Artykuły

Trochę inna baśń

"Amelka, Bóbr i Król na dachu" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Magdalena Janowska w Gazecie Pomorskiej.

Okrutna macocha, dobra i zła siostra, straszny ciemny las i mnóstwo przygód, a po wszystkim happy end. Brzmi znajomo?

"Amelka, Bóbr i Król na dachu" - najnowszy spektakl teatru Baj Pomorski zawiera cały wachlarz elementów znanych nam z przeróżnych bajek i baśni. Nic dziwnego - autor dramatu, Tankred Dorst, wykorzystał w swojej sztuce motywy baśni reńskich. Jednak to, co na scenie prezentuje nam zespół toruńskiego teatru prowadzony przez reżysera Pawła Aignera, znacznie odbiega od naszych przyzwyczajeń i wyobrażeń. Igra też z konwencją baśni. Zamiast naiwnej historii z oczywistym morałem, otrzymujemy kolorową mieszankę wybuchową: barwny korowód niejednoznacznych postaci, dużą dawkę dobrego humoru i ciekawie wykreowane karykatury nas samych.

Fabuła nie jest wprawdzie szczególnie oryginalna, ale - głównie za sprawą świetnych kreacji aktorskich - przez cały spektakl pozostaje interesująca, wciągająca.

Na duże uznanie zasługuje obsada spektaklu. Reżyser doskonale dobrał aktorów do ról, które im powierzył. Sprzeciwu nie wzbudza nawet Jacek Pysiak, który wcielił się w postać wróżki Lulejki. Zespół grał równo i... zespołowo, nie wykazując gwiazdorskich zapędów. Każdemu z aktorów udało się stworzyć ciekawą kreację - zupełnie nieszablonową lub prześmiewczo typową. Świetnie wypadła Anna Katarzyna Chudek w roli soczystej Gruszki poszukującej kogoś, kto w chwili jej największej dojrzałości zechce ją nadgryźć. Doskonale zagrała Dominika Miękus (nowa aktorka Baja Pomorskiego)- jej przerysowana, groteskowa Mruksa jest w każdym calu zła i odpychająca.

Kolejnym atutem przedstawienia jest scenografia zaprojektowana przez Magdalenę Gajewską.

Wykreowana przez nią przestrzeń jest wieloznaczna i wielofunkcyjna: jest domem, kurnikiem, dachem, drzewem, lasem. Jest najbliższym, dobrze znanym otoczeniem Amelki, a jednocześnie obcym i strasznym nieznanym Szepczącym Lasem. Efekt tej niejednoznaczności twórcy spektaklu osiągają głównie dzięki grze świateł. Zbudowana z małych drewnianych deseczek i z kilku podestów prosta scenografia znika dopiero w finale przedstawienia. Wówczas w głębi sceny pojawia się piękne złote drzewo - symbol szczęści i dobrobytu, które czeka wszystkich pozytywnych bohaterów (okrutna macocha i zła siostra dawno już "rozpękły się na sto tysięcy kawałków").

I jak zapowiadał reżyser, to przedstawienie nie tylko dla najmłodszych. Ich z pewnością oszołomi sceniczny świat, pełen magii i przygód. Dorosłych zachwyci groteska i pochłonie wieloznaczność. Zapewne wielu w bohaterach odnajdzie trochę siebie, innym spokoju nie da tajemnicza postać Kosa. A jeśli w kimś spektakl nie zasiał ziarna refleksji, zastrzeżeń technicznych i formalnych wzbudzić w nim też nie powinien.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji