyłania się portret Polaka - żerującego na wyprzedażach, marzącego o wyjeździe do Anglii za pracą, spłacającego kredyt mieszkaniowy z ratami rozłożonymi na 30 lat. Niby nic odkrywczego, a jednak trochę smutno i refleksyjnie. Na szczęście, nie zabrakło w tym wszystkim ironii i komizmu.

Nie ma jednolitej fabuły, spektakl to właśnie kumulacja spotów, do których inspiracją jest życie codzienne - głównie reklamy. Aktorzy mówią językiem mediów, modulują głos, akcentują i stosują koncepty reklamowe w dialogach z publicznością. Spoty przeplatają się z prostymi piosenkami, a w tle cały czas wyświetlana jest projekcja wideo (Michał Szota).

Spektakl skłania do refleksji nad szybkim miejskim życiem. W pogoni za pieniędzmi, urodą, pracą, lawirując między reklamami, nie dostrzegamy ich mnogości. Dopiero aktorzy przez nagromadzenie pokazują jak dużo spotów w naszym otoczeniu. A może całe nasze życie to właśnie SPOT?

Koralina Zięba

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji