Artykuły

Superwajzorka w lustrze

Dramat Rippera może nie jest porywający, ale zasługuje na uznanie - o "Zabić superwajzora jak czternaście tysięcy kurczaków" w reż. Dawida Żłobińskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach pisze Dominik Ferenc z Nowej Siły Krytycznej.

Teatr im. Stefana Żeromskiego kojarzył mi się zawsze ze szkolnymi wyjazdami na spektakle. Teatr w liceum czy gimnazjum nie wydawał się pociągający, nie fascynował. Szkolne wycieczki traktowane były tylko jako czas wolny od zajęć, nikt nie oglądał "Antygony" czy "Skąpca" z myślą o późniejszej analizie. Po latach samowolnie wróciłem w mury teatru Żeromskiego, by przyjrzeć się jak w "Pokoju Becketta" wystawiono "Zabić superwajzora jak czternaście tysięcy kurczaków" w reżyserii Dawida Żłobińskiego.

"Zabić superwajzora" to spektakl, który już przed premierą budził kontrowersje. Stało się tak za sprawą autora scenariusza przedstawienia Łukasza Rippera - syna dyrektora teatru, Piotra Szczerskiego. Podniosły się głosy, że to nepotyzm! Nie żyjemy jednak w średniowieczu, a dramat Rippera potrafi obronić się sam, nie dziwi więc fakt, że w małej sali na widowni zasiada komplet publiczności. Zapiski z życia Polaka na emigracji są aktualne, zwłaszcza dzisiaj, gdy żyjemy pod płachtą obiecanego cudu z Irlandii.

Każdy w pewnym momencie swojego życia zastanawia się, jak ono będzie toczyło się dalej. We współczesnym świecie rzesze młodzieży opuszczają kraj, by zaznać "lepszego życia na emigracji". Bardzo często sen o szybkim wypełnieniu portfela "funciakami" przeradza się w koszmar. Tacy właśnie są bohaterowie spektaklu - Cherlawy (Dawid Żłobiński) i Woda (Artur Słaboń). Młodzi, wykształceni ludzie poszukujący łatwego pieniądza pracują w rzeźni i wyrabiając dzienną normę, uśmiercają 14 tysięcy kurczaków. Bez sentymentu, bez emocji wykonują powierzoną im prace, zwłaszcza, że czuwa nad nimi wredna superwajzorka. Cherlawy pracuje najlepiej jak potrafi, jest rekordzistą w ilości zabitych kurczaków. "Zabić superwajzora jak czternaście tysięcy kurczaków" jest jak film "Między słowami" - ludzie nadający na tych samych falach odnajdują się w emigracyjnym szarym świecie, ociekającym krwią kurczaków. Odskocznią od pracy w rzeźni nie stają się wyjścia do kina czy do pubu - po prostu nie mają na to czasu, pracują od rana do nocy. Odpoczywają pijąc na umór, biadoląc na marny los i straszną superwajzorkę. Takie są realia!

Klimat spektaklu jest tajemniczy, pomaga mu w tym scenografia Łukasza Błażejewskiego. Lustro, w którym odbijają się postaci, lustro, w którym ukazuje się odbicie demonicznej superwajzorki - ma coś z horrorowatości. Scenografia i gra światła odgrywają główną rolę w scenie, gdy po ostrej nocnej popijawie w głowie Cherlawego tworzą się deliryczne majaki. Senne morderstwo zakładowej zwierzchniczki wygląda efektownie, ostra muzyka i zmieniające kolor w świetle rzeźnicze rękawice - to wszystko przypomina popart i ma swój urok.

"Zabić superwajzora" jest utrzymane w mrocznym klimacie. Dramat Rippera może nie jest porywający, ale zasługuje na uznanie. Ukazanie świata ludzi zagubionych w emigracyjnym świecie oraz pogodzonych z własnym losem jest trafne i takie jak nierzadko słyszymy z opowiadań znajomych przebywających za granicą. Premiera spektaklu zbiegła się z premierą filmu "Polak potrzebny od zaraz" i chyba tak właśnie jest, Polacy na wyspach to tylko siła robocza, nad którą znęcają się superwajzorzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji