Artykuły

Ostatni szaniec Goi

"Gdy rozum śpi, budzą się demony" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku, dodatku Kultura.

Sugestywne "Gdy rozum śpi..." Vallejo w reżyserii Marka Fiedora w poznańskim Teatrze Polskim to studium izolacji. U kresu życia Francisco Goya siedzi w potrójnym więzieniu: starości, głuchoty i strachu.

W pierwszej scenie Goya (Jacek Polaczek) jest w swojej pracowni. Wszędzie pełno rulonów ze szkicami. Pulpit kreślarski, otoczony czterema lustrami, jakby przygotowany do namalowania portretu wielokrotnego. Wydaje się, że stary malarz trzyma w palcach nóż, bardzo blisko przegubu drugiej ręki. Oko kłamie - nieznaczny ruch dłonią zmienia sens obrazu. To lupa w metalowej ramce. Goya ogląda przez szkło powiększające swoją skórę na przedramieniu. Skóra - skorupa starości. Grób zmysłów. Ale skóra malarza - może być jak

blejtram naciągnięty na ramy z jego kości. Głuchy Goya u Fiedora jest jak stary mistrz, który przestał słuchać siebie, a zaczął się badać, poznawać jak stary obraz, rysę po rysie, pęknięcie po pęknięciu. Opowiadał Borges, że ślepota wcale nie jest ciemnością. Podobno ślepiec "widzi" nieokreśloną mgłę czy jakiś rodzaj nigdy niegasnącej poświaty. W sztuce Vallejo wychodzimy z analogicznego założenia, że głuchota nie może być ciszą i zastanawiamy się, co mógł słyszeć stary artysta, opuszczony przez mecenasów, znienawidzony przez Hiszpanów, szykanowany przez króla. Czym były głosy stworzone w jego głowie? Marek Fiedor zmienia sens tego pytania. Interesuje go, co Goya widzi, jak interpretuje oniemiały świat. Reżyser kreuje paletę intensywnych barw. Ultramaryna, głęboka czerwień, srebro, refleksy bieli i czerni na ścianie. Jakby wszystko, na co patrzy malarz, mówiło do niego. Fiedor zakłada, że utrata jednego zmysłu powoduje wyostrzenie drugiego. Niesłyszenie rodzi nadwidzenie. Głuchota Goi ma tu nadrealny wymiar. Jego domownicy i goście zaczynają zachowywać się jak widma, zrodzone w głowie szaleńca. Tworzą absurdalny teatr marionetek. Kiedy Fiedor wycisza kilka dialogów bohaterów, patrzymy na nie tak, jak postrzega je Goya. Gest został odcięty od przynależnego mu słowa. Jakby brakowało mu puenty. Oto Goya potrząsa dzwonkiem, wzywając swoją służbę na pomoc, ale ze sceny nie słychać żadnego odgłosu. Teatralny dzwoneczek nie ma serca. Zostaje samo trzepotanie ręki w pustce, w ciszy, błyskotliwie skojarzone przez Fiedora z grzechem Onana, któremu oddaje się stary malarz.

W poznańskim przedstawieniu temat pojedynku artysta - tyran zszedł na drugi plan. Niebezpieczeństwo, jakie grozi Goi liberałowi ze strony dewocyjnych bojówek, inkwizycji i mściwego króla jest tylko powidokiem prawdziwego strachu. Nie tyle przed śmiercią, co przed uwiądem, zesko-rupieniem, utratą męskości. Esencją myślenia Fiedora o dramacie głuchego starego malarza staje się obraz, który powstaje w głowie widza z kilku skondensowanych scen. Nagi, siwy mężczyzna w rozchylonym szlafroku snuje się nocą po swojej pracowni pełnej światła i cieni, nie słysząc kamieni, które wpadają przez rozbite szyby. Pod czaszką narasta mu dźwiękowa bariera. Ściana zgrzytu przeszywa mu mózg, ale chroni przed barbarzyństwem świata. Lęk Goi jest innym lękiem niż przerażenie jego konkubiny Leokadii (Zina Kerste) albo manifestacyjna ostrożność lekarza Arriety (Roland Nowak). Stary malarz zdaje się wołać: Wy słyszycie tylko swój strach, a to jakbyście nic nie słyszeli. Mam tylko jedno zastrzeżenie do mocnej, przejmującej roli Polaczka Sposób mówienia jego Goi za mało zbudowany został w samych intonacjach, a po 30 latach głuchoty musiał mówić, skandując sylaby, na pograniczu wrzasku, skowytu i tego, co wydawało mu się szeptem. Kerste efektowniej panuje nad rytmami mówienia do głuchego, z głuchym, za jego plecami, z niewiarą w siłę słowa, niezbędność akcentu. Bardzo podobał mi się śliski od fałszu duchowny Duaso Janusza Stolarskiego, nie wiadomo kat czy Anioł Stróż malarza Fiedor kończy spektakl sceną pogromu, pracownię Goi demolują bojówkarze. Gwałcą Leokadię, niszczą obrazy. Po ich wyjściu starzec wstaje z podłogi, jakby nic się nie zdarzyło. Pękł majak. Goya odzyskał słuch. Słyszy przez skórę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji