Artykuły

Role z archiwum

"Wiśniowy sad" w reż. Jewgienii Safonowej z AT w Warszawie i "Sędziowie" pod opieką art. Jerzego Stuhra z PWST w Krakowie. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Uczelnie krakowska i warszawska przywiozły na Festiwal Szkół Teatralnych przedstawienia w konwencji realistycznej. Brak im ambicji teatralnej metaforyki, dotykania czegokolwiek poza warsztatem aktorskim

To po prostu zbiory ról. Ról w archaicznym stylu. Ról, których studenci poza dyplomem nie zagrają.

"Wiśniowy sad" [na zdjęciu] Antoniego Czechowa wyreżyserowała w stołecznej Akademii Teatralnej 26-letnia Jewgienia Safonowa. Wyreżyserowała realistycznie. Dyplomanci grają realistycznie, w kostiumach z epoki, wśród mebli opuszczonego majątku, wielopokoleniowy ród z satelitami. Prawda, że dziś już nie doklejają sobie wąsów, lecz zapuszczają własny młodzieńczy zarost - ale co na przykład rola dziadunia Firsa mówi o Jarosławie Sacharskim? Że rzemiosło pozwala mu grać stareńkich, zniedołężniałych kamerdynerów? Grać wyłącznie potencjalnie, po żaden reżyser, stawiający spektakl w konwencji realistycznej, nie powierzy mu takiej roli. Dlaczego? Bo realistyczna obsada podlega emploi.

A z "Wiśniowego sadu", poza przedstawieniem tekstu, metafora wyłonić się nie chce. Anna Smołowik jako Lubow Raniewska, w gorsecie sukni paryskiego kroju sprzed wieku, straceńczo trwoniąca majątek sprzed wieku w obronie godności sprzed wieku, pozostaje tylko postacią literacką sprzed wieku.

Jeszcze bardziej kuriozalnym spektaklem byli "Sędziowie" Stanisława Wyspiańskiego pod opieką pedagogiczną Jerzego Stuhra z krakowskiej PWST. Reżyser dla jednego efektu poświęcił godzinę gry dyplomantów, gasząc światło. Rozbłyska ono, dla kontrastu, gdy do domu Samuela, w którym popełniono morderstwo, wkracza policja. Przedtem działa jeden słabiutki reflektor, który na domiar złego studenci dzierżą w rękach i jak kagankiem próbują nim sobie poświecić. Spektakl staje się słuchowiskiem.

Może to i lepiej, bo światło ujawnia realistyczny obrazek z życia diaspory galicyjskich Żydów w myckach i chałatach - obrazek, który dla Wyspiańskiego stał się ledwie pretekstem dla napisania tragedii. Joasa, Samuelowego synka zmarłego w przypływie proroczej mocy, która wskazuje winnym mordu ojca, gra Klara Bielawka, która mimo zabiegów w chłopczyka zmienić się nie chce. I gdy Wiktor Loga-Skarczewski jako Samuel rozpacza i pieści nakryte całunem zwłoki Joasa, to dotyk ust koleżanki w tym samym przecież wieku jakoś nie pomaga sensowi. Problem realizmu wkracza na scenę w pełni wraz z wejściem księdza, którego poprzedza ministrant. Ministranta gra kilkuletni chłopczyk, a nie dwudziestoparoletnia kobieta...

Dziwne to role dyplomowe, a już przedstawienie jeszcze dziwniejsze. Joas mówi, że skrzypki grają - i dźwięki skrzypiec, faktycznie, dobiegają z offu. Bardziej archiwalnej estetyki studentom zaproponować już nie można.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji