Artykuły

Postępujący zanik człowieczeństwa

"Postępujący zanik mięśni" w reż. Andrzeja Bartnikowskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Lilia Łada w portalu tutej.pl.

Co można jeszcze powiedzieć o umieraniu nieuleczalnie chorego człowieka, skoro już tylu pisarzy wałkowało temat do znudzenia? Okazuje się jednak, że wiele można powiedzieć. A przynajmniej potrafi to Andrzej Bartnikowski.

Andrzej Bartnikowski jest autorem sztuki "Postępujący zanik mięśni" najnowszej premiery Teatru Polskiego. Jest też jej reżyserem. A sama historia na pierwszy rzut oka jest banalnie prosta: otóż pewien młody człowiek, Nikodem, choruje na tytułowy postępujący zanik mięsni. To śmiertelna choroba: najpierw człowiek przestaje chodzić, potem ruszać rękami, wreszcie zaczyna mieć problemy z oddychaniem, sercem - i umiera. Nie ma na to lekarstwa, tak więc chory codziennie budzi się myśląc, czy to już dziś umrze, czy jeszcze nie

Nikodem jakoś sobie z tym radzi. Bywa nieznośny, z perwersyjną przyjemnością nazywa wszystkie trudne procesy jak śmierć czy wydalanie - po imieniu, mając frajdę w wywoływaniu zgorszenia bliskich. To jego sposób odreagowania - o ile nadchodzącą śmierć w ogóle można odreagować

Jednak Nikodem jest tylko osią akcji. Tylko - i aż. Bo to właśnie on i jego choroba są katalizatorem działań pozostałych bohaterów. Jego obecność coś w nich zmienia, sprawia, że ukryte wstydliwe sekrety wychodzą na jaw, niekoniecznie akurat u tych osób, u których byśmy się spodziewali

Rubaszny egoista Adam, na pozór typowy yuppie, okazuje się dobrym przyjacielem w potrzebie. Jego dziewczyna Aneta, chłodna racjonalistka myśląca tylko o karierze zawodowej, nagle okazuje się nieprzytomnie zakochana w Cezarze, no a Cezar - to taki kolo z półświatka, ćpający i pijący na potęgę, pomieszkujący u różnych przypadkowych kobiet i żerujący na nich do włamu do włamu. Ale i w nim obecność Nikodema coś budzi Może duszę? Jest jeszcze idealna Elwira, która odnajduje swoją doskonałość pielęgnując Nikodema, jest jej brat Lewy, serdeczny przyjaciel Cezara

Każdy, kto przeżył kiedykolwiek umieranie kogoś bliskiego wie, że wszystkie słowa, które na co dzień tak dobrze wyrażają uczucia, nagle stają się płaskie, płytkie i absolutnie niewystarczające. Śmierć kogoś bliskiego pozostawia w naszych duszach nieodwracalne zmiany - niewyrażalne zmiany. A jednak Andrzejowi Bartnikowskiemu udało się to wyrazić. Więcej - umiał to wyreżyserować i pokazać we wstrząsająco dobry sposób, co przyszło mu o tyle łatwiej, że miał do dyspozycji doskonały zespół aktorski: od Jakuba Papugi w roli Nikodema poczynając na Annie Walkowiak w roli Elwiry kończąc. I to czterokrotne wywoływanie artystów na scenę po premierze było jak najbardziej zasłużone.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji