Artykuły

Ręka, noga... gips na teatralnej scenie

Żebro Robespierre'a łamane przez rękę Dantona, czyli o bezpieczeństwie i higienie pracy ludzi teatru - pisze Katarzyna Kaczór w Expressie Bydgoskim.

Na scenie wszystko się może zdarzyć. Marta Ścisłowicz, znana choćby z "Motortown" i paradokumentalnego spektaklu "O zwierzętach", złamała nogę, podobno właśnie przy okazji realizacji "Motortown". Z kolei w zeszłym tygodniu teatromani wstrzymali oddech na wieść o poważnej kontuzji Michała Czachora, czyli Robespierre'a w "Sprawie Dantona" [na zdjęciu] w reżyserii Pawła Łysaka. - Kolega złamał dwa żebra, bo niefortunnie upadł na krzesło - mówi o kulisach wypadku Maciej Radel, który w tym samym spektaklu gra Kamilla. - Michał był bardzo zdeterminowany, żeby dotrwać do końca spektaklu. Staraliśmy się go oszczędzać, jak tylko można. Poza sceną już czekał lekarz, Michał dostał zastrzyk przeciwbólowy, dzięki temu skończyliśmy spektakl, chociaż w każdej chwili byliśmy gotowi do zejścia ze sceny. Potem z całą ekipą pojechaliśmy do szpitala. - Trudno byłoby zastąpić Michała Czachora, bo Robespierre jest cały czas na scenie. To duża rola, te mniejsze można dublować - mówi Paweł Łysak, reżyser przedstawienia, dyrektor Teatru Polskiego. - Słyszałem, że żebra się dobrze zrastają, mam nadzieję, że w maju wszystko już będzie dobrze, bo wtedy wznowimy prezentację "Sprawy Dantona". Wcześniej pokazujemy "Przebudzenie wiosny". Nieco je przerobiliśmy. W związku z tym wypadkiem, aktor nie będzie musiał się tak bardzo tarzać po scenie. Kilka tygodni temu stali bywalcy teatru zaobserwowali gips na ręce Mateusza Łasowskiego. Ta kontuzja (odniesiona w nieznanych okolicznościach) nie zdyskwalifikowała jednak aktora, który trwał na posterunku właśnie w "Przebudzeniu wiosny", a jakiś czas potem, już tylko z bandażem na przedramieniu, brawurowo zaistniał w obsadzie "Sprawy Dantona".

Psikusa płata aktorom także scenografia. W jednym ze spektakli nagle tuż nad głową aktorki Alicji Mozgi zawisł ciężki kątownik. Kłopot sprawiła również trumna, która wisi nad sceną w "Plastelinie". Niespodziewanie ustawiła się pionowo, a obsługa techniczna nie mogła zapanować nad skrzynią. Scenariusz "wzbogacił się" o dodatkowy tekst: - W górę! W dół!...

Legendą obrosły żarciki robione sobie przez ekipy, nie tylko aktorskie. - Podczas statystowania, jeden z kolegów podał mi na scenie butelkę - wspomina Tadeusz Pawłowski, przed laty zatrudniony w bydgoskim teatrze. - Zamiast wody był w niej jednak alkohol. Postanowiłem zakpić z kawalarza i piłem duszkiem, w końcu kolega zaczął mi tę butelkę z promilami wyrywać. Innym razem, podchmielona na wyjeździe obsługa spowodowała problem z kurtyną. Jeden z pracowników zaczął ją opuszczać w czasie spektaklu, drugi, chcąc ratować sytuację, kurtynę wciągał. Razem z wiszącym na niej kolegą...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji