Artykuły

Lecą łabędzie

- Gramy w planie żywym, ponieważ ja nie jestem specjalistą od lalek. Jestem reżyserem dramatu i ewentualnie tworzę z aktorem w masce - mówi reżyser JERZY BIELUNAS przed premierą "Dzikich łabędzi" w lubelskim Teatrze im. Andersena.

Andrzej Molik: Teatr im. H. Ch. Andersena wznowił niedawno "Olbrzymy", spektakl wyreżyserowany przez Pana. Jutro premiera "Dzikich łabędzi". Co Pana tak w nich ujęło?

Jerzy Bielunas: To baśń nieskażona cywilizacją, magiczna, prosta, z bardzo klarownym przesłaniem.

Bohaterka - Eliza grana przez bardzo dziewczęcą Annę Habę, studentkę IV roku wrocławskiej uczelni, dla której jest to przedstawienie dyplomowe - doznaje wielu ciosów, ale dzięki pomocy innych i własnej wytrwałości zwycięża. Jest w tej baśni nieuwspółcześniona symbolika grozy, odrzucenia, pamięci i lęku o najbliższych i to jest dzieciom potrzebne. Wiedzą, że wszystko dzieje się na niby, a jednocześnie - budują własne skojarzenia. Utrwala się w nich przeświadczenie, że z każdej sytuacji znajdzie się wyjście.

Znowu, jak w "Królowej śniegu" wszystko zaczyna się od złej macochy.

- Zła macocha zamienia braci w łabędzie, a potem wygania Elizę, więc jej cierpienie jest podwójne. Traci dom, a nie chce być sama, więc pragnie znaleźć braci. Ale oni są doświadczeni przez los, potrzaskani i tylko od Elizy zależy, czy wrócą do zdrowia, do szczęścia. To "Królowa śniegu" do kwadratu. Dużo groźniejsza. Gerda ratuje Kaja, a Eliza musi pokonać dużo więcej przeciwieństw. Ponieważ jest dobra, ofiarna, a przede wszystkim konsekwentana, więc jakoś to się udaje. Lekcji Elizie udziela morze. Tłumaczy jej ono, że nawet bardzo wielkie skały z czasem zostaną skruszone na piasek i że woda - z pozoru delikatna i miękka - z uporem o nie uderzając, okaże się silniejsza. Po tej lekcji Wróżki Wody, dziewczynka postanawia być konsekwentna. Wszystko - i to jest podstawowe przesłanie dla dzieci - robi dla pracy i poświęca się dla innych. To próba trudnej miłości. Nie ma tu tak modnego dziś egoizmu, egocentryzmu.

W inscenizacji "Olbrzymów", wznowionych niedawno, zastosował Pan wielkie maski. Jaką formę przybierze ten spektakl?

- Łączę żywy plan aktorski z animacją. W Andersenie jest malutka scena, nie ma zapadni i wyciągów. Trzeba było trochę poczarować. Najtrudniejsza okazała się przemiana rycerzy w łabędzie i na odwrót. Nie zdradzę, jak wygląda, ale starałem się, żeby było atrakcyjnie. Bardzo ładną kolorystycznie scenografię przygotowała wielce utalentowana Anna Chadaj, absolwentka warszawskiej ASP.

A jakie lalki zostały wykorzystane?

- Wykorzystujemy formy łabędzi, a w scenie egzorcyzmów pojawiają się miniaturowe kopie Elizy. Jest animacja tkaninami. Jednak generalnie gramy w planie żywym, ponieważ ja nie jestem specjalistą od lalek. Jestem reżyserem dramatu i ewentualnie tworzę z aktorem w masce.

Wspominał Pan o piosenkach. Kto skomponował muzykę?

- Udało się znowu - jak do "Olbrzymów" - pozyskać Tomasza Łuca. Stworzył muzykę stylizowaną na irlandzkie ballady. To mi się wydawało najbliższe estetyce rycerskiej, w jakiej chciałem stworzyć ten spektakl. Tomek przyjeżdżał na próby i piosenki - uparłem się! - będą śpiewane na żywo, bez playbacków, co szczególnie w teatrze animacji jest bardzo rzadkie.

Ale to nie jest musical?

- Broń Boże. Aktorzy śpiewają siedem piosenek, ale to jest jak najbardziej przedstawienie dramatyczne, oparte na grze aktorskiej.

Kto jeszcze gra oprócz wspomnianej Anny Haby?

Wróżkę Wody, jak ją nazwałem, gra Mirella Biel, Wróżkę Rosochatą -Violetta Tomica, Królową i Macochę - Ilona Zgiet. Daniel Arbaczewski wciela się we wszystkich jedenastu Braci, Piotr Gajos gra bardzo dobrze Żabiocha i Ekscelencję, Konrad Biel Księcia, Bodzio Byrski - Lokaja, a Jacek Dragun - Króla i Kata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji