Artykuły

"Łaźnia" w Łodzi

TWÓRCZOSC Majakowskiego, płomiennego poety i autora dramatycznego, to udział w rewolucji zarówno w fazie powstania zbrojne­go, jak i w późniejszym etapie: bu­downictwie socjalizmu. Każde jego słowo, każdy czyn służył rewolucji, bagnetem skierowanym przeciwko jej wrogom był każdy wiersz jego poezji.

Tym też celom podporządkowana była jego twórczość dramatyczna: "uczynić z teatru widowisko, a ze sceny - trybunę..." - to była idea przewodnia dramatów Majakowskiego.

"Chcę, aby agitacja była wesoła, z trzaskiem" - mówił. Wielki ten artysta wiedział, że śmiech, to po­tężna i skuteczna broń, że aby po­konać - trzeba ośmieszyć. Dlatego "Łaźnia", to widowisko "z cyrkiem i fajerwerkiem", ożywione tenden­cje i dowcip. Cięty, chłoszczący, bezlitosny.

CZY więc "Łaźnia", to historia fantastyczna? Bo przecież jest tam jakaś maszyna czasu, jakaś fosforyczna kobieta, przybywająca do nas z epoki komunizmu... Jeśli fan­tastyczna, to tylko pozornie. Maszy na czasu, to - jak mówi sam au­tor - maszyna tempa budownictwa socjalistycznego. A fakt, że plany 5-letnie wykonuje się w cztery lata , to swego rodzaju maszyna cza­su, to "pięcioletni i siedmiomilowy krok w komunizm". Uruchomienie maszyny natrafia na przeszkody ze strony biurokratów. Tak właśnie, jak w rzeczywistości, biurokracja jest przeszkodą w szybszym, pełniejszym zrealizowaniu planów budow­nictwa socjalistycznego, "Łaźnia", to jedyna chyba, dotychczas w dramaturgii rzecz tak bez­kompromisowo i bez reszty, tak o-stro i chłoszcząco obnażająca istotę i źródła biurokratyzmu. Autor czy­ni to poprzez postacie naczdyrdupsa Pobiedonosikowa, jego sekretarza Optymistenki, urzędnika Iwana Iwanowicza, malarza - wazeliniarza Belwedońskiego, reportera Momentalnikowa, czy przewodzącej im postaci Anglosasa Mr. Pond Keatscha. Ich psychiczna przynależność do świata kapitalistycznego, ich burżuazyjne upodobania, zakłamanie, fałsz, karierowiczostwo, obłuda w hurra - rewolucyjnych frazesach, zostały tu zdemaskowane i ośmieszo­ne bez reszty.

Z RADOŚCIĄ należy powitać "Łaźnię" na scenach polskich. I do­brze się stało - tak przynajmniej sądzimy my łodzianie - że począ­tek zrobił właśnie Teatr Nowy.

Mówiąc o wystawieniu "Łaźni" przez Teatr Nowy, nie sposób nie wspomnieć, że jest to przedstawie­nie jubileuszowe w pięciolecie ist­nienia Teatru. "Łaźnia" jest nie­wątpliwie pewnym etapem, etapem poważnym, etapem nie tylko for­malnie kończącym jedną, a zaczynającym drugą, teatralną "pięciolat­kę".

Jeśli minister Sokorski na XIII Sesji Rady Kultury i Sztuki wymienił Teatr Nowy, teatr Dejmka na równi , z teatrami Schillera, czy Axera, jako zespoły o zwartym kolektywie, zorganizowane na zasa­dzie doboru ideowo-artystycznego, to ocena ta była w pełni zasłużona. Ambitny kierownik, ambitny młody zespół, w ciągu pięciu lat szedł konsekwentnie po raz obranej drodze: realizmu, wprowadzania na scenę problematyki społecznej, szczegól­nie aktualnych konfliktów społecz­nych - w treści, poszukiwania no­wych i nowatorskich środków wy­razu artystycznego - w formie.

9 prapremier na 18 premier - to przecież już coś mówi. Takie pozy­cje, jak "Brygada szlifierza Karha- na", "Poemat pedagogiczny", "Nie­zapomniany rok 1919", "Opowieść o Turcji", czy inne, postawiły młody zespół w rzędzie najlepszych w kra­ju.

"ŁAŹNIA" jest niewątpliwie najwyższym z dotychczasowych osiągnięć Teatru. Osiągnięciem zaró­wno artystycznym, jak i ideowo-po­litycznym. Reżyser potrafił wydobyć wszystkie najbardziej istotne mo­menty polityczne, potrafił wydobyć całą ohydę zbiurokratyzowanego światka, a jednocześnie ośmieszyć go.

Zespół aktorski zrozumiał Majakowskiego, zrozumiał jego intencje i założenia. "Łaźnia" jest zagrana doskonale, szczególnie (jak to zwy­kle bywa) jeśli chodzi o postacie negatywne. Znakomicie wykonane role Pobiedonosikowa (Janusz Kłosiński) i Optymistenki, jego sekreta­rza (Edward Wichura) świadczą naj­lepiej jakich aktorów wychował so­bie Teatr Nowy. Sekretarz naczdyrdupsa nie denerwuje się nigdy, jest zawsze pogodny i uśmiechnięty i tylko o ton grzeczniej wita wysoko postawione osobistości, niż wyrzuca za kark niepożądanych petentów. Jest godnym przedsionkiem oazy biurokratyzmu - gabinetu swego szafa. Obwarowany paragrafami i telefonami, urzędujący na wysokim tronie dyrektorskim Pobiedonosikow jest uosobieniem biurokratycznego zła: tępoty, zarozumialstwa, karierowiczostwa i bezduszności.

Jest niewątpliwą zasługą reżysera i wykonawców, że ośmieszone nie­mal do parodii postacie nie działają uspokajająco. I pogodny Optymistenko i tępy Iwan Iwanowicz. (Wacław Kowalski) i służalczy Momentalnikow (Bogdan Baer) i rozwydrzona Madame Mezaliansowa (Maria Białobrzeska) przedstawicielka Biura Współpracy Kulturalnej z Zagranicą, są śmieszni, tępi i ograniczeni, a przecież groźni, a przecież niebezpieczni i wiadomo, że trzeba z ni­mi walczyć, trzeba ich tępić.

Udało się Dejmkowi osiągnąć za­łożenie Majakowskiego. Bohatero­wie sztuki są ożywionymi tenden­cjami, a jednocześnie nie tracą nic z żywych ludzi, nie mają w sobie nic z papierowych postaci. Żyją nie tylko główne postacie dramatu, ży­ją także statyści - kolejka peten­tów do gabinetu dyrektora.

Interesująca inscenizacja, ciekawe kostiumy i dekoracje sta­nowią doskonałą oprawę dla sztuki. Wprowadzenie na scenę Majakowskiego - reżysera (Wojciech Pilarski) zewnętrznie istotnie do złudze­nia przypominającego poetę, jest ciekawą innowacją. Proste, śmiałe dekoracje, pomysłowe posługiwanie się sceną obrotową dla przeniesie­nia widza z sekretariatu do gabine­tu dyrektora, śmiałe kostiumy - jaskrawo - kolorowe, szarfy z tysią­cami procentów biurokratycznych norm, koperty listowe zamiast kie­szeni, nogawki spodni przyozdabia­ne napisami "poufne", "pilne", czy "ściśle tajne", lśniące paragrafy zamiast dystynkcji - to przecież pod­kreślenie charakteru, mentalności tych oficerów biurokracji. To paro­dia, której każdy szczegół zewnętrzny mówi o cechach wewnętrznych bohaterów.

Trzeba tu podkreślić staranność wystawienia, gdzie nie zapomniano o żadnym szczególe, nawet najdrob­niejszym, a podkreślającym charak­ter sztuki.

Przedstawienie "Łaźni" w Teatrze Nowym jest niewątpliwie osiągnieciem na miarę krajową. Dobry to począłek "dejmkowskiej pięciolatki'' i - wierzymy - niegorsze będą dalsze pozycje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji