Artykuły

Gdańsk. Eksperyment Korsunovasa i aktorów Wybrzeża

Przedstawienie? Koncert - nie całkiem - muzyczny? Karkołomna próba zagrania spektaklu tak jak muzycy jazzowi grają swój koncert... Czym jest ten niezwykły eksperyment, na który porwali się gdańscy aktorzy pod batutą światowej sławy litewskiego reżysera, Oskarasa Korsunovasa? Ten pokaz to istne szaleństwo! - mówi Natalia Korczakowska, asystentka Oskarasa Korsunovasa przy eksperymentalnym projekcie z udziałem aktorów Teatru Wybrzeże.

Na poczatku października, w trakcie 4-dniowych warsztatów młodzi aktorzy Wybrzeża wraz z Korsunovasem [na zdjęciu] pracowali nad gombrowiczowskim opowiadaniem "Zbrodnia z premedytacją". Efekt pracy litewskiego reżysera z zespołem Wybrzeża został zaprezentowany 8 października podczas międzynarodowego festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie. Teraz także mieszkańcy Trójmiasta będą mogli obejrzeć polsko-litewską "Zbrodnię z premedytacją". Pokazy 28, 29 i 30 października.

- To mała rewolucja, szaleństwo, ale przecież po to przychodzimy do teatru, żeby ktoś przekroczył nasze oczekiwania. - wyjaśnia Natalia Korczakowska. - Być może dla kogoś, kogo eksperyment w teatrze nie interesuje, proponowane doświadczenie okaże się tylko wygłupem. Może jednak jesteśmy ten wygłup winni Gombrowiczowi, który, jak śmiem twierdzić, byłby wdzięczny za każde zakłócenie odprawianej za niego - przez wdzięczny nagle naród - mszy...

Natalia Korczakowska (asystentka Korsunovasa) o projekcie:

Oskaras Korsunovas zaproponował aktorom Teatru Wybrzeże kontrowersyjną metodę improwizacji. Stworzył formę koncertu aktorskiego, który jest próbą dania artystom teatru wolności analogicznej do tej, jaką mają muzycy jazzowi. Reżyser podzielił dwunastoosobowy zespół na lektorów, suflerów i aktorów. Aktorzy - soliści są wrzuceni w strumień tekstu czytanego przez lektorów. Suflerzy podają im tekst dialogów. Aktor na bieżąco interpretuje otrzymywane dane w tonacji, która jest mu narzucona. Dla Korsunovasa aktorstwo to przede wszystkim interpretacja, czyli twórczy stosunek do tematu...

Sytuacja marionetki odpowiada sytuacji człowieka. W sumie życie można zdefiniować jako nieustający obowiązek, żeby tu i teraz zachować się wobec faktów, na które nie mamy wpływu. Człowiek w zasadzie nie jest w stanie zapanować nawet nad żywiołem własnych myśli, w który jest wrzucony jak marionetka w sieć sznurków, jak aktor w projekcie Korsunovasa w tekst. Umiejętność reagowania na świat ułożony jak na nieobliczalną rzeczywistość zapewnia aktorowi brzmienie, paradoksalnie postawienie aktora w sytuacji marionetki jest ćwiczeniem na życie na scenie.

Metoda zaproponowana aktorom w Lublinie jest wynikiem studiów Korsunovasa nad takimi zjawiskami teatralnymi jak chór grecki, tradycja suflerska, marionetka.

Suma wyciągnięta z tych doświadczeń budzi wrażenie, mechanizm skonstruowany przez reżysera jest godny uwagi, wiele obiecuje, ma szansę zadziałać. Ale jak każdy wynalazek wymaga testów, specyficznego treningu - czasu. Nikt po trzech dniach prób (dwa z pięciu dni warsztatu w Lublinie poświęcone były analizie tekstu) nie opanuje nowego języka. Gotowość aktorów Teatru Wybrzeże do podjęcia tak dużego ryzyka była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Fakt, że wszyscy podjęli wyzwanie świadczy o tym, że są jeszcze w teatrach ludzie, których przy profesjonalizmie stać jeszcze na szaleństwo, na skrajne ryzyko, do którego prawa nie należy odmawiać żadnemu artyście. W moim przekonaniu zespół, który wziął udział w projekcie, reprezentuje poziom zaskakująco wysoki - takie jest też, o ile mi wiadomo, zdanie samego Korsunovasa. Ale oczekiwanie, że w tak krótkim czasie aktorzy opanują zasady omawianej gry na tyle, że można będzie ich rozliczać jak z udziału w klasycznym warsztacie jest pozbawione sensu.

Owszem ten pokaz to jest szaleństwo - jak każda, choćby mała rewolucja - ale bez szaleństwa świat, a już na pewno teatr stałby w miejscu. Rozumiem argumenty krytyki, ale nie bądźmy tak poważni! Przecież po to przychodzimy do teatru, żeby ktoś przekroczył nasze oczekiwania, przecież nie wszystko trzeba traktować tak serio, przecież nie chodziło tu o niczyje zbawianie, ale o próbę poszerzenia możliwości teatru.

Nawet jeśli dla kogoś, kogo eksperyment w teatrze nie interesuje, proponowane doświadczenie będzie tylko wygłupem, to może jesteśmy ten wygłup winni Gombrowiczowi, który, jak śmiem twierdzić, byłby wdzięczny za każde zakłócenie odprawianej za niego przez wdzięczny nagle naród mszy...

Warsztat opierał się na opowiadaniu Witolda Gombrowicza "Zbrodnia z premedytacją", wg założeń reżysera rzecz dzieje się przed sądem-sumieniem głównego bohatera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji