Artykuły

Perełki Marleny Dietrich

Piosenką Marleny Dietrich zdobyłam nagrodę podczas Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie. Obecny recital - złożony w całości z piosenek interpretowanych przez legendarną Marlenę - jest skutkiem propozycji konsulatu austriackiego w Opolu - mówi IWONA KONIECZKOWSKA, przed nowym recitalem "Naprawdę wolicie blondynki?"...

Piosenki z repertuaru Marleny Dietrich śpiewała Pani już w 2004 roku w recitalu "Naprawdę wolicie blondynki?"...

- Tak naprawdę to jeszcze wcześniej piosenką Marleny Dietrich zdobyłam nagrodę podczas Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie. Wykonałam wtedy "Le petit dejeuner" ze słowami Jacquesa Preverta, która spodobała się Wojciechowi Młynarskiemu, przewodniczącemu jury.

I otrzymała Pani Grand Prix.

- Inną piosenkę z repertuary Dietrich "Najbardziej leniwa dziewczyna w mieście" Cole Portera włączyłam do wspomnianego przez pana recitalu. Obecny - złożony w całości z piosenek interpretowanych przez legendarną Marlenę - jest skutkiem propozycji konsulatu austriackiego w Opolu.

Nie boi się Pani zderzenia z legendą?

- Nie, bo ani nie próbuję jej naśladować, ani oddawać własnej fascynacji. Zarazem są to piosenki na tyle inspirujące, bo to kobieta o wielu twarzach, tajemnicza, że uznałam, iż warto postarać się odkryć choć część prawdy o tej, która śpiewała "Ja jestem tylko po to, żeby kochać mnie...". Bo oczywiście wykonuję i ten wielki przebój, kończąc nim recital.

Dietrich w ogóle dostawała piękne piosenki.

- Towarzyszący mi pianista i aranżer Tadeusz Leśniak powiedział krótko: "To są perełki".

Poza piosenkami wprowadza Pani elementy biografii owego Niebieskiego Anioła, jak mawia się o tej artystce, nawiązując do jednego z jej filmów?

- W niewielkim stopniu; jedynie jako rodzaj narracji pomiędzy piosenkami, a opieram się na wydanej niedawno książce "Prawdziwa Marlena Dietrich", którą napisał Gilles Plazy.

Pani niedzielny recital to premiera krakowska.

- Tak, z radością znów pojawię się w mieście moich studiów po roku spędzonym w Gdyni, gdzie grałam w komedii "Szalone nożyczki" w Teatrze Muzycznym. Wędrowałam też do warszawskiej Komedii, gdzie dostałam rolę w spektaklu "Stepping out", w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Ale teraz nie wykluczam, że z uwagi na zmianę pracy mojego męża, Roberta Jończyka, wrócę do Krakowa.

Męża - trenera, kojarzę z klubem Cracovia, a teraz?

- To już nie mnie proszę pytać.

Pani w Krakowie grała w STU, potem w Teatrze Ludowym w "Siostrach Parry" i "Opowieściach jedenastu katów"; występuje Pani też z Piotrem Cyrwusem w "Ławeczce"; wciąż jako aktorka bez etatu...

- Rzeczywiście. Trochę z wyboru, trochę z konieczności. Jednak nie narzekam, choć pewnie marzą mi się nowe wyzwania. I to w repertuarze dramatycznym.

Recital z piosenkami Dietrich, skoro z inspiracji konsulatu Austrii, ma i wersję niemieckojęzyczną?

- Na razie śpiewam głównie tłumaczenia Wojciecha Młynarskiego, po niemiecku wykonuję jedną tylko piosenkę, wolę te francuskie, wszak Marlena świetnie mówiła po francusku...

Pani też spędziła w Paryżu rok, ucząc się również tańca... To cóż, do spotkania w niedzielę o godz. 19 w Cafe Molier na "Piosenkach Marleny Dietrich". A potem może częściej... Czego Pani i sobie życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji