Artykuły

Krwawa rewolucja zagryziona twiksem

"Sprawa Dantona" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Piszą Katarzyna Kaczór i Katarzyna Oleksy w Expressie Bydgoskim.

Nie ma drzemki, nie ma drapania się w głowę, ani połykanego ziewu, bo to urodziny Dantona.

Paweł Łysak wywrócił Teatr Polski do góry nogami. Aktorzy zmieszali się z "tłumem", wszak wszyscy jesteśmy trybikami w rewolucyjnej machinie "Sprawy Dantona".

Zamieszanie w teatralnym foyer, kłótnia w wąskim korytarzyku, który prowadzi na scenę, ale jakże zmienioną scenę (świetna scenografia Pawła Wodzińskiego). Gdzie krzesła dla widowni? Nie ma ich. Nie ma foteli obitych czerownym materiałem. Jest biało, sterylnie, inaczej. Nikt nie przypuszczał, że oprócz dwóch scen jest jeszcze pokój, w którym spotyka się Camille Desmoulins (Maciej Radel) z żoną Lucile (Dominika Biernat), pod podłogą kryją się lochy... Gra skoczna muzyka, jakieś "Sto lat", i "...jeszcze dłużej i jeszcze raz", wreszcie w drzwiach stoi rozchełstany... Danton: - Witam - mówi z galanterią i całuje wchodzące kobiety w ręce. To właśnie urodziny Dantona. Na środku tańczą kobiety w sukniach, mężczyźni w perukach, z butelkami wina w rękach: - Nie siaaaadać, wstawać - krzyczą i porywają zszokowanych gości do tańca. - Komu kiełabasę, komu chleb, jeeeedzcie! - wołają i podają tacki z jadłem. Siadamy, ale nie na długo. Niedługo też cieszyć będziemy się smakiem kiełbaski i świeżego chleba. Darmowe żarcie stanie nam w gardle, gdy "politycy" wykrzyczą widzom w twarz: Nażarliście się za państwowe pieniądze!!!

Wielka Rewolucja Francuska, postacie Dantona i Robespierre'a według Stanisławy Przybyszewskiej (autorki sztuki "Sprawa Dantona") stały się dla Pawła Łysaka, reżysera, inspiracją do opowiedzenia o człowieku uwikłanym w politykę i jego wątłym losie, zależnym od od zmiennych wiatrów historii. Dramat skupia się wokół upadku Dantona i rodzącego się spisku przeciw Robespierre'owi.

Najważniejszy w bydgoskim spektaklu jest klimat. Skupienie jest maksymalne nie dlatego, że bolą kręgosłupy i cztery litery - od taboretów, ale dlatego, że stale jesteśmy w ruchu. Po jednej stronie barykady stoi Robespierre (w tej roli Michał Czachor - czyli siła wyłaniająca się ze słabości), po drugiej - Danton (Mateusz Lasowski - dobra kreacja, choć momentami razi jednostajnością). Towarzyszymy ich dylematom, widzimy, jak zachowują się ludzie z ich otoczenia, przewidujemy, który zdradzi, kto nie wytrzyma napięcia. Co więcej, w śledztwie tym trafiamy na salę sądową, gdzie jesteśmy zmuszeni usiąść po stronie, no właśnie, po którejś ze stron? Skandujemy: Precz z Robesspierrem!!!, Danton, Danton!!! Ludzie

gwiżdżą, klaszczą, tupią. Koniec jest jeden, bo może być tylko jeden. Głowy spadają z karków.

Reżyser raz po raz pokazuje, jak bardzo bohaterowie są nam bliscy, gdy w jednej ze scen Karolina Adamczyk wyciąga zza dekoltu czerwoi lizak w kształcie serca, a Marta Ścisłowicz grająca rolę żony Dantona w ostatniej scenie przemienia się w nowoczesną, zajadającą się twiksem kobietę w zaawansowanej ciąży, bez emocji mówiącą o przedstawionych krwawych wydarzeniach. Czy to znaczy, że tak samo obojętni są współcześni?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji