Artykuły

Józef K. otwiera oczy

- Myślę, że takie poczucie winy, lęk, podejrzliwość, które nosi Józef K., jest bardzo allenowskie i tkwi w każdym z nas, bez względu na system - totalitarny albo niedawne czasy PIS-u czy jakiekolwiek inne - mówi BORYS SZYC przed premierą "Procesu" w Teatrze Współczesnym w Warszawie.

W warszawskim Teatrze Współczesnym 29 marca długo oczekiwana premiera "Procesu" Kafki. W roli głównej... Borys Szyc.

Od czego zacząłeś budować postać Józefa K.?

Borys Szyc: Od wybrania butów.

Zawsze zaczynasz od takiego detalu?

- Tak. I zawsze zaczynam od butów. Bo to, jak chodzisz, wpływa na sposób poruszania się całego ciała. A chodzisz tak, jak ci buty pozwolą.

I jakie buty nosi Józef K.?

- Czarne półbuty, niskie, ciemne, dość wygodne, ale też narzucające specyficzny styl chodzenia... Mocno wyprostowany, wymuszający chód z pięty, lekko spięty.

Pasują do garnituru.

Józef K. kojarzy się głównie z bohaterem osaczonym przez system totalitarny. Tak przez dziesiątki lat była interpretowana ta postać, takie mamy skojarzenia. Śpiewała o nim Pidżama Porno i Republika, powstawały filmy i kolejne spektakle... - W ogóle z "Procesem" jest tak, że jak tylko weźmiesz do ręki tę książkę, od razu robi się mrocznie, niebezpiecznie i bardzo dziwnie dookoła (śmiech)... Wszyscy wiedzą, co to jest "klimat kafkowski", wszyscy czytali "Proces" w szkole, wszyscy wiemy, o czym on jest i co gorsza, jak się kończy...

Zaskoczyć mógłby więc chyba jedynie "Proces", który jest komedią. Powiedziałeś co prawda kiedyś, że nawet w najbardziej mrocznej czy dramatycznej postaci starasz się szukać elementów komicznych, jednak tutaj chyba to nie jest możliwe... - Dlaczego? Mam wrażenie, że te wszystkie "mroczne" i "straszne" skojarzenia biorą się także stąd, że wielu krytyków i filozofów latami tak interpretacyjnie nadmuchało tę książkę, zastanawiając się, ile jest w niej talmudyzmu, a ile totalitaryzmu, a ile jeszcze czegoś innego.

Więc jak widzisz Józefa K.?

- Józef K. - być może dla niektórych paradoksalnie - kojarzy mi się z kimś takim jak Woody Allen, czyli z bardzo współczesną neurasteniczną postacią. Myślę, że takie poczucie winy, lęk, podejrzliwość, które nosi Józef K., jest bardzo allenowskie i tkwi w każdym z nas, bez względu na system - totalitarny albo niedawne czasy PIS-u czy jakiekolwiek inne. Wystarczy je uruchomić, mówiąc do jakiejś osoby: "hej, widziałem, co zrobiłeś!". Oczywiście, z założeniem, że nie mówisz jej, co masz na myśli, ale ta osoba ma już co najmniej kilka przypuszczeń, w jakiej sytuacji ją widziałeś. Zaczyna się ciebie bać, bo nie wie, co tak naprawdę o niej wiesz.

To po ponad roku przerwy pierwsza twoja główna rola na scenie.

- Chce odpocząć od kina. Skupić się na teatrze.

Jesteście w tym samym wieku - ty i Józef K. macie po 30 lat. To rola legendarna - wcześniej grali go Roman Wilhelmi, Jan Nowicki...

- Nie obarczałem się czytaniem miliona materiałów na temat adaptacji, opisów ról innych aktorów, rozkładania na części tej książki. Mnie przede wszystkim interesuje człowiek.

Człowiek, który...?

- ... który jest postawiony wobec faktu: ktoś go oskarża nie wiadomo o co, wciąga w proces, z którym nie umie sobie poradzić, ale mimo to przyjmuje rolę, jaką ktoś mu przypisuje. Może ma nieczyste sumienie albo podejrzewa, że ma... Krótko mówiąc, daje się wmanewrować innym ludziom w kompletną zmianę swojego życia - niemal "areszt domowy". Ale on daje się im wmanewrować pozornie i pozornie to inni ludzie zabierają mu wolność. Pozornie, bo dla mnie ciekawe jest pytanie, czy on kiedykolwiek był wolny, skoro był zniewolony mentalnie. Być może bowiem wydawało mu się, że żył i wydawało mu się, że był wolny... Żyje w przekonaniu, że doszedł do wszystkiego tylko dzięki własnej pracy, nikomu nic nie zawdzięcza, że jest sam, że sam przebijał się przez to życie. Jest bardzo egocentryczny - za nic i za nikogo nie jest odpowiedzialny, choć samemu sobie wydaje się szalenie odpowiedzialny, bo przecież pracuje w banku, ma dobrą posadę, gdzie musi perfekcyjnie wykonywać swoje obowiązki. Ale tak naprawdę za nikogo nie odpowiada - nie ma dzieci, nie ma rodziny, nikim nie musi się opiekować, nikogo nie kocha, nie jest pewne, czy w ogóle wie, co to jest miłość. I tak naprawdę ten "proces" zmienia znaczenie - sprawia, że Józef K. otwiera oczy. Przez to, że zaczyna wszystkich dookoła podejrzewać, zaczyna się im po raz pierwszy... dokładniej przyglądać, zauważać, że w ogóle są wokół niego ludzie. Dopiero wtedy zauważa, że w pensjonacie, w którym mieszka od Miku lat, żyje ktoś jeszcze. Wcześniej miał jedynie relacje z panią Grubach, ale głównie dlatego, że kiedyś pożyczył jej pieniądze, co zresztą bardzo mu się podoba, bo w ten sposób uzależnił ją od siebie... Ten proces go uczłowiecza.

Mam wrażenie, że takich Józefów K. widzę codziennie idących w garniturach ulicami centrum Warszawy...

- Jeśli mówimy o psychice bohatera, to nasze przedstawienie jest jak najbardziej współczesne, choć nie będzie w nim Józefa K. z telefonem komórkowym czy iPodem.... W świecie singli, ludzi, którzy są przez całe życie samotni, żyją chwilą, interesują się tylko pieniędzmi, karierą, "Proces" może być bardzo aktualny.... Ta książka jest tak dobrze napisana i uniwersalna, że jeżeli ja to teraz gram, mając 30 lat, czyli tyle, ile Józef K., to musi być opowieść o współczesności, o dzisiejszym zagubieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji