Artykuły

Czekając na pomocną dłoń

"Czekałem na ciebie" w reż. Sylwestra Biragi w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Rozpoczyna się jak w bajce. Na dachu wieżowca spotykają się dwaj nieznani sobie mężczyźni. Jeden młody, ogromnie bogaty, ubrany w najlepsze markowe ciuchy: płaszcz, garnitur, buty. Każdą z tych rzeczy można sprzedać za niemałe pieniądze. Drugi zaś jest całkowitym przeciwieństwem pierwszego: ma wygląd lumpa wyciągniętego ze śmietnika. Brudny, podarte ubranie, zniszczone adidasy, z czego każdy but w innym kolorze i z innej pary, widocznie znalezione w różnych śmietnikach. Wygląda na dużo starszego od tamtego, zniszczona twarz, zaniedbany, nieumyty. Spotkanie jest niezamierzone, panowie nie mają najmniejszej ochoty na swoje wzajemne towarzystwo. Ba, wręcz jeden drugiemu przeszkadza, jeden drugiego chciałby się jak najszybciej pozbyć Zamiast tego, dojdzie do... zamiany ubrań, jak w powieści Marka Twaina "Królewicz i żebrak".

Najnowszą premierę Teatru Druga Strefa "Czekałem na ciebie" można określić jako współczesną wersję powieści Twaina. Tylko że sztuka Tomasza Zaroda nie jest prostym przełożeniem wątku czy nawet fabuły powieści na współczesność i na "dorosłość". U Twaina -jak pamiętamy -przypadkowo spotykają się dwaj chłopcy, którzy urodzili się w tym samym dniu i są niezwykle podobni do siebie. Jeden z nich, Edward, urodzony w rodzinie królewskiej, jest następcą tronu (książę Walii Edward VI) i ma wszystkiego pod dostatkiem. Drugi chłopiec zaś. Tom, urodzony w rodzinie londyńskich żebraków, musi żebrać, by utrzymać rodzinę, matkę, siostry, bo ojciec wszystko przepija. Marzeniem Toma jest, by zostać choć na chwilę królewiczem. I po zamianie ubrań chłopców tak się stanie.

Sztuka Tomasza Zaroda, wyrastająca z inspiracji powieścią Twaina, bierze zeń tylko w pewnym sensie "szkielet" formalny, który nasyca innymi treściami. Wprawdzie ci dwaj bohaterowie to podobnie jak u Twaina dwie różne drogi życiowe, dwa różne losy usytuowane na przeciwnych biegunach. Ale ich biografie są pochodną przemian systemowych, jakie zaistniały w Polsce i jakie nadal się

dokonują. W nowej rzeczywistości jedni łatwo i szybko się wzbogacili, inni zaś ulegli procesowi degradacji społecznej i - co za tym idzie - także degradacji moralnej i osobowościowej. I o tym właśnie jest to przedstawienie. Młodemu (Pierwszy) wszystko układa się doskonale. Jest bogaty i jego konto bankowe wyznacza jego wysoki status społeczny. O nic nie musi zabiegać, o nic nie musi się troszczyć, niczym martwić, wszystko jest mu podane jak na tacy. Przy tym los nie poskąpił mu zdrowia i korzystnej aparycji, co w biznesie też nie jest bez znaczenia. Skoro więc wszystko układa mu się tak doskonale, to dlaczego chce popełnić samobójstwo? W tym celu przecież kupił sobie ten dach najwyższego wieżowca w mieście. Przedtem jędnak postanowił spożyć samotnie na dachu kolację, którą ze sobą przyniósł, i wznieść toast winem (tylko na jaką cześć?). Skąd mógł przypuszczać, że na jego własnym, prywatnym dachu spotka intruza.

Ów intruz (Drugi) zaś, który nie bez trudu pokonał przejścia strzeżone przez ochronę budynku, dostawszy się na dach w tym samym celu, co jego przeciwnik -nie mógł przewidzieć, iż spotka tu kogokolwiek, a już tym bardziej właściciela

dachu chcącego popełnić samobójstwo. Choć wygląda na żebraka, ma za sobą wcale nieżebraczą przeszłość. Byt uznanym psychologiem, któremu wiodło się znakomicie, lecz niestety popadł w nałóg karciany, przegrał wszystko, stoczył się na samo dno i teraz jego największym marzeniem jest umyć się w prawdziwej łazience i przespać się na łóżku w czystej pościeli. Nie zapomniał swojego poprzedniego życia, jego ślad nosi ze sobą w zawiniątku trzymanym blisko serca. To fotografia ukochanej żony, która porzuciła go, gdy popadł w nałóg hazardu. Teraz chce popełnić samobójstwo, bo wydaje mu się, że doszedł do kresu.

Choć tekst właściwie jest połączeniem dramatu serio z elementami komedii, a chwilami nawet groteski, można tu jednak wyłowić głębszy sens. Obaj mężczyźni chcą popełnić samobójstwo. Właściwie dlaczego? Pierwszy, młody, przecież może mieć wszystko, czego tylko zapragnie, a jednak czuje pustkę. Drugi, starszy, jest nieudacznikiem, ale to za mata przyczyna, by odebrać sobie życie. Choć losy i osobowości obu panów są diametralnie różne, to łączy ich jedno: brak nadrzędnej wartości, do której mogliby się odnieść, na przykład wiary w Boga, która pozwala odnaleźć sens życia i zadanie, jakie człowiek ma do spełnienia w swoim doczesnym życiu. Bez względu na status społeczny czy majątkowy. Zamiana ubrań i "chwilowe" bycie kimś innym to cenne doświadczenie. Tylko czy prowadzi do odrodzenia? Tego nie wiemy. Finałowa scena, w której na dachu pojawia się Pierwszy, ubrany znowu elegancko, a chwilę później przybywa Drugi, znowu ubrany w łachmany, mówiąc: "Czekałem na ciebie", właściwie sugeruje, że owa przebieranka nie wydobyła, nie podniosła na stałe "żebraka" z jego upadku. Widzimy, że nadal potrzebuje pomocnej ręki. Czy mówiąc "Czekałem na ciebie", liczy na pomoc bogacza? Miał przecież szansę, swoje "pięć minut", kiedy tamten zamienił się z nim nie tylko na ubrania, ale i na stanowisko służbowe. Dlaczego nie skorzystał z tej szansy? Dlaczego znowu jest bezdomnym lumpem? Wieczny nieudacznik? I jeszcze jedno: czy ponowne spotkanie na dachu obu bohaterów wyzbyte jest już myśli samobójczych? Właśnie tego nie wiemy.

Rolę Pierwszego (bogatego) gra przekonywająco Tomasz Piątkowski, zaś jako Drugi (żebrak) występuje sam autor sztuki, Tomasz Zaród. Aktor świetnie poprowadził swego bohatera, wydobywając z niego niuanse wskazujące na jego przeżycia wewnętrzne, na jego stan ducha podlegający przemianom w trakcie rozmowy z Pierwszym. Dobrze, że reżyser Sylwester Biraga "wyczyścił" pole gry, nie gromadząc w tej przestrzeni niczego, co odwracałoby uwagę widza od dialogów dwójki bohaterów. Chwilami jednak niektórym scenom przydałoby się więcej dramaturgii. No i szkoda, że finał jest tu nijaki, jakby zawieszony w próżni, co sprawia wrażenie niedokończonego przedstawienia wynikającego z niedokończonego tekstu sztuki. No, ale nawet gdyby autor nie miał pomysłu na dobre, przekonywające zakończenie, to przecież reżyser trzyma wszystkie nici w swoim ręku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji