Artykuły

Krew jak woda

"Wiedeńska krew" w reż. Daniela Kustosika w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Znam przysłowie "krew nie woda", które znakomicie oddaje churakrer operetki Johanna Straussa "Wiedeńska krew". O poznańskiej premierze można powiedzieć jedynie: "krew jak woda".

Daniel Kustosik zręcznie przeprowadza publiczność po zawiłościach fabularnych "Wiedeńskiej krwi", co nie jest wcale takie łatwe. O ile w farsach najważniejsze, by aktor nie pomylił drzwi, w które ma wejść, o tyle w tym dziele Straussa najważniejsze jest, by publiczność nie pomyliła się, która pani jest czyją kochanką.

Anna Bobrowska-Ekiert zaprojektowała stosowne kostiumy, które z jednej strony odwołują się do epoki (czasy Kongresu Wiedeńskiego), z drugiej - do czasów nam współczesnych, zwłaszcza kostium Hrabiego Bitowskiego częściowo rodem chyba z sex shopu (notabene bardzo udana rola Dariusza Taraszkiewicza, który powrócił do zespołu Teatru Muzycznego).

"Wiedeńska krew" to seria znakomitych arii, które wcześniej żyły swoim życiem, a dopiero potem zostały połączone w jeden utwór. I to się słyszy, nawet jeśli się nie zna historii powstania tej operetki. Wszystkie one wymagają świetnych głosów, a z tym w Poznaniu bywa różnie. Na premierze publiczność usatysfakcjonowali przede wszystkim panowie: Włodzimierz Kalemba jako minister Ypsheim-Zindelbach, Maciej Ogórkiewicz - służący Józef i Tomasz Garbarczyk -Hrabia Zedlau (gościnnie).

Największe pretensje można mieć do pań. Przynajmniej niektóre zostały obsadzone wbrew swojemu emploi. A wtedy trudno uwierzyć w sceniczną prawdę operetki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji