Artykuły

Teatr o Marcu' 68

Wrocławski Teatr Polski rozstrzygnął konkurs na sztukę o Marcu '68. Czy nagrodzone dramaty staną się alternatywą dla telewizyjnej Sceny Faktu? - zastanawia się Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Jedyną sztuką teatralną bezpośrednio dotykającą problematyki Marca '68 pozostawał przez długie lata "Obywatel Pekosiewicz" Tadeusza Słobodzianka. Oparty na autentycznej historii dramat pokazywał wypadki marcowe z perspektywy prowincjonalnego Zamościa, w którym lokalne władze realizują płynące z Warszawy dyspozycje i pracowicie poszukują Żydów oraz rewizjonistów. Z braku jednych i drugich ofiarą czystek pada niejaki Pekosiewicz, alkoholik, kaleka i ofiara wojny, który zostaje aresztowany pod zarzutem profanacji pomnika Wdzięczności. Dramat Słobodzianka był czymś więcej niż opowieścią o 1968 roku. Wypadki marcowe posłużyły za pretekst do pokazania podzielonego, bezwolnego społeczeństwa, które staje się łatwym obiektem manipulacji, czy to ze strony Kościoła, czy partii komunistycznej. Symbolem polskiego losu był tytułowy Pekosiewicz, sierota urodzony w obozie i przerzucony przez druty, uzależniony od alkoholu i opieki państwa (jego nazwisko pochodziło od skrótu PeKaOS - Polski Komitet Opieki Społecznej). To o jego duszę walczą zajadle biskup z miejscowym sekretarzem partii. Sztuka Słobodzianka trafiła niestety na zły moment - premiera odbyła się w maju 1989 roku na krótko przed upadkiem komunizmu, kiedy nikt nie miał głowy do zajmowania się rozliczeniami. Przez 20 następnych lat nie pojawił się żaden istotny dramat poświęcony Marcowi. Tymczasem problemy ujawnione w 1968 roku wcale nie znikły wraz z nastaniem wolności: pod powierzchnią życia pozostał zakodowany antysemityzm i ksenofobia, a pytania o patriotyzm, tożsamość narodową, o rolę propagandy i politycznej manipulacji w życiu publicznym nie straciły aktualności.

Marzec dokumentalny

Tę lukę po latach wypełnia konkurs na dramat o Marcu rozpisany przez Teatr Polski we Wrocławiu i właśnie rozstrzygnięty. Z prawie 20 nadesłanych sztuk organizatorzy za interesujące uznali cztery, dwie otrzymały nagrody, jedna - "Fastryga" Zyty Rudzkiej - została zaprezentowana w tym tygodniu na publicznym czytaniu. Premiera planowana jest w przyszłym sezonie.

Jak na tak niewielki wycinek historii wyróżnione sztuki obejmują bardzo szeroki materiał: od biograficznej opowieści Zbigniewa Bochenka o Pawle Jasienicy ("Wspólnymi siłami"), przez portret przywódców studenckiego buntu ("Komandos" Jana Panasa), sztukę Jarosława Kamińskiego o czystkach w telewizji ("Szczęśliwego Nowego '68"), aż po dramat Zyty Rudzkiej o emigrantach marcowych ("Fastryga"). Sztuki są znakomicie udokumentowane (dwie z nich to typowe doku-dramy): pojawiają się w nich fragmenty przemówień Gomułki, cytaty z antysemickiej kampanii w prasie i radiu, odezwy studenckie, zapisy zebrań literatów, w dramacie o Jasienicy także materiały z IPN.

Wspólne dla wszystkich tekstów jest potraktowanie Marca jako przełomowego momentu w powojennej historii Polski, kiedy ostatecznie upadła wiara w socjalizm z ludzką twarzą, a spod powierzchni życia społecznego uwolniona została nienawiść. Bohaterka "Szczęśliwego Nowego '68" wyrzucona z pracy w ramach czystek pomarcowych ujmuje to tak:

MOLSKA:

Nie widzisz, że społeczeństwo jest wreszcie szczęśliwe, wreszcie ma mężów stanu, na których czekało 1000 lat, którzy robią porządek z Żydami, rewizjonistami, wolnomyślicielami, masonami. Z każdym, kto myśli inaczej.

KOWAL:

Właśnie! Jeśli jeszcze dogadają się z Kościołem, zapanuje szczęście wieczne. I dlatego musisz zostać. Żeby nie pozwolić.

MOLSKA:

Co, jeśli społeczeństwo po raz pierwszy od dawna jest znowu sobą?

Rozprute społeczeństwo

Dramaty marcowe stawiają niebezpiecznie aktualne pytania. Najciekawsza, bo najbardziej teatralna, jest "Fastryga" Rudzkiej. Dramat marcowej emigracji został tu ukryty między banalnymi, urywanymi zdaniami, którymi porozumiewają się bohaterowie: małżeństwo lekarzy, profesor archeologii, mecenasowa, krawcowa i fotograf z nastoletnią córką zgromadzeni w jednym mieszkaniu. O tym, co naprawdę się stało, możemy się dowiedzieć z półsłówek i wymienianych po cichu rad. Brylanty ukryć w majtkach, brać pościel, ale nie nową, uważać przy kontroli, bo wszystko na ziemię wysypują.

Drobiazgowe przygotowania do wyjazdu w połączeniu z banałem codzienności tworzą antyheroiczny, a przez to wstrząsający obraz exodusu polskich Żydów. Powracają wojenne traumy, strach przez szmalcownikami i wspomnienia z obozu. Niesamowity jest obraz mieszkania, które w miarę upływu czasu pustoszeje. Bohaterowie znikają jeden po drugim, w końcu na placu boju zostaje tylko gospodyni z synem oraz psem, którego nie mogli zabrać lokatorzy i jakby nigdy nic zabiera się do urządzania mieszkania po swojemu.

Z dokumentalnych dramatów najciekawszy jest tekst "Szczęśliwego Nowego '68" Kamińskiego. To historia dwóch redaktorek z telewizji, ideowych komunistek, które na fali czystek zostają oskarżone o rewizjonizm i syjonizm. Dowodem ma być butelka po szampanie, wypitym rzekomo na cześć zwycięstwa Izraela nad krajami arabskimi (w rzeczywistości chodzi o rozejm między skłóconą parą zakochanych).

Kamiński pokazuje ciekawy paradoks - ofiarami nagonki padają ludzie bezgranicznie oddani władzy. Jedna z bohaterek jest przedwojenną komunistką represjonowaną w czasach stalinowskich, druga z oddaniem zwalczała Kościół. Teraz obie znajdują się po tej samej stronie co wrogowie socjalizmu.

Obok portretu ofiar sztuka przynosi także obraz zwycięzców tej batalii - ludzi, którzy zajmują miejsca pracy po wyrzuconych. Należy do nich redaktor Gontarski, dziennikarz "Żołnierza Wolności", organu "partyzantów" Moczara, który zostaje szefem programu "Młodzi teraz" na miejsce wyrzuconej syjonistki Molskiej (prawdziwe nazwisko Morgenlicht). Gontarski składa wiernopoddańczą deklarację, którą powtarzać po nim będą całe rzesze karierowiczów:

GONTARSKI:

Generał, jego ludzie, oni mają wizję. Wreszcie ktoś myśli poważnie o kraju. Dlatego chcę iść z nurtem naszego życia! A nie jak ten śmieć po bokach, po brzegach.

Hamlet '68

Drugą stronę konfliktu przedstawia "Komandos" Jana Panasa: wśród bohaterów można rozpoznać ważne postaci studenckiej rewolty: Irenę Grudzińską, Adama Michnika i innych "komandosów". Nie jest to jednak laurka - na bunt spoglądamy z perspektywy studenta polonistyki Adama, który sceptycznie patrzy na działalność swoich kolegów i koleżanek. Dla niego "Dziady" są przede wszystkim wybitnym spektaklem, dla nich - okazją do uderzenia w system. Można to nazwać politycznym krótkowidztwem, ale Adam ma swoje racje, których nie uznaje jego imiennik, młody Michnik. Po latach obaj spotkają się w warszawskiej redakcji "Gazety", ale ich spór pozostanie nierozstrzygnięty.

Hamletyzujący Adam uosabia dylematy milczącej większości, która z niechęci do radykalnych działań albo niewiary w skuteczność protestów pozostaje w chwilach przełomu biernym obserwatorem. Takich jak on były w PRL-u tysiące, jeśli nie miliony. W jego przypadku sceptycyzm to reakcja obronna na radykalizm ojca, zdeklarowanego antykomunisty. Postać ojca wzorowana jest na Ryszardzie Siwcu, który w 1968 roku dokonał samospalenia w proteście przeciw totalitarnemu zniewoleniu. Poczucie winy doprowadza Adama po latach do powtórzenia gestu ojca - podpala się na tym samym Stadionie Dziesięciolecia, dzisiaj opustoszałym, aby wyrównać rachunki, a jednocześnie pokazać, że protest jest nadal konieczny. Wydźwięk sztuki jest pesymistyczny: możemy się domyślać, że i ten akt przejdzie niezauważony.

W cieniu Sceny Faktu

Dramaty z wrocławskiego konkursu mogą stać się ciekawą alternatywą dla telewizyjnej Sceny Faktu, która za pomocą widowisk opartych na materiałach IPN propaguje uproszczoną, czarno-białą wizję najnowszej historii. Są niejednoznaczne, zaskakują nietypowym ujęciem historii, dają do myślenia także o dzisiejszej Polsce.

Znany z telewizyjnych spektakli dokumentalnych schemat "dobry opozycjonista, zły ubek" powiela jedynie sztuka "Wspólnymi siłami" - świetny materiał, jakim jest historia Pawła Jasienicy, na którego donosiła własna żona, został utopiony w papierowych dialogach i sztampowej psychologii. Podsłuchujący historyka esbek wygłasza długie tyrady, w których obrzuca go najgorszymi obelgami, np. "ty reakcyjna gnido", "jesteś zgnitym jajem wypasionej na reakcji wszy". Jakby tego było mało, puszcza sobie z projektora nagranie z samospalenia Ryszarda Siwca, które ogląda z nieukrywaną satysfakcją. Do portretu patologicznego sadysty brakuje tylko, żeby ostrzył brzytwę.

Nie zmienia to faktu, że wrocławski konkurs już teraz odniósł sukces. Pokazał, że Marzec jest nie tylko epizodem w historii najnowszej, ale żywym do dzisiaj doświadczeniem, w którego cieniu toczą się współczesne dyskusje o narodzie, polskiej tożsamości, stosunku do innych. Istnieje szansa, że po literaturze i kinie ta tematyka wróci także do teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji