Artykuły

Machalica na scenie

"Mały światek Sammy Lee" w reż. Anny Kękuś-Poks w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Tadeusz Piersiak w Gazecie Wyborczej Częstochowa.

Teatr ma kasowe przedstawienie, które może stać się hitem w wymianach z innymi scenami oraz nadzieją festiwalową.

"Mały światek Sammy Lee" był skazany na sukces: świetny tekst i sprawdzony wykonawca. Dramat Kena Hughesa z 1958 r. miał już w Polsce znakomite realizacje (ze Zbigniewem Cybulskim czy Romanem Wilhelmim), a i Piotr Machalica - dyrektor artystyczny częstochowskiej sceny - sroce spod ogona nie wypadł. Podczas sobotniej premiery rola go niosła. Trochę improwizował - niektóre gesty wykonywał z wyraźnym przymrużeniem oka w stronę widowni. Bo przecież monodram to jak solówka jazzowa: artysta jest sam na sam z publicznością, która prowadzi go swoimi emocjami.

Jazz gra się zespołowo - w tym wypadku band tworzyła Anna Kękuś-Poks, która potrafiła się bawić dramatycznym pulsem tekstu. Przypomnijmy, że "Sammy" to opowieść o człowieku zmuszonym do zebrania w ciągu dnia znacznej sumy na spłatę długu pod groźbą bandyckiej rozprawy. Jesteśmy więc świadkami gorączkowej krzątaniny bohatera, który stara się to pożyczyć, to zarobić. Jak sam mówi, nigdy w życiu tak się nie napracował.

Na zasłużone brawa wyszli Machalica i Kękuś. Aplauzu nie odebrał za to właściciel cennego głosu - Włodzimierz Szaranowicz - był w tym czasie pod jakąś zagraniczną skocznią narciarską. Czy jego udział w spektaklu jako komentatora z wyścigów konnych był istotny? Na pewno ze względów medialnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji