Artykuły

Prawie Woody Allen

"Ostatni Żyd w Europie" w reż. Olgi Chajdas w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Na tle pojawiających się w okolicach rocznicy Marca '68 spektakli traktujących o stosunkach polsko-żydowskich, wystawiony w warszawskim Teatrze Na Woli "Ostatni Żyd w Europie" Tuvi Tenenboma brzmi niespodziewanie i intrygująco. Tenenbom, Żyd polskiego pochodzenia mieszkający w Nowym Jorku, sprawnie operuje elementami groteski, farsy, a nawet opery mydlanej, zaś umiejętnością konstruowania paradoksów dorównuje samemu Woody'emu Allenowi, Akcja dzieje się we współczesnej Łodzi, w przeddzień ślubu Józefa i Marii, bohaterowie na przemian dowiadują się, że są lub nie są Żydami. Wybawicielem staje się mormon, który przybył ze Stanów z zadaniem ochrzczenia pochowanych na żydowskim cmentarzu, co automatycznie zdejmie z ich potomków odium żydostwa. Autor bezlitośnie kpi ze stereotypów rasowych, wystawia na światło dzienne I wyśmiewa antysemityzm nie tylko polski, ale także amerykański i żydowską samonienawiść, pokazuje konsekwencje fanatyzmu religijnego i ciasnoty myślenia w życiu konkretnych ludzi. Dzięki młodej reżyserce Oldze Chajdas, która nie uległa pokusie budowania telewizyjnego realizmu na scenie, ale delikatnie, jednym rekwizytem, obrazem rzutowanym na ścianę czy zmianą oświetlenia przenosiła widzów w kolejne miejsca akcji, przedstawienie jest zwarte i klarowne (oraz nieźle zagrane). Nie rozpływa się też we współczuciu ani nie jest jednostronnym oskarżeniem, przed którym atakowany automatycznie zaczyna się bronić. Zamiast tego robi to, co teatr robić powinien: prowokuje do myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji