Komedia korporacyjna
- Sukces tej komedii w Hiszpanii czy Niemczech polega na tym, że odnosi się do praktyk korporacji, z czym ludzie spotykają się tam na co dzień. W Polsce duże firmy dopiero pojawiają się w świadomości społecznej - mówi reżyser IRENEUSZ JANISZEWSKI przed premierą "Metody Grönholm" w łódzkim Teatrze Nowym.
Czy można napisać sztukę o rekrutacji pracowników? O rozmowach kwalifikacyjnych? Można, nawet komedię. Na afisz Teatru Nowego wchodzi "Metoda Grönholm" Jordi Galcerana.
Leszek Karczewski: Jak powstała "Metoda Grönholm" Jordi Galcerana?
Ireneusz Janiszewski: Tekst został zainspirowany artykułem w hiszpańskiej prasie, napisanym po odnalezieniu notatek z rozmów przeprowadzonych z kandydatami na kierownicze stanowisko najprawdopodobniej w dużym skandynawskim koncernie. Sukces tej komedii w Hiszpanii czy Niemczech polega na tym, że odnosi się do praktyk korporacji, z czym ludzie spotykają się tam na co dzień. W Polsce duże firmy dopiero pojawiają się w świadomości społecznej.
To jest tekst z kluczem?
- Nie sądzę. Tworzy go zbyt wiele warstw. Pierwsza to humorystyczna, społeczna anegdota. Cztery osoby Ferran (Marek Lipski), Merce (Bogusława Jantos), Carles (Paweł Audykowski), Enric (Łukasz Pruchniewicz) walczą o stanowisko dyrektora ds. marketingu w dużym koncernie, nazwanym przez autora Dekia. Nazwa ta może kojarzyć się z jednym ze znanych koncernów, działających również w Polsce. Ta czwórka zamknięta w izolowanym pomieszczeniu poddawna jest przez firmę Dekia niekonwencjonalnym testom wg metody Grönholma. Naczelna zasada głosi, że kto wyjdzie
- ten odpada. Co jakiś czas w skrytce pojawia się koperta z zadaniami. Pierwszy list głosił, że kandydatów na dyrektora jest tylko trzech - jedna osoba to figurant z działu personalnego. I daje dziesięć minut na odkrycie kto to. Czyli rodzaj Big Brothera?
- Właśnie. Kolejne testy, ocierające się o psychodramę, obnażają osobiste problemy emocjonalne u czestników.
Mam nadzieję, że przez humorystyczne sytuacje uda się pokazać coś głębszego. Bo drugi poziom to kwestia manipulowania człowiekiem przez firmę, kwestia zgody na uczestnictwo w upokarzających testach, kwestia kompromisów dla pieniędzy. Jest jeszcze warstwa psychologiczna. Pytanie o to, na ile manipulacja jest strategicznie związana ze społecznym funkcjonowaniem człowieka. Czy tylko podczas konkursów prezentujemy się innymi, niż jesteśmy, czy też stale działamy w "teatrze życia codziennego",jakby powiedział socjolog Ervin Goffman. Czy jesteśmy w stanie nie angażować się emocjonalnie w te role? Moim zdaniem - nie potrafimy.