Artykuły

Między prawdą a złudzeniem, brak mi Ciebie

Reżyser chyba za bardzo starał się uwydatnić to, co w tekście jest dopowiedziane dopiero w finale, a mianowicie - że wszystkie sytuacje były zainicjowaną przez Alice grą, kalkulowanym i na bieżąco modyfikowanym scenariuszem, który stopniowo wymyka się spod kontroli - o "Bliżej" w reż. Redbada Klijnstry w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Głównym tematem spektaklu jest motyw teatralizacji relacji damsko-męskich. Już sama przestrzeń jest do bólu prowizoryczna. Ściany ze sklejki, prospekt nieba (jak tapeta z Windowsa), kanapa, krzesła, kwadratowy, niewielki podest; w głębi, na podwyższeniu - czasami odsłaniania - równie prowizoryczna scena wewnętrzna; kilka rekwizytów: kubek, czajnik, zawieszony nad głowami postaci okrąg z choinkowych światełek. Wszystko tu można przestawić, przesunąć, dostosować do potrzeb kolejnej sytuacji. Przestrzeń ta bez problemu może być mieszkaniem, galerią, klubem ze striptizem. Jej modelowaniem zajmują się sami aktorzy, którzy między scenami przenoszą rekwizyty, przesuwają prospekty - przystosowując sobie scenerię do kolejnych miłosnych intryg.

Teatralności tej przestrzeni towarzyszy bowiem jawna sztuczność aktorskich kreacji. Czwórka bohaterów: pisarz Dan (Marcin Sianko), jego muza - młoda striptizerka Alice (Anna Cieślak), fotografka Anna (Dominika Bednarczyk) i dermatolog Larry (Radek Krzyżowski) prowadzą ze sobą miłosne gry, w których przyjmując różne maski i role wymieniają się partnerami, stosując, czasem bardzo brutalne manipulacje. Postaci stanowią w spektaklu przerysowane karykatury ludzi, a ich zachowanie jest tak zimne i teatralne, że właściwie trudno uwierzyć, że starają się być wiarygodni. Prym wiedzie Alice, która wręcz epatuje rolą infantylnej uwodzicielki. Ubrana w krótką, dżinsową spódniczkę i kabaretki oraz skąpą bluzeczkę - jest głośna, gwałtowna, nachalnie uwodzicielska. Anna - jest jej przeciwieństwem. Ubiera się "po męsku" - w garnitury, spodnie z kantem i białe koszule, jest szorstka i zimna. Dan, jak i Larry - choć teoretycznie różni ich wszystko - są do siebie podobni. Obaj lawirują między Anną a Alice - za miernik łączącego ich uczucia uważają jakość seksu. Wymieniają się rolami - w zależności od tego, który z nich jest aktualnie z Anną. Wszyscy, choć wciąż zmieniają partnerów i grane przez siebie role, prawie nigdy nie odsłaniają swoich twarzy. Alice - z czasem poważnieje i staje się coraz bardziej buntownicza; Anna wpada w wir kolejnych zdrad, przypłacając to depresją; Larry z naiwnej ofiary przemienia się w okrutnego gracza; Dan - odwrotnie - z prowokatora i amanta zmienia się w żałosnego słabeusza. Jednak w żadnej z tych kreacji nie wydają się prawdziwi. W większości scen spektakl przypomina bowiem symulację komputerową. Alice tańcząca w wojskowych ciuchach i blond peruce na małym podeście oświetlona snopem światła - przypomina postać z gry. Natomiast kolejne, pozbawione emocji sceny między parami - przywodzą na myśl "Simsy". Nawet sceny potencjalnie dramatyczne stają się pustymi układami. Na przykład rozmowa Anny z Danem, w której kobieta opowiada o spotkaniu z Larrym i przyznaje się do zdrady przeplata się ze scenami z relacjonowanej sytuacji. Mimo, że w finale Anna siedzi ściśnięta między dwoma kochankami - wewnętrzne napięcie tego układu nie wybrzmiewa - pozostaje on jedynie pustą konfiguracją pozbawionych emocji ludzi.

Z czasem jednak ta forma zdaje się rozpadać, a na wierzch wychodzą czysto ludzkie uczucia: samotności, zazdrości, potrzeby i jednocześnie niemożności bliskości. Sceny, gdy Alice słuchając wyznania Dana o jego romansie z Anną, je łapczywie galaretkę; lub inna, gdy Larry wraca do domu z delegacji bojąc się przyznać do zdrady - próbuje zagadać zmieszanie - są momentami autentycznie dotkliwymi, przejmującymi. Zaraz jednak przybierają formę powtarzalnej kliszy - teatralnego chwytu - zaczerpniętego z jakiegoś innego przedstawienia. Może być to znak niemożliwości osiągnięcia choć namiastki autentyczności. Jednak w rzeczywistości sceny tracą przez to siłę oddziaływania, a teatralne klisze zacierają bolesność doświadczenia bohaterów.

Ciekawie pomyślany jest finał przedstawienia, w którym Dan i Anna oglądają amatorski film z pierwszego spotkania Alice i Dana. Zabieg ten spiętrza poziom fikcji, jeszcze mocniej podkreśla płynność granicy oddzielającej ją od rzeczywistości; podważa również wiarygodność całej opowiedzianej na scenie historii. Pomysł ten nie zostaje jednak do końca wykorzystany, bo w kontekście całego spektaklu - pełnego różnych teatralnych cytatów - nie wybrzmiewa i pozostaje jedynie formą ożywiającą i dopowiadającą fabułę oraz różnicującą środki teatralne.

"Bliżej" w Teatrze im. J. Słowackiego jest spektaklem ciekawym. Role (zwłaszcza kobiece) są wyraziste, muzyka i światło dobrze punktują przejścia między poszczególnymi - często zupełnie od siebie odrębnymi - scenami. Problem w tym, że reżyser chyba za bardzo starał się uwydatnić to, co w tekście jest dopowiedziane dopiero w finale, a mianowicie - że wszystkie sytuacje były zainicjowaną przez Alice grą, kalkulowanym i na bieżąco modyfikowanym scenariuszem, który stopniowo wymyka się spod kontroli. Sytuacja ta w spektaklu przez swoją jaskrowość - traci wewnętrzne napięcie, a postaciom odbiera rys osobisty. W rezultacie przedstawienie przypominające grę "The Sims" - przez większość czasu nie wywołuje żadnych emocji - nawet poczucia niesmaku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji