Artykuły

Dolinie Rospudy dałem twarz

- Wbrew pozorom aktorstwo jest trudną sztuką. Łatwo jest grać byle jak i źle. Dobrze zagrać, tak, żeby nie było widać aktorstwa, jest naprawdę bardzo trudno - mówi ARTUR BARCIŚ, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Znany aktor zaczyna zajmować się komentowaniem rzeczywistości. Polityki, spraw społecznych, obyczajów... To z naszą rzeczywistością jest tak źle, czy Pan w pewnym momencie odkrył, że aktorstwo to za mało?

- Wydawało mi się po prostu, że mogę swoją postawą - czy tym, co sądzę o otaczającej mnie rzeczywistości - jakoś pomóc ludziom. W tym sensie, że jeśli ktoś czuje się osamotniony ze swoimi poglądami i odnajduje je w tym, co ja piszę, to może mu być fajniej w życiu. Bo sobie pomyśli - o, ja lubię tego aktora, a on myśli tak samo. Albo, jeśli ktoś myśli zupełnie inaczej, to może zada sobie pytanie - dlaczego on tak sądzi? A jeśli ktoś zadaje sobie pytania, to już bardzo dobrze.

Taki był początek tego wszystkiego. Potem zrobiło się niedobrze - moja konieczność komentowania rzeczywistości zrobiła się nieprzyjemna, bo nieprzyjemnie zrobiło się w kraju. I właściwie nie chciałem już tego robić. Bo gdybym miał pisać to, co myślę naprawdę, to musiałbym być bardzo boleśnie szczery. A wiem z drugiej strony, że są ludzie, pewnie jest ich większość, którzy w ogóle nie chcą wiedzieć, jakie ja mam poglądy. Lubią mnie jako aktora i im to przeszkadza. Na przykład słuchaczom Radia Maryja przeszkadza pewnie, że nie przepadam za ojcem Rydzykiem.

No właśnie, pisał Pan o "pewnym redemptoryście z Torunia" na swoim blogu... Miał Pan jakieś sygnały niechęci?

- Właściwie nie. Wpisy są raczej takie: "po co się pan zajmuje polityką, jest pan takim fajnym aktorem". Czasami były ostrzejsze komentarze. Nie mówię oczywiście o jakichś antysemickich tekstach, na szczęście bardzo rzadkich - trafiają się jakieś takie nonsensy, że mam na imię Artur, a to jest żydowskie imię, i tak dalej.

Takie nonsensy żyją dziś, niestety, dzięki Internetowi.

- No właśnie, to jest Internet, więc nie biorę tego pod uwagę. Zauważyłem, że zaczynam być bardziej postrzegany jak ktoś, kto wtrąca w politykę, niż jako aktor. Mój producent zwrócił mi nawet uwagę, że to niedobrze.

Marketingowo?

- Tak, bo zawsze spadnie oglądalność. Część widzów się zniechęci. Jest taka zasada, że widz nie powinien wiedzieć, jakie aktor ma poglądy. Ale przecież ja to robię, bo mieszkam w tym kraju, obchodzi mnie to, co tu się dzieje, czasami mnie to wkurza. I daję temu wyraz. Mam odpowiednie medium - swoją stronę, www.barcis.pl, która jest odwiedzana. Zakładam, że wchodzą tam ci, którzy chcą się dowiedzieć, jakie mam poglądy. Inni tego nie czytają. Na szczęście wierzę, że teraz nadeszły lepsze czasy - i już nie będą musiał zajmować się polityką.

W tym prezentowaniu własnej opinii jest coś ze starego, XIX-wiecznego etosu polskiego inteligenta, który ma nie tylko obowiązki zawodowe, ale też społeczne. Musi zajmować stanowisko... Jak to jest odbierane w Pana środowisku? Taka postawa nie jest dzisiaj zbyt popularna, aktorzy bardzo dbają o marketing.

- Myślę, że z tym etosem mają panowie rację. Jestem osobą publiczną i mam prawo powiedzieć to, co myślę. A czasami mam wrażenie, że niezabieranie głosu w pewnych sprawach staje się oportunizmem. Z pełną świadomością, że mogę przestać być przez kogoś lubiany, występowałem na przykład na wiecach w sprawie obrony doliny Rospudy, dałem swoje nazwisko i twarz. A ostatnie dwa lata stały się bardziej radykalne i wydawało mi się, że już obowiązkowo trzeba zająć jakąś postawę.

Z Pana tekstów - w Internecie i w prasie - wyłania się ktoś, kto bardzo nie lubi, jak ogranicza się jego wolność czy jak się z niego śmieją za granicą. Ten inteligent już się czuje w Polsce dobrze, czy jeszcze go pewne rzeczy uwierają?

- Na pewno uwiera go dalej wiele rzeczy. Choćby kiedy widzi tę naszą zaściankowość, to, że ciągle jest ogromna rzesza ludzi, którzy po prostu nie chcą spojrzeć na siebie, na nas wszystkich, zakopani w tych swoich nieszczęściach narodowych. Uwiera mnie to, że klęski największe podnosimy wyłącznie do rozmiaru świąt, choć powinniśmy wyciągnąć z tego jakieś nauki. Niestety, część Polaków w ogóle nie przyjęła do wiadomości, że jesteśmy w Europie. Dla nich bycie w Europie jest korzystaniem z dotacji Unii Europejskiej. I to jest wszystko. Nic w zamian nie chcą dać, przede wszystkim nie chcą się zmienić, żeby się dostosować do życia w Unii. Wielu z nich nie było nigdy na Zachodzie, nie wiedzą, jak ludzie mogą żyć, jaka jest wolność, jakie są prawa człowieka.

W "Ranczu", które doczekało się kinowego wydania, stworzył Pan postać Czerepacha, takiego dość obrzydliwego, szczerze mówiąc, szujowatego urzędnika. Czy w tej kreacji nie było trochę zemsty na tych wszystkich biurokratach, z jakimi czasami przyszło się Panu spotkać?

- Rzeczywiście, trochę tej zemsty było. Każdy, kto budował dom, a ja zaczynałem dziesięć lat temu, przechodził gehennę z różnego rodzaju urzędnikami. To nie była trudna rola, przykładów takich ludzi jest na pęczki, czasami zresztą mam wrażenie, że nawet trochę tego Czerepacha przerysowałem.

Czerepach to taki specyficzny, polski typ, czy raczej postać bardziej uniwersalna, figura, która funkcjonuje zawsze i wszędzie, gdy człowiekowi daje się trochę władzy?

- Chyba rzeczywiście dzieje się tak wszędzie, jeśli tylko system pozwala trochę pointrygować. Ludzki charakter ma to do siebie, że albo się chce, albo się nie chce. I jeśli można czegoś nie zrobić, to zawsze znajdzie się do tego powód. I jeśli można przy okazji łatwo zarobić, to wielu z tego korzysta.

Wracając do Pana internetowych felietonów, ostatnio trochę mniej tam polityki. To tylko dlatego, że "układ" rządzący się zmienił?

- W tej chwili realizuję serial pt. "Doręczyciel", w którym gram niezwykle trudną rolę, człowieka upośledzonego umysłowo i absolutnie nie ma czasu na inne rzeczy. Na swej stronie internetowej zdaję jedynie relacje z planu tego filmu, piszę, jak się go kręci, na czym polega nasza praca, opowiadam o tym, co się zdarzyło na planie.

I tam bywają problemy?

- Na szczęście, rzadko. To bardzo profesjonalna ekipa, a problemy zazwyczaj zaczynają się, kiedy na plan wkrada się niekompetencja. Poza tym, atmosfera na planie zawsze zależy od reżysera, a Maciek Wojtyszko jest świetnym reżyserem. Pracujemy bardzo ciężko i mam nadzieję, że wyjdzie nam z tego coś naprawdę wyjątkowego.

A czy mimo tego zapracowania jest jeszcze czas na dyskusje, na przykład o polityce?

- Wszędzie się dyskutuje, w każdej chyba rodzinie znajdzie się ktoś, kto głosował na PiS, i ktoś, kto głosował na PO, czy jeszcze na kogoś innego, jest więc o co się spierać. Nasz kraj jest bardzo podzielony ideologicznie. Podziały są bardzo głębokie i to bardzo źle. Te podsycane konflikty sprawiają, że ludzie zaczynają się kłócić i potem rozchodzą się w złości.

Jaką ma Pan taktykę postępowania, gdy spotyka się Pan z kimś, kto ma zupełnie inne poglądy i bardzo mocno je forsuje?

- Czasami lepiej unikać dyskusji, bo zdarzają się ludzie kompletnie impregnowani na argumenty, których zapiekłość uniemożliwia jakąkolwiek debatę, ale generalnie uważam, że warto rozmawiać. Ja często zadaję sobie pytania. Przyjmuję, że mogę się mylić. Wielu ludzi nie zadaje sobie pytań, bo wydaje im się, że znają już wszystkie odpowiedzi. A czasami warto się zastanowić, zadać kilka pytań, na które trzeba odpowiedzieć przede wszystkim sobie. Najpierw trzeba się nauczyć rozmawiać ze sobą, żeby potem umieć słuchać i rozumieć innych. Uważam, że każdy ma prawo do własnych poglądów, choć nie lubię jak ktoś mnie poucza jak powinienem żyć.

Polityka to w coraz większym stopniu gra, teatr odgrywany przed widownią, czyli elektoratem. Normą stają się szkolenia, które pozwalają dobrze na tej scenie wypaść. Pan, jako fachowiec, łatwo rozpoznaje tych przeszkolonych?

- Bardzo łatwo. Wbrew pozorom aktorstwo jest trudną sztuką. Łatwo jest grać byle jak i źle. Dobrze zagrać, tak, żeby nie było widać aktorstwa, jest naprawdę bardzo trudno.

Dziękujemy za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji