Artykuły

Ciemna strona amanta z odzysku

- Teatrów mamy sporo, ale z kolei tam warunki finansowe często są niemal upokarzające i ludzie, którzy tam ciężko pracują, naprawdę żyją na średniej stopie. Muszą szukać innych sposobów zarobkowania - mówi aktor ANTONI PAWLICKI.

Antoni Pawlicki [na zdjęcu z prawej] zabłysnął rolami w "Z odzysku" i "Katyniu". Teraz debiutuje na warszawskiej scenie teatralnej w spektaklu "Hollyday".

Trudno jest być świeżo upieczonym aktorem w Polsce?

- Myślę, że w ogóle trudno być aktorem. To trudny zawód, a w naszym kraju nie jest łatwo, bo mimo pomocy Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej powstaje mało filmów. Przynajmniej w skali europejskiej. Teatrów mamy sporo, ale z kolei tam warunki finansowe często są niemal upokarzające i ludzie, którzy tam ciężko pracują, naprawdę żyją na średniej stopie. Muszą szukać innych sposobów zarobkowania. Pojawiają się pokusy zagrania w serialach, które oczywiście bywają dobre, ale często nie stawiają przed aktorem dużych wymagań. Mnie osobiście jakoś się powodzi i dziękuję losowi, że nie muszę iść na kompromis sam ze sobą i występować w rzeczach, które nie przynoszą satysfakcji, ale dają pieniądze. W tej kwestii jakoś sobie radzę.

Zatem jakie cechy powinien posiadać młody aktor, by dać sobie radę?

- To trudne pytanie. Ważne jest, by myśleć, że ten zawód będzie się uprawiać przez całe życie i żeby zaraz na początku nie pójść za jakąś tanią popularnością. Trzeba zastanowić się, jak rozłożyć siły, swoją energię i swój wizerunek na całe życie. Aktorzy często zostają docenieni dopiero po jakimś czasie, dlatego bardzo ważna jest cierpliwość i ciężka praca nad sobą.

Czy w Warszawie łatwiej jest taki sukces osiągnąć?

- Przypuszczam, że tak, ponieważ tutaj powstaje wiele produkcji, jest najwięcej teatrów i najwięcej się dzieje, ale z drugiej strony sporo jest bardzo dobrych teatrów na prowincji. Oczywiście często młodzi aktorzy gonią do Warszawy, bo

tutaj głównie mieści się cały polski show-biznes i pod tym względem jest to ułatwienie, ale należy zadać sobie pytanie: czym tak naprawdę jest ten show-biznes?

Ty debiutowałeś jednak w Poznaniu rolą Romea w "Romeo i Julii"...

- "Hollyday" to mój pierwszy spektakl w Warszawie. Inne projekty przygotowywałem poza stolicą, co nie stanowiło dla mnie problemu, bo przecież mój zawód polega też na podróżowaniu za pracą. Na czwartym roku studiów Janusz Wiśniewski zaproponował mi rolę Romea w swoim spektaklu, a że jest to w końcu ciekawy bohater, pomyślałem sobie: dlaczego nie?

Czy to była Twoja wymarzona rola? W końcu młodzi aktorzy marzą o rolach szekspirowskich...

- Nie mam jakiejś konkretnej wymarzonej roli. Dlatego nigdy nie myślałem o tym, żeby zagrać Romea... Interesują mnie role, który wymagają ode mnie poszukiwań. Kiedy kończyłem studia, marzyłem, by budować różnorodne role, wymagające pracy nad sobą.

Często kreujesz amantów, jak choćby ostatnio w "Katyniu" Andrzeja Wajdy. Czy Twoje emploi to właśnie amant?

- Tak uważają inni, więc prawdopodobnie takie emploi posiadam, ale chciałbym zaznaczyć, że nie tylko takie. Zagrałem kilka postaci, które raczej trudno uznać za amantów, ale nie przeszkadza mi to, że jednocześnie za amanta mogę uchodzić. Nie bronię się przed takim emploi, ale nie chciałbym tworzyć postaci w jednym typie. Chciałbym sprawdzić się w rolach choćby charakterystycznych, po to bym mógł rozwijać się w różnych kierunkach.

Nie masz jednak na swoim koncie prawdziwego czarnego charakteru...

- Jak każdego człowieka, pociąga mnie ciemna strona mocy. Myślę jednak, że uchodzę za dobrego człowieka i to jest na razie eksploatowane przez reżyserów.

Na potrzeby filmu "Z odzysku" uczyłeś się boksu. Czy dla roli jesteś w stanie podjąć każde wyzwanie?

- W aktorstwie pociąga mnie właśnie to, że mogę przybrać czyjąś skórę. Gdy dostałem możliwość zagrania chłopaka, który trenuje boks, niezwykle pociągająca stała się dla mnie możliwość wczucia się w jego sytuację. Jeżeli miałbym zagrać narciarza, pewnie wkręciłbym się w narciarstwo. Są natomiast pewne oczywiste granice poświęcenia się dla roli. Nie wyszedłbym na ulicę i nie strzelałbym do ludzi, żeby dowiedzieć się, jak to jest być mordercą, gdybym dostał do zagrania taką postać. Natomiast często udziela mi się rola, którą przygotowuję. Gdy gram imprezowicza, jak w "HollyDay", zaczynam częściej imprezować, a gdy pracuję nad rolą cichego i skromnego człowieka, po próbie wracam do domu i czytam książkę.

Współpracowałeś z różnymi reżyserami, od Andrzeja Wajdy po Annę Jadowską. Jak, według Ciebie, powinna wyglądać współpraca aktora z reżyserem?

- Najważniejsze, żeby reżyser dokładnie wiedział, o co mu chodzi. Czasem pojawia się problem, gdy aktor zaufa reżyserowi, który nie do końca jest pewien,

W aktorstwo pociąga mnie właśnie to, że mogę przybrać czyjąś skórę - mówi czego chce, i wtedy aktor wypada blado, bo koniec końców to on staje przed publicznością. Dobry reżyser powinien być otwarty na propozycje. Tak jest np. z Andrzejem Wajdą czy Sławomirem Fabickim. I to jest super.

Dopingowałeś "Katyń" w zmaganiach o Oscara?

- Tak, ale domyślałem się, że Oscara raczej nie dostanie z powodu braku dystrybutora w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że chodzi raczej o to, żeby ten film był zauważony na świecie ze względu na temat, który porusza. Sam splendor Oscara nie jest tu najważniejszy.

W tej chwili atwiej zobaczyć Cię na ekranie niż na scenie. Czy "Hollyday" to chwilowa przygoda z teatrem?

- Tak się ułożyło, że to trzecia produkcja teatralna, w której biorę udział. Nie zaplanowałem tego świadomie. Chciałbym pracować zarówno w filmie, jak i teatrze. Wcześniej nie miałem po prostu okazji, by wystąpić w Warszawie.

Kim jest Jim, którego grasz w spektaklu Michała Siegoczyńskiego?

- To postać żigolaka, który zostaje wynajęty przez pewną projektantkę mody, szarą eminencję Nowego Jorku...

Czyli jednak amant?

- Amant inaczej. W końcu został wynajęły do towarzystwa i, ogólnie rzecz biorąc, do robienia wszystkiego. To prosty chłopak, który wywodzi się z biednej dzielnicy i żyje, ślizgając się po rzeczywistości, dopóki nie poznaje Freda, czyli pierwowzoru Trumana Capote'a. To w nim się zakochuje i znajduje dzięki niemu zarówno prawdziwe uczucie, jak i swoje prawdziwe ja. Przy nim nie musi nikogo grać, nie jest już jedynie facetem dobrym głównie do imprezowania i seksu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji