Artykuły

Wstydu nie ma, ale tekstu szkoda

"Wędrowiec" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

U progu Wielkiego Tygodnia Teatr Mały wystąpił z opowieścią wigilijną. Nic to. Teatr jest instytucją świecką i nie musi przestrzegać kalendarza liturgicznego. Ale jako instytucja artystyczna mógłby w czynie wielkanocnym mniej grzeszyć przeciwko sztuce.

Premierowy tekst nosi tytuł "Wędrowiec". Jego autor Irlandczyk Conor McPherson ma jak na człowieka niespełna czterdziestoletniego pokaźny dorobek i jako dramatopisarz cieszy się zasłużonym uznaniem. Z rzeczy, które napisał, w Warszawie grano "Tamę" i bodaj "Dublińską kolędę". W jego debiutanckim monodramie "Święty Mikołaj" osobiście i całkiem udanie wystąpił kiedyś w Ateneum Jan Englert, który teraz jako dyrektor Teatru Narodowego przystał na nieco ryzykowny (po "Żabach"!) pomysł wystawienia "Wędrowca" w reżyserii Wojciecha Malajkata. Ten znakomity aktor skrzyknął kumpli: Zbigniewa Zamachowskiego, Jerzego Łapińskiego, Henryka Talara, Krzysztofa Wakulińskiego i Waldemara Kownackiego. Wspólnym wysiłkiem urządzili na scenie Małego kameralną wigilię przy pokerze, w oparach irlandzkiej whisky i wyziewach irlandzkiego piwa (o ile wiem, autor przystał do bractwa trzeźwiejących alkoholików, więc swoje postaci traktuje z pewnym szczególnym dystansem). Prawdziwie męskie Boże Narodzenie, które pozostałoby tylko obrazkiem z życia ludzi zdegradowanych i przegranych, gdyby nie metafizyczny blask, który ten obrazek rozświetla i przydaje mu głębi. Oto jeden z pijanych pokerzystów, tajemniczy nieznajomy (Wakuliński), okazuje się ni mniej, ni więcej tylko diabłem, irlandzkim Mefistem przybyłym po zapitą duszę niejakiego Sharky'ego (Zamachowski), który zresztą z trudem kwalifikuje się na irlandzkiego Fausta. Jego dusza jest stawką w pokerowej i zarazem ostatecznej rozgrywce o wieczne życie lub wieczne potępienie.

Temat sztuki sprawia wrażenie, jakby McPherson zainspirował się wspaniałym wierszem Iwaszkiewicza: "Graliśmy w karty: ja, dwa kościotrupy / Pewna trupianka i ksiądz Kalinowski. / Oni zgarniali sztonów wielkie kupy, / Ja przegrywałem. I przegrałem duszę".

To, co tu opowiadam, wygląda może cokolwiek pociesznie, bo też w rzeczy samej przedstawienie w Teatrze Małym raczej skłania do uśmiechu, niż daje do myślenia. Czy wypada w tym fakcie upatrywać prognostyk na przyszłość? Malajkat ma podobno objąć dyrekcję Teatru Syrena Poważnie jednak mówiąc, to co uszłoby w Syrenie, nie za bardzo sprawdza się na scenie wciąż jeszcze należącej do Teatru Narodowego.

Podstawowy błąd przedstawienia polega, według mego sądu, na nierozstrzygnięciu interpretacyjnym, a w efekcie - scenicznym, roli, jaką w tekście McPhersona pełni tajemniczy przybysz, czyli diabeł. Dysponuje on enigmatyczną wiedzą o czynach z przeszłości, które - trochę jak u Ibsena - po latach dopominają się zadośćuczynienia. W ujęciu Wakulińskiego gość z piekła prezentuje kieszonkowy demonizm, podczas gdy należałoby ustalić jego, przepraszam za wyrażenie, status ontologiczny, to znaczy, mówiąc po ludzku, zdecydować, w jakim stopniu postać jest realna, w jakim fantastyczna. A może jest tylko wytworem Sharky`ego, który trwając przez kilka dni w abstynencji, cierpi zapewne na zespół odstawieniowy i może mieć deliryczne zwidy?

Tak czy inaczej wartość "Wędrowca" polega na współistnieniu, wzajemnym przenikaniu niejednoznaczności dwóch światów: małego realizmu i fantastycznej przypowieści o niewątpliwych konotacjach religijnych i moralitetowej strukturze. I o ile ten pierwszy świat wypowiada się ubogim, kalekim językiem złożonym z prostych, czasem niedokończonych słów, o tyle ten drugi ukryty jest w sieci niedopowiedzeń i aluzji, niejasnych faktów i zarysów poetyckich wizji. Można domniemywać, że jako autor McPherson podpatrywał techniki dramatopisarskie Czechowa i Pintera, które nadzwyczaj zręcznie wykorzystał do przedstawienia irlandzkiej duszy topiącej się w spirytualiach (w sensie spożywczym i religijnym).

Przedstawienie Malajkata i jego kolegów skupia się raczej na spożyciu niż na podszytym celtyckim chrześcijaństwem moralitecie. Wstydu nie ma, ale tekstu szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji