Artykuły

Szkoła im. Wassersteina

"Żyd" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Stanisław Bubin w Polsce Dzienniku Zachodnim.

W spektaklu "Żyd", którego prapremierę wystawił w sobotę 16 lutego Teatr Polski w Bielsku-Białej, nie wystąpił żaden Żyd. O Żydach tylko się mówiło. Ściślej, mówili Polacy.

Sztukę napisał Artur Pałyga, bielszczanin. Jest ona pokłosiem warsztatów teatralnych, zorganizowanych przez Tadeusza Słobodzianka i jego Laboratorium Dramatu.

W miasteczku gdzieś w Polsce, w salce gimnastycznej, Dyrektor (świetna rola Kazimierza Czapli) oznajmia gronu pedagogicznemu, że z Tel Awiwu przyszedł e-mail: do tej starej szkoły chce przyjechać Żyd ze swoim synem, dawny uczeń i mieszkaniec tej miejscowości. Jeden z nielicznych ocalałych z Zagłady i powojennych pogromów. Przedstawiciel zamieszkującej miasteczko przed wojną licznej, przeszło 50-procentowej społeczności żydowskiej. A dziś pisarz izraelski, autor nostalgicznych wspomnień.

Cwany Dyrektor upatruje w wizycie Mosze Wassersteina i jego syna Davida szansę dla szkoły. Mają ją zamknąć i zburzyć, lecz może Żyd do tego nie dopuści. Może w ramach nowej poprawności politycznej, w świetle kamer TVN, tak mówi, Żyd ofiaruje szkole na remont 30 tys. dolarów. Takiej kwoty potrzebuje Dyrektor. I dodaje, że przecież to dla Wassersteina żaden problem, wszak Żydzi są bogaci. Wszyscy to wiedzą...

Wszyscy? Ożywają stereotypy, jeden po drugim. W dyskusji na temat gościa biorą udział Polonistka (Jadwiga Gry- gierczyk), Wuefista (Grzegorz Sikora) i Anglistka (Katarzyna Skrzypek); po lekcji katechezy dołącza do nich pulchny, rumiany Ksiądz (Tomasz Lorek).

To są wszystkie postaci tego przedstawienia, wyreżyserowanego przez Roberta Talarczyka. Scenografia Michała Urbana jest niezwykle oszczędna. Reflektor wyświetla zdjęcia dzieci ze szkolnego tableau, w salce stoją trzy ławki i krzesło. Następuje prezentacja skomplikowanych stosunków polsko-żydowskich na podstawie doświadczeń nauczycieli, zwykłych ludzi tworzących małomiasteczkową elitę. Obserwujemy siebie, Polaków, w zderzeniu postaw i opinii tych pięciorga. Najpierw jest śmiesznie, potem smutno, w końcu opanowuje nas strach.

Cały czas zastanawiałem się, jak odbierają padające ze sceny słowa moi żydowscy współobywatele na widowni. Spektakl, tak twierdzę, stał się wydarzeniem, zwłaszcza w atmosferze trwającej dyskusji o książce Jana T. Grossa "Strach". Jeszcze o nim będzie głośno.

Dyrektor w sztuce Pałygi jest starym aparatczykiem, który objął stanowisko po wypędzeniu Żydów z Polski za Gomułki, w marcu 1968 r. Dzisiaj nie chce tego pamiętać. Wuefista to przedstawiciel młodego pokolenia. Jest silny i chce Polski dla Polaków. Recytuje najgłupsze hasła antysemickie. Mówi, że inni mówią, a on tylko powtarza, że "Hitler złoty nie skończył roboty", więc my musimy.

Anglistka to także młode pokolenie. Twierdzi, że nic nie zrobiła, nic nie chce wiedzieć, marzy o wyjeździe z Polski. Nie przyjmuje do wiadomości, że jej dziadek brał udział w pogromach Żydów, że przywłaszczył sobie ich kamienice, że jej mieszkanie jest kradzione.

No i mamy Polonistkę. Kobietę zgorzkniałą (dobra rola Jadwigi Grygierczyk). Dużo widziała, dużo pamięta, była opozycjonistką, ale boi się mówić głośno. Chowa się w skorupie cynizmu i ironii. Kiedyś nazywano ją "żydowską ciotką". Nieoczekiwanie tym epitetem ciska w nią Anglistka. I uderza ją, aż kobieta upada na ziemię. Brak argumentów zastępowany jest siłą.

Przedstawienie, dzielone dźwiękami dzwonka wyznaczającego czas na przerwy między lekcjami, ewoluuje od komedii i groteski w stronę dyskursu i publicystyki. Widzowie śmieją się, kiedy Dyrektor boi się wypowiedzieć słowa "Izrael" i "Żyd", zastępując je zwrotami "Ziemia Święta", "Judejczyk". Rechoczemy, kiedy grono nauczycielskie rozważa, czy gościa można podjąć koszernym bigosem? Może lepiej chlebem i solą. Czy chleb jest koszerny? Może więc solą i macą? Wuefiście maca kojarzy się z macaniem. Rzuca dowcip, jaki szyld wywiesić: "Arbeit macht frei". Dyrektor nie reaguje, rozważa, czy osobie "judaistycznego pochodzenia" można podać rękę? Słychać refleksję nawiązującą do marca 68 roku: "Pożegnać się z nimi nie było kiedy, a teraz znowu trzeba witać"...

Po pewnym czasie znikają tony sowizdrzalskie, zaczyna się dramat. Dyrektor wpada na pomysł, by szkole nadać imię Mojżesza Wassersteina. Wybucha panika! Nikt tego wniosku nie zechce zaakceptować. Może lepiej imię Mickiewicza. Albo Bolka i Lolka. Albo Czterech Pancernych i Psa. Każde dobre, byle nie Żyda. Dyrektor nie chce jednak zrezygnować z pomysłu. Chce od Żyda wyrwać pieniądze, bo to jedyny sposób na uratowanie szkoły i miejsc pracy... W opowieściach poszczególnych osób przywoływane są wstrząsające wydarzenia z przeszłości. Lecą kamienie, leje się krew, padają trupy. Autor przed każdym z nas stawia lustro. Każdemu zadaje pytania o pamięć, rozdrapuje rany. Dlaczego braliśmy udział w pogromach, dlaczego ich nienawidziliśmy? Dlaczego antysemityzm kwitnie nadal, choć dawno między nami nie ma Żydów?

Ostrze krytyki kieruje też w stronę Księdza i Kościoła. Ksiądz broni się, zasłania swoją młodością i Janem Pawłem II, przypomina, co mówił polski papież o Żydach. Ojciec Święty modlił się w synagodze. Słowa katechety nie zmienią jednak prawdy. Boi się on swojego proboszcza, który nie lubi Żydów. Dlaczego nie lubi? Nie wiadomo. Nie lubi i już! Młody Ksiądz nie przyjmuje do wiadomości, że Kościół wspierał duchowo aktywnych uczestników pogromów w Jedwabnem, Kielcach, Rzeszowie, Krakowie.

Kiedy bohaterowie sztuki mają stanąć z Żydem twarzą twarz, okazuje się, że wielu rzeczy o nich nie wiedzą. Ale dużo wiedzą o sobie. To, co wiedzą, co boli i jest niewygodne, starają się ukryć i zafałszować, zawinąć w całun hipokryzji. Nauczyciele, wychowawcy naszych dzieci, są tacy sami jak my!

Artur Pałyga nie doprowadza do spotkania z Żydem. Nawet nie wiemy, czy Dyrektor wysłał zaproszenie. Dyskusja trwa, ogłoszona została tylko przerwa, nauczyciele się rozchodzą. My też. Po przerwie ma się odbyć głosowanie imienne.

To wezwanie dla każdego z nas, żebyśmy obudzili sumienia. Trzeba rozsunąć kurtynę milczenia. I pytać: czy wyrażona kiedyś zgoda na moralną zapaść trwa nadal?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji