Artykuły

Wierny Don Juan? Tak, skoro całe życie spędza z jedna żoną!

- Moja donżuaneria? Nie mylmy tej postaci z Casanovą. Don Juan to wielbiciel piękna, a Casanovą to lekko żyjący zdobywca. Don Juan to myśliciel, filozof, artysta - mówi JERZY ZELNIK przed premierą "Don Juana" w Teatrze Nowym w Łodzi

Z Jerzym Zelnikiem, aktorem i dyrektorem artystycznym Teatru

Nowego w Łodzi, rozmawia Michał Lenarciński

O roli Molierowskiego Don Juana aktorzy marzą chyba tak samo jak o roli Szekspirowskiego Romea. Za kilka dni, 27 marca, w Międzynarodowym Dniu Teatru, marzenie się spełni: zagra Pan Don Juana...

- No tak... Nie przypuszczałem, że na stare lata przyjdzie mi zagrać tę rolę. Ale w naszej inscenizacji chodzi o Don Juana umierającego, który patrzy na swoje życie i rozlicza się z niego.

Czy jest w Panu coś z Don Juana? Gdy popatrzeć na Pana życiorys prywatny, to w tej kwestii nudno: całe życie jedna żona. Co to za aktor - cały czas z jedną żoną?! Cha, cha, cha. Ale mówiąc poważnie - Pana życiorys zawodowy to niemal pasmo donżuanerii. Jestem pewien, że ról amantów Pan nie zliczy.

- Rzeczywiście, obsadzano mnie w rolach tak zwanych amantów i faktycznie nie policzę, ile razy. Ale zawsze interesował mnie amant skomplikowany, z wewnętrznym rozdarciem, jak np. Zygmunt August. Nie lubię natomiast takich wzdychaczy, którzy tylko wzdychaniem żyją. Zresztą chyba nigdy takich nie grałem. Zagrałem za to mnóstwo ról charakterystycznych, komediowych. A moja donżuaneria? Nie mylmy tej postaci z Casanovą. Don Juan to wielbiciel piękna, a Casanovą to lekko żyjący zdobywca. Don Juan to myśliciel, filozof, artysta. Rzeczywiście, gdy piękno zostanie przez niego "nadgryzione" - porzuca je. Stały związek go nudzi. Mnie - jak pan wie - nie. A zawodowo lubię zmiany, zdobywać kolejne role, pokonywać wyzwania.

Przez trzy sezony kierowanie Teatrem Nowym nie wyszedł Pan na scenę ani razu. Teraz, kiedy już wiadomo, że kończy Pan pracę jako dyrektor, zdecydował się zagrać ostatni akord. Tak Pan chciał, czy uległ namowom reżysera?

- To nie ja miałem grać tę rolę. I gdyby to było w środku mojej kadencji dyrektorskiej, to nie podjąłbym się jej.

Dlaczego?

- To wymaga ogromnego skupienia i ciężkiej pracy. Teraz wiedziałem już, że rozmowy sezonowe i plany repertuarowe układać będzie mój następca - pan Zbigniew Brzoza - zdecydowałem się jednak zagrać Don Juana. W takiej sytuacji nie miałem kłopotów z kontrolowaniem bieżącej pracy teatru, zabezpieczeniem wszystkiego co trzeba do końca sezonu i jednoczesnym uczestnictwem w próbach, przygotowaniem roli.

Nie musiał Pan rezygnować z dyrekcji teatru, mógł pracować dalej, dlaczego postanowił Pan inaczej?

- Pozostanie na jeszcze jeden sezon dyrektorem nie było możliwe z przyczyn zawodowych, ale przede wszystkim rodzinnych. Powiem jednak, że gdybym został, to dążyłbym do ogromnego " przemeblowania" zespołu aktorskiego.

Miał Pan przerwę w graniu na to dyrektorowanie, teraz wrócił pan do aktorstwa bardzo intensywnie. Co fajniejsze: dyrektorowanie czy aktorstwo?

- Właściwie to ja w życiu już zagrałem wszystko, co chciałem, więc nie mam młodzieńczych marzeń na temat jakichś ról...

...Ale ma Pan przecież temperament. Bardziej dyrektorski czy aktorski?

- Przyznam się, że dyrektorowanie bardzo mi odpowiadało, to wielkie wyzwanie. Natomiast granie... Ja przez te trzy lata grałem, tyle że w małych formach, w Teatrze Powszechnym w Warszawie - jak mówi się w slangu -dogrywałem...

Ale w Łodzi, w swoim teatrze - nie.

- No tak. Uważałem, że tak być powinno. Zresztą na razie nie marzę o graniu dużych ról w teatrze. Teraz, po kilku miesiącach intensywnej pracy nad Don Juanem, marzę o roku przerwy w teatrze.

To chyba marzenie się nie spełni, bo Don Juana trzeba będzie grać.

- Ale grać, a nie próbować. Ten okres przygotowywania jest

szalenie interesujący i pasjonujący, ale jednocześnie uciążliwy, wymagający wielkiego nakładu sił i fizycznych, i psychicznych. A ja chciałbym teraz realizować dziecięce marzenia o podróżach, pobycie na wsi, pracy wokół domu.

Zaczynają się święta, więc będzie Pan mógł nieco odpocząć przed premierą i spełnić marzenie o pracy wokół domu.

- Mam wolny czas od piątku do poniedziałku, więc trochę sobie wszystko uporządkujemy. W ostatnim czasie w naszej rodzinie było sporo chorób, nawet i śmierci, zatem nie jesteśmy nastrojeni bardzo optymistycznie, ale postaramy się, by w zgodzie z naszą wiarą, spędzić kilka dni radośnie.

Spędzają Państwo święta w sposób tradycyjny - święconka, uroczyste śniadanie czy uciekają?

Jedno drugiego nie wyklucza, bo jak jesteśmy na wsi, to też jest święconka i śniadanie...

Ale na wsi to są Państwo u siebie.

- To prawda, ale jednak jakoś i inaczej. W tym roku pewnie z racji pogody z pewnością nie uciekniemy i spędzimy święta w Warszawie. Nie ukrywam, że niecierpliwie będziemy wyglądać poprawy pogody, by jak najszybciej pojechać na wieś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji