Artykuły

Ogień uczuć

"Walkiria" w reż. Hansa-Petera Lehmanna w Operze Dolnośląskiej we Wrocławiu. Oglądała Magdalena Talik ze Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej.

Kolejna superprodukcja Opery Dolnośląskiej "Walkiria" nie była może widowiskiem porażającym, ale po raz kolejny udowodniła, z jaką silą może działać sztuka Wagnera. Tylko temperatura w Hali Ludowej była odwrotnie proporcjonalna do ognia uczuć na scenie.

Trzeba bowiem przyznać, że historia miłosna brata i siostry -Zygmunda i Zyglindy, nawet jeśli moralnie dwuznaczna, ma cudowną oprawę muzyczną, podobnie zresztą jak wątek Wota-na i jego ukochanej córki Brunhildy.

Wszystko w imię miłości

Wrocławską inscenizację cechuje humanizm. Nie oglądaliśmy w Hali Ludowej wielkich bogów, tylko miotanych sprzecznymi emocjami ludzi, którzy zmieniają decyzje, działają impulsywnie, popełniają błędy. Wszystko w imię miłości.

Ten, kto spodziewał się futurystycznej oprawy, mógł się trochę rozczarować. Waldemar Zawodziński, który projektował dekoracje, pozostawił elementy sceniczne, które oglądaliśmy już w "Złocie Renu". Nie było zresztą potrzeby wprowadzania wielu zmian. Uwaga widza jest bowiem skoncentrowana w "Walkirii" głównie na postaciach dramatu. A każdy ze śpiewaków, który w jakikolwiek sposób zetknął się w swojej karierze z Wagnerem, przyzna, że śpiewanie dużych partii w jego dramatach jest dla głosu wyjątkowo forsowne.

Wotan walczył z głosem

Doskonale poradziła sobie z partią Zyglindy młoda Ewa Vesin. Podobno do tej roli przygotowywała się od roku. Widać, że jej praca nie poszła na marne. Z przyjemnością słuchało się też jej duetu z Zygmundem, w którego partii udanie zaprezentował się Oleg Balashov, solista z Sankt Petersburga. Jego Zygmund był czułym kochankiem i prawym, dzielnym wojownikiem.

Najbardziej kontrowersyjny wydawał się duet Wotan (Johann von Duisburg) i Brunhilda (Ursula Prem). Duisburg -na, można było się już poważnie niepokoić, bo śpiewak miał problemy z głosem. Udało mu się dotrwać do końca przedstawienia, choć kosztem ostatniego aktu. Wynagrodził to stroną aktorską kreacji. Jego Wotan był od pierwszego aktu postacią bardzo przemyślaną. To nie był bóg Wotan - nieposkromiony władca. To raczej dobry ojciec, udręczony nakazami boskimi człowiek. Kreująca Brunhildę Ursula Prem, mimo dobrego wejścia w II akcie, potem śpiewała nierówno.

Obserwowanie zmagań aktorskich wymagało natomiast od melomanów nie lada poświęceń. Scena jest olbrzymia i mimo że zbliżenia postaci obserwować można było na dwóch telebimach, sporą uwagę trzeba było również poświęcić czytaniu tekstu z elektronicznego tłumacza.

Orkiestra pod batutą Ewy Michnik grała bez zarzutu, choć legendarny motyw "jazdy walkirii" otwierający III akt miał w sobie za mało drapieżności.

Kiedy brat kocha siostrę

Niektórzy wchodząc do Hali Ludowej dyskutowali o tych "nieszczęsnych pięciu godzinach z okładem", które przyjdzie im spędzić na spektaklu. Ale w przerwach mówiono już tylko o bohaterach "Walkirii". Jedna pani przekonywała nawet drugą: "No dobrze, ale wiesz... brat z siostrą?". To dowodzi tylko, jak nośna jest nadal tematyka dramatów Wagnera. Dotyka w końcu bardzo ludzkich spraw. Potrawą niespodzianką Roberta Makłowicza, podawaną w przerwie spektaklu, okazała się cielęcina w białym winie. Chętni nie zabijali się o porcje, bo w stosunku do pierogów przebicie cenowe było trzykrotnie wyższe. Oblężenie przeżywały natomiast stoiska z kawą, bo temperatura w hali była odwrotnie proporcjonalna do temperatury uczuć na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji