"Blaszany bębenek" historią lokalną?
Nie mamy, jak pisze pani Kyzioł, w repertuarze ani jednej sztuki amerykańskiej (jest jedna kanadyjska). Przed napisaniem takiego tekstu należałoby się trochę zorientować w tej materii. A z tego co pamiętam, pani redaktor była w Gdańsku tylko na "Lilii Wenedzie" i "Grupie Laookona". Poza tym nazwanie "Blaszanego bębenka" literaturą lokalną jest ogromnym nadużyciem - Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku komentuje tekst "Sceny z życia teatrów", który ukazał się w ubiegłym tygodniu w tygodniku Polityka.
"Obok kameralnych sztuk psychologicznych można tu też zobaczyć przedstawienia śmielej eksperymentujące z formą, co lepsze z rodzimych produkcji dramatycznych, trudniej za to będzie znaleźć w repertuarze farsę". O jakim teatrze mowa? Tak krytyk Aneta Kyzioł pisze o gdańskim Wybrzeżu. Jej tekst "Sceny z życia teatrów" ukazał się w zeszłotygodniowym numerze tygodnika "Polityka" (nr 10/2008). Artykuł jest próbą zdiagnozowania sytuacji w teatrach w całym kraju.
Wybrzeże zostało przez Kyzioł umieszczone w grupie scen starających się "pogodzić gusta szerokiej widowni z oczekiwaniami głodnej nowinek młodej inteligencji i studentów". "Orzechowski z kolei stawia na historie lokalne, jak Miasteczko G. Michała Walczaka, czy adaptacja Blaszanego bębenka w rocznicę urodzin Güntera Grassa - mają urozmaicić repertuar złożony głównie ze współczesnej zachodniej (szczególnie amerykańskiej) dramaturgii" - czytamy dalej. W tabelce "Ruch na scenie", towarzyszącej tekstowi, Teatr Wybrzeże znalazł się w rubryce "W dół", obok m.in. warszawskich Rozmaitości czy Teatru Ateneum.
Rozmowa z Adamem Orzechowskim*:
Mirosław Baran: Miał pan w ręku ostatni numer "Polityki"?
Adam Orzechowski: Nie miałem. Ale domyślam się, że chodzi panu o tekst Anety Kyzioł. Oczywiście go znam.
I co pan o nim sądzi?
- To nieporozumienie. Nie mamy, jak pisze pani Kyzioł, w repertuarze ani jednej sztuki amerykańskiej (jest jedna kanadyjska). Przed napisaniem takiego tekstu należałoby się trochę zorientować w tej materii. A z tego co pamiętam, pani redaktor była w Gdańsku tylko na "Lilii Wenedzie" i "Grupie Laookona". Poza tym nazwanie "Blaszanego bębenka" literaturą lokalną jest ogromnym nadużyciem.
Może jednak tekst w "Polityce" jest objawem postępującego braku zainteresowania ogólnopolskiej krytyki Teatrem Wybrzeże?
- To pana teza. Ja nie zauważyłem żadnego odpływu ogólnopolskich krytyków z Wybrzeża. Jasne, że nie przyjeżdżają oni na każdą premierę i nie z każdej piszą recenzje. O tym decydują różne rzeczy, nie tylko artystyczne. Mam wrażenie, że jednak o Teatrze Wybrzeże w mediach ogólnopolskich się pisze. I to częściej niż choćby o niektórych teatrach warszawskich...
* Adam Orzechowski - reżyser, dyrektor Teatru Wybrzeże.
Na zdjęciu: "Blaszany bębenek", Teatr Wybrzeże, Gdańsk 2007 r.