Artykuły

Łucja z Bytomia

"Łucja z Lammermoor" w reż. Berta Bijnena w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Marcin Mońka w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Zagraniczny reżyser nigdy nie jest gwarantem sukcesu, ale w przypadku "Łucji z Lammermoor" Opery Śląskiej pomysł okazał się doskonały. Bert Bijnen z grupą międzynarodowych śpiewaków przygotował poruszający spektakl.

Operę "Łucja z Lammermoor" do libretta Salvatore Cammarano napisał Gaetano Donizetti zainspirowany popularną w XIX wieku powieścią Waltera Scotta "Narzeczona z Lammermoor". Jednak historia nieszczęśliwej miłości i konflikt wartości, z jakim musi zmierzyć się główna bohaterka, były znany już od starożytności. I w tym sensie tytułowej Łucji bliżej do teatru antycznego, niż do jakiejkolwiek innej epoki historycznej.

Wykorzystując przede wszystkim muzykę (sprawna gra orkiestry oraz trafnie skompletowane głosy), najprostszymi środkami holenderski reżyser wraz z bytomskimi i zagranicznymi śpiewakami aktorami przekonuje nas do tej wizji świata.

A jest to świat nieszczęśliwej kobiety, która, świadoma swojego uczucia, nieświadomie odrzuca miłość ukochanego. W każdej inscenizacji "Łucję..." stawia się w centrum wydarzeń, a jednak w Bytomiu postanowili pójść krok dalej. Nad całą akcją dominuje szaleństwo głównej bohaterki, w które z każdą kolejną złą wiadomością popada coraz głębiej.

Bytomska "Łucja...", przykładając współczesne miary, jest spektaklem wyrażającym feministyczną wrażliwość. To kobieta decyduje tu w ostateczności o swoim losie, to jej decyzje wpływają na los pozostałych bohaterów. To w końcu Łucję i jej pragnienia widzowie przeżywają przez bez mała trzy godziny, a historia, która w oryginale dzieje się w XVI-wiecznej Szkocji, mogłaby wydarzyć się wszędzie.

O tym, że Bijnen wraz z solistami opowiada uniwersalną historię, przekonują również scenografia oraz kostiumy. Twórcy świadomie zrezygnowali z historycznych dekoracji, a stroje jedynie nawiązują do epoki. Cała scenografia to drewniana konstrukcja, która pozwala na liczne wieloznaczności. Operową historię nieszczęśliwej miłości oglądamy z perspektywy szaleństwa głównej bohaterki i każde jej pojawianie się na drewnianym podeście to przejście pomiędzy dwoma światami: tym rzeczywistym, z niekochanym mężem i bratem, który przymusił ją do małżeństwa, oraz tym wewnętrznym, prywatnym, który stworzyła we własnej głowie.

Przejmującą kreację w spektaklu stworzyła Koreanka Gaseul Cecilia Son. Jej Łucja jest przekonująca, a poza możliwościami wokalnymi śpiewaczka udowodniła, że jest również świetną aktorką. Nieco słabiej prezentuje się Francesco Verrecchia w roli ukochanego Łucji - Edgara. Jakoś nie do końca jesteśmy mu w stanie uwierzyć, że Łucja jest dla niego całym światem.

Opery na razie nie można oglądać w Bytomiu. "Łucja..." jest produkcją międzynarodową i przez cały miesiąc podróżuje po Holandii i Belgii. Ostrożnie można prognozować, że powinna się tam spodobać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji