Artykuły

Białystok. Nasi młodzi w Edynburgu

Zaproszenie do Edynburga to duże wyróżnienie. Festiwal organizowany w stolicy Szkocji od 1947 roku jest jednym z najważniejszych i najstarszych festiwali teatralnych, na który w sierpniu zjeżdżają setki teatrów z całego świata.

To olbrzymie przedsięwzięcie: obejrzenie wszystkich spektakli, prezentowanych w pomniejszych, składających się na festiwal imprezach, jest niemożliwe, samo przejrzenie katalogu z uczestnikami zajmie z dzień, dwa. Przebicie się przez taką ilość teatrów jest niemałym wyczynem. Ale to już teatrowi z naszego regionu się udało: przed laty Teatr Wierszalin wygrał Fringe Festival (edynburski przegląd teatrów offowych) trzykrotnie. I właśnie na Fringe Festival zaprezentują się dwie nasze białostockie kompanie (obok nich wystąpią jeszcze: lubelska Kompania Teatr Provisorium z przedstawieniem "Do piachu", Teatr Jednego Mima, czyli Ireneusz Krosny oraz toruński Teatr Wiczy z przedstawieniem "Emigranci"; w festiwalu ogólnym zobaczyć będzie też można z Polski: "Dybuka" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, "4.48 Psychosis" Grzegorza Jarzyny oraz "Króla Rogera" Mariusza Trelińskiego).

Do Edynburga zespoły zaprosił Instytut Kultury Polskiej w Londynie, który promuje spektakle. Wcześniej wiele różnych przedstawień zobaczył Paweł Potoroczyn, szef Instytutu, i z nich wybrał polską reprezentację (by obejrzeć "Baldanders" [na zdjęciu] wybrał się specjalnie na festiwal do Opola, gdzie twórcy spektaklu Marcin Bartnikowski i Marcin Bikowski akurat występowali poza konkursem).

Prawda jest jednak taka, że by wystąpić w Edynburgu poza zaproszeniem trzeba mieć pieniądze, na festiwalu bowiem trzeba zapłacić za wszystko: wynajem sali, transport, nocleg, umieszczenie informacji w katalogu, nawet za własny reflektor, jeśli się chce go zamieścić). Teatry muszą się więc starać o granty. Już wiadomo, że z Ministerstwa Kultury Kompania Doomsday dostała 25 tys. zł, a K-3 - 30 tys. zł (dla porównania - Kompania Provisorium otrzymała 75 tys. zł). Dla białostockich ekip to jednak ciągle niewystarczająca kwota.

- Potrzebujemy 60 tys. zł - mówi Marcin Bartnikowski z Kompanii Doomsday. - Instytut Kultury Polskiej zapewnia, że część brakującej kwoty uzupełni, resztę postaramy się wspólnymi siłami jeszcze zdobyć.

Kompania w Edynburgu zagra 20 spektakli. - To wyróżnienie, cieszymy się bardzo. Ale też olbrzymi stres. Jesteśmy nieco przerażeni warunkami, w jakich przyjdzie nam wystawiać spektakl. Okazuje się na przykład, że w miejscu, w którym gramy, codziennie będzie wystawianych kilka innych spektakli. To oznacza, że za każdym razem trzeba będzie montować scenografię od nowa. Na dodatek pierwotnie dostaliśmy zaledwie 15 minut na jej montaż, choć zwykle wraz z oświetleniem zajmowało nam to około pięciu godzin. Po krwawych pertraktacjach z Tomaszem Borkowym [polski aktor znany z roli Andrzeja Talara w serialu "Dom", od wielu lat mieszkający w Edynburgu, gdzie ma własną agencję Universal Arts i jest zaangażowany w promocję polskiego teatru - red.] wynegocjowałem godzinę - kontynuuje.

Dodajmy jeszcze, że w Edynburgu nigdy jeszcze jednocześnie nie było tak mocnej reprezentacji białostockiej Akademii Teatralnej. Zarówno aktorzy z Kompanii Doomsday, trzy aktorki z K-3 oraz ekipa Kompanii Provisorium z Lublina to absolwenci naszej uczelni lalkarskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji