Artykuły

Wędrówka pełna przygód i znaczeń

"Amelka, Bóbr i Król na dachu" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Mirosława Kruczkiewicz w Nowościach.

Najnowsze przedstawienie Baja Pomorskiego to udana inscenizacja sztuki Dorsta.

"Amelka, bóbr i król na dachu" to, jak dotąd, najlepsze przedstawienie sezonu w Baju Pomorskim, świetnie skonstruowane, brawurowo zagrane, trzymające w napięciu i pełne znaczeń.

Tekst niemieckiego dramaturga Tankreda Dorsta (i jego żony Ursuli Ehler) w wierzchniej warstwie to tradycyjna baśń z przygodami i zakończeniem, w którym zwycięża dobro. Tradycyjna, a jednocześnie będąca "baśnią o baśni", która reprezentowany przez siebie gatunek bierze w nawias. Mamy tu dowcipne aluzje do historii prześladowanych sierotek, królewien (no, tu raczej królewiczów) zamienionych w żaby, dyń, które stają się karetami (albo pałacami), wróżek zamieniających byle co w wykwintne szaty, młodzieńców, których niedobrzy starsi bracia wysyłają w podróż, z jakiej nie powinno się wrócić.

Ale dramat Dorsta to nie tylko zabawa konwencją, to również opowieść o drodze jako dojrzewaniu. Zresztą o dojrzewaniu mówi się tam też wprost, gdy bohaterka spotyka gruszkę, tak dojrzałą, że jeśli jej ktoś nie schrupie, to ona zgnije...

O sierotce Amelce

Do aluzji zawartych w tekście reżyser dodał własne, np. kos, wyśpiewujący przepowiednię dla bohaterów przypomina umalowanego, bezpłciowego Mistrza Ceremonii z filmu "Kabaret" Fosse'a.

Ale nie straszmy dzieci. Mimo wszystkich aluzji czytelnych dla dorosłych, jest to jak najbardziej opowieść dla najmłodszych. Amelka, znajda źle traktowana przez niedobrą macochę i jej córkę, wyrusza na polecenie opiekunki w głąb strasznego lasu, by przynieść stamtąd czarny miód. To, oczywiście, pretekst. Macocha chce się pasierbicy pozbyć, bo kos właśnie wyśpiewał przepowiednię, którą można odczytać jako zapowiedź przybycia księcia, prawdopodobnie szukającego żony. Mruksie, córce jędzowatej Frygi, konkurentka do względów księcia nie jest potrzebna. Amelka wyrusza w drogę, ale miast śpieszyć się, by dotrzeć do celu przed zmierzchem (po zmroku w lesie rządzi sowa urywająca głowy intruzom), co i rusz spełnia prośby różnych dziwnych istot - od wodnej wróżki zaczynając na dorodnej dyni kończąc. Tak nieroztropne a szlachetne postępowanie będzie nagrodzone. Zagadka dziwnych postaci i ptasiej przepowiedni zostanie rozwikłana z korzyścią dla dobrych i na pohybel złym.

Aktorski popis

Paweł Aigner, białostocki aktor i reżyser, pokazał błyskotliwy tekst Tankreda Dorsta w całym jego bogactwie, podkreślając dowcip i nie zaniedbując wartkiego opowiadania przygód bohaterów. Przedstawienie przygotowano w żywym planie. Aktorzy mają na sobie malownicze kostiumy, niektórzy dość groteskowe, inni po prostu zabawne. Te kostiumy czasem się zdejmuje, by pokazać, że nie zawsze jest tak, jak się państwu zdaje. Wróżka na przykład po zdjęciu kostiumu okazuje się mężczyzną, król nosi składaną koronę w kieszeni, więc nikt za króla go nie uznaje, a i końcowe "przywracanie tożsamości" postaciom polega na zmianie strojów. Wielkim atutem przedstawienia są tempo i choreografia, sprawiające, że dość w gruncie rzeczy monotonna wędrówka dziewczyny jest zajmująca. Ale bodaj najmocniejsza strona spektaklu to świetne aktorstwo całego zespołu, który stworzył postaci charakterystyczne, czasem przerysowane, ale przecież zabawne i cokolwiek autoironiczne. Brawurowo zagrała pełna temperamentu debiutantka na toruńskiej scenie, Dominika Miękus w roli nieznośnej Mruksy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji