Artykuły

Żeby nie umrzeć do końca

- Ja bałem się zawsze śmierci zespołu, co i nam groziło. Jedną śmierć Provisorium już przeszedłem. Teraz uważam, że można te procesy złagodzić, nie doprowadzać do tragicznych rozstań, że można budować środowisko, gdzie następują aktorskie i reżyserskie ruchy wewnątrz. Nie ma nic gorszego jak trzymanie się jednej skostniałej formuły - mówi JANUSZ OPRYŃSKI, reżyser, dyrektor Centrum Kultury w Lublinie.

O Teatrze Centralnym, projekcie Centrum Kultury, aby grać regularnie spektakle teatralne jak zawodowy teatr repertuarowy, opowiada Janusz Opryński, dyrektor CK i współtwórca sławnych lubelskich spektakli Provisorium i Kompanii Teatr, takich jak "Ferdydurke" i "Do piachu".

Grzegorz Józefczuk: Skąd wziął się pomysł Teatru Centralnego?

Janusz Opryński: To stara idea, regularności grania zawsze nam brakowało i brakuje. Z różnych powodów, po części dlatego, że Provisorium i Kompania Teatr dużo czasu były w objazdach. Ale teraz, wraz z pojawieniem się w Centrum Kultury Łukasza Witt-Michałowskiego i wraz z niewątpliwymi sukcesami teatrów tańca, stwierdziliśmy, że jesteśmy w stanie wprowadzić na początku jeden, dwa dni w tygodniu regularnego grania teatralnego. Ten pierwszy rok będzie rokiem pilotażowym projektu. W tej chwili możemy mówić o regularności grania spektaklu "Nic co ludzkie" teatru Scena InVitro Witt-Michałowskiego, za tydzień dojdzie nasz "Homo Polonicus", wznowimy również przedstawienia - "Do piachu", "Ferdydurke", "Trans-Atlantyk". Zagrają Lubelski Teatr Tańca i Tomasz Bazan, rewelacyjny tancerz butoh. Są również nowe plany reżyserskie Witt-Michałowskiego, moje i Witka Mazurkiewicza, szefa Kompanii Teatr. Będzie także ruch aktorów. Moim marzeniem jest np. zrobienie spektaklu z teatrem tańca, a wiem, że Witt-Michałowski myśli o spektaklu z Bazanem itp.

Jako dyrektor programowy Centrum Kultury powiem tak: chcemy Centrum Kultury uczytelnić programowo, żeby był to bardzo silny ośrodek sztuk wizualnych i teatru, ale też pewnych działań, które związane są z ulicą, z przestrzenią dużych widowisk, które robi Rafał Koza Koziński z Grzegorzem Rzepeckim, takie jak Jarmark Jagielloński.

Dlaczego teatr o rodowodzie alternatywnym i eksperymentalnym ma regularnie grać? Może niech gra wtedy, kiedy ma coś do zagrania?

- Uważam, że wiele buduje się dzięki regularności. Mieliśmy bolesny przykład, kiedy wróciliśmy ze Stanów Zjednoczonych zadowoleni, gdyż "Ferdydurke" odniosła spory sukces - i myśleliśmy, że od razu, z biegu zagramy w Lublinie pięć razy. Publiczności wystarczyło na półtora spektaklu. Dlatego że nieregularnie graliśmy. Chcemy stworzyć miejsce z regularną ofertą spektakli. Myślimy też, że Teatr Centralny i te nasze podmioty teatralne będą również współprodukowały spektakle. Nie możemy dziś stwierdzić, w jakim kierunku pójdzie oferta Teatru Centralnego, ale już jakimś zwycięstwem jest sam fakt, że mamy środowisko, na bazie którego powstać może coś bardzo ciekawego.

Widzę, że i dla współpracy prowadzonego przez ciebie Provisorium z Kompanią Teatr Witolda Mazurkiewicza nadszedł nowy okres, premiera "Homo polonicusa" zapowiada się bardzo interesująco. A wyglądało, że się rozstaniecie.

- Ja bałem się zawsze śmierci zespołu, co i nam groziło. Jedną śmierć Provisorium już przeszedłem. Teraz uważam, że można te procesy złagodzić, nie doprowadzać do tragicznych rozstań, że można budować środowisko, gdzie następują aktorskie i reżyserskie ruchy wewnątrz. Nie ma nic gorszego jak trzymanie się jednej skostniałej formuły.

O! Starcy i mędrcy awangardy pomyśleli, że ich czas się kończy, zaraz umrą i trzeba coś jednak zrobić!?

- Tak, żeby nie umrzeć do końca! Tak, absolutnie tak! Bo jesteśmy winni tym ludziom, z którymi pracujemy, że to nie może tak się skończyć. Wszyscy złośliwi twierdzili, że my, Provisorium i Kompania Teatr już nie zrobimy spektaklu, bo dochodziły jakieś głosy o kryzysie. Taki moment przyszedł, ale też przyszła potem ożywcza sytuacja. Nie rozstajemy się.

Kto płaci za Teatr Centralny?

- Teatr Centralny opłaca miasto. Oczywiście, ten teatr musi wypracowywać również swoje pieniądze, musi coś zdobyć z jeszcze innych źródeł. Kultura nie może otrzymywać pieniędzy z jednego źródła, bo jak dostaje sto procent z jednego źródła, to rozleniwia się.

Ile kosztuje produkcja spektaklu?

- Zależy którego, myślę, że 30-40 tys. zł to jest granica produkcji. Wiadomo, że musi być racjonalny rachunek ekonomiczny, żeby na przykład gaże aktorskie były pokrywane też z części wpływów.

Chciałbyś mieć w Teatrze Centralnym liczną czy dobrą publiczność?

- I taką, i taką. Ja nie sądzę, że my tutaj dokonamy jakiegoś cudu frekwencyjnego, nie chcemy się mierzyć z Teatrem Osterwy. Ja uważam, że to powinno być zjawisko, które w jakiś sposób przyciąga do swojego widzenia świata. I chciałbym, żeby sala była zapełniona.

Czy kryterium frekwencyjne ma dla ciebie znaczenie? Teatr Osterwy, teatr repertuarowy, rozliczany jest z frekwencji, a Teatr Centralny, również repertuarowy, może eksperymentować, zagrać spektakl nawet dla jednego widza.

- Ja nie jestem rozdymaną instytucją, gram małe, ekonomiczne spektakle. Nie zgadzam się z argumentem, że ja muszę zrobić coś, na co będą przychodzić ludzie. Ja pytam: a czy ludzie nie przyjdą na repertuar ambitniejszy, jeżeli ich się wychowa? Wierzę, że ludzie, którzy przychodzą do teatru i mają zaufanie do twórców, przyjdą i będą się zastanawiać, dlaczego proponujemy im taki teatr. Naszym obowiązkiem jest wychowywać ludzi, proponować pewną formę estetyczną, a nie - ulegać gustom. To uleganie gustom jest najgorsze. Nie tak pojmuję swoje miejsce w obszarze teatru. Ponownie zadam pytanie: czy "Homo polonicus" albo "Czy nic co ludzkie" - to są spektakle przygotowane na zapotrzebowanie lubelskiej czy jakiejkolwiek publiczności? Nie, to są propozycje nadwrażliwych artystów.

Jesteś w komfortowej sytuacji, gdyż wyraźnie po raz pierwszy wzrosły w budżecie Lublina wydatki na kulturę, stąd są i pieniądze na Teatr Centralny. Ci, którzy pieniędzy w konkursie nie otrzymali, protestują, przez co sytuacja staje się trochę paranoiczna, że wszyscy są gotowi coś zrobić, o ile dostaną pieniądze publiczne.

- To nie tak. Ja wcale nie jestem w komfortowej sytuacji. Lecz po raz pierwszy mamy takiego prezydenta od kultury, Włodzimierza Wysockiego, który jest przyjacielem i rozumie kulturę. Mogę z nim się nie zgadzać, nawet się kłócić, ale to on doprowadził do wzrost budżetu na kulturę. Prezydent Adam Wsilewski obiecał w kampanii wyborczej dwukrotny wzrost i będziemy mu o tym przypominać.

Lecz myśmy do tych podwyżek startowali z takiego poziomu biedy, że teraz to zwiększenie wydatków w budżecie miasta wydaje się nam kosmicznym krokiem cywilizacyjnym. Ale w porównaniu do innych miast ten lubelski poziom wydatków na kulturę jest znikomy. Kiedy "Gazeta Wyborcza" organizowała dyskusję o finansowaniu kultury, Rafał Koza Koziński zebrał statystki o finansowaniu kultury w dużych miastach w Polsce. To było straszne, sytuowaliśmy się gdzieś na końcu, za Rzeszowem i Białymstokiem. Więc to obecne zwiększenie wydatków jest wyrównanie tych strasznych dołów finansowych. Ale to nie są góry.

* Janusz Opryński - dyrektor programowy Centrum Kultury w Lublinie, reżyser, szef Teatru Provisorium.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji