Artykuły

Mój dzień pracy kosztuje 5 tys. zł.

Legenda polskiej sceny, wielka dama - NINA ANDRYCZ. Nie z każdym umówi się na wywiad. Samo zaproszenie do jej domu nie oznacza jeszcze zgody. Nam Nina Andrycz opowiada, jak weszła do pilnie strzeżonego kręgu gwiazd i... kogo wkrótce zagra.

Aktorka, zawsze wyglądająca nienagannie i olśniewająco, musi najpierw porozmawiać z kandydatem. O literaturze, teatrze... Po dwóch spotkaniach wie, czy dana osoba się nadaje. Ale to ona sama decyduje, o czym będzie rozmowa. Choć ludzie trochę się jej boją, sama siebie uważa za osobę nadzwyczaj spokojną i miłą.

- Debiutowałam w 1935 r. A więc jak łatwo policzyć, w jednym miejscu, na scenie Teatru Polskiego, spędziłam 68 lat. To jest rekord w skali Guinnessa. Niektórzy pytają mnie, dlaczego byłam temu miejscu wierna. A ja

mówię: Bo trafiłam na złoty cudowny okres Teatru Polskiego. W jednym sezonie reżyserowali tam Leon Schiller, Dziunio Wierciński, Juliusz Osterwa i Aleksander Węgierko (, miłość mojego życia. Jedyna.

To tam, po roli Solange w "Lecie w Nohant", weszłam do pilnie strzeżonego kręgu gwiazd. Maria Przybyłko-Potocka, Maria Modzelewska, Janina Romanówna, Maria Malicka. Piątej osoby nie było. Solange grałam dwa lata. To przed wojną, gdzie grało się miesiąc, było nie do pomyślenia! Tuwim wiersz napisał o tej roli. Niestety, zaginął gdzieś w zawierusze wojennej.

Ale gdy wybuchła wojna, to wszystko się skończyło. Miałam wtedy 24 lata.

Dyrektor Arnold Szyftnan zaczął odbudowywać Teatr Polski w 46 roku. Komuniści mieli do niego stosunek wiernopoddańczy A więc cokolwiek Szyfnan chciał, bawełnę, nici, jedwab, w tych czasach biedy natychmiast otrzymywał. Także kobiety, widząc mnie na scenie, wzdychały: "Zupełnie jak przed wojną". Zakładałam sztuczne perły diademy, suknie. 250 razy byłam Marią Stewart, 150 razy Elżbietą, królową Hiszpanii. Izabela Łęcka, królowa salonów, szła 300 razy, czyli ponad 3 lata. Ludzie czasem pytają mnie: Dlaczego tak bardzo chciałam grać królowe? A ja odpowiadam: Ja już tych koronowanych głów miałam dość! Ale i królowa przynosiła teatrowi dochód. Bo tak to już jest, że im w kraju jest biedniej, siermiężniej, tym ludzie bardziej potrzebują królowych na scenie, tej bajki o lepszym życiu.

Aż wreszcie w "Pożądaniu w cieniu wiązów" zagrałam kobietę z prostego ludu i bardzo zmysłową. Zespół celowo przekręcał tytuł i mówił "Pożądanie w cieniu rządu". Józef Cyrankiewicz, mój mąż, cierpliwie to znosił.

W Teatrze Polskim miałam 13. dyrektorów Byli wśród nich dobrzy i lepsi, ale Szyfmanowi nie dorównał nikt. Niestety, kiedy nastał mi 13 dyrektor, postanowiłam odejść. Napisałam list, że dziękuję. Nie godzę się, by teatr żył z wypożyczania pięknego gmachu, a nie ze sztuki. I z dzieci, które przychodzą na "Balladynę", gdy rodzice chcą od nich odpocząć. To już anegdota, ale... gdy odeszłam, w teatrze pękł mur.

Chciałabym zagrać Marlenę Dietricn

W tej chwili jestem wolnym strzelcem. Zrobiłam dwa filmy: jeden dla Elżbiety Potakiewicz - dokument o sobie i fabularny o roboczym tytule "Entree" dla Jacka Bławuta. Spotkałam się tu z Janem Nowickim. Film kręcony był w Domu Aktora w Skolimowie. Za kilka dni rozpocznę pracę nad kolejnym obrazem Krzysztofa Zanussiego. Mamy na razie umowę ustną, ale ponieważ pan Krzysztof jest gentlemanem, to wiem, że to umowa pewna. Film będzie nazywał się "Serce na dłoni". To czarna komedia, a ja gram damę, której niestety przydarzyło się urodzić bandziora.

Piszę też książkę o 21 latach mojego aktorstwa, gdy byłam żoną premiera Cyrankiewicza.

Bardzo chciałabym zagrać umierającą Marlenę Dietrich. Wiele lat nosiłam w torebce, na szczęście, zdjęcie jej nóg. To rola bardzo dla mnie, ale niestety sztuka napisana przez Niemkę literacko jest słaba.

Więc jak widać nie jestem kobietą samotną, opuszczoną. Mam wiele pracy, mój dzień zdjęciowy kosztuje 5 tys. zł. A gdy nie pracuję... Chodzę z adoratorem do kina. Zawsze miałam adoratorów, choć moralnie jestem wdową. Ale o tym w tym wieku nie będę mówić, bo byłoby to niezręczne.

Ludzie pytają mnie, czy wypiłam eliksir młodości. Nie, wypiłam eliksir miłości do pracy, która otwiera oczy na świat, na innych ludzi, która uczy tolerancji. Polecam ten eliksir każdej mojej siostrze. Bo nawet mając warunki Kleopatry, można być przez mężczyznę zdradzoną. Natomiast praca, którą się kocha, nigdy nie zdradzi.

Pyta pani, czy żałuję czegoś w swoim życiu? Niczego nie żałuję. Jeszcze raz

przeżyłabym je tak samo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji