Artykuły

Dzień dziecka

"Jeden dzień" w reż. Bogdana Hussakowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Wojtek Kałużyński w Dzienniku - dodatku Kultura.

Katowicki "Jeden dzień" zamienia teatr w codzienność, a codzienność w teatr. Gra przeciwieństwami, zmiennymi tonacjami, psychologiczną niejednoznacznością.

Tytułowy jeden dzień jest prawie taki sam jak inne dni od 10 lat. Ód tak dawna małżeńska para: Sheila (rewelacyjna Ewa Kutynia) i Brian (Andrzej Dopierała) poświęca życie jednemu celowi - heroicznej opiece nad córką. Joe urodziła się z porażeniem spastycznym. Choroba uczyniła z niej niezdolną do nawiązania jakiegokolwiek kontaktu z otoczeniem kukłę. Rodzice są bezradni. Lekarze już dawno pogrzebali ich złudzenia, pogrążyli w pretensjach do losu i siebie samych. Oboje próbują nie zwariować, nie znienawidzić córki i siebie nawzajem.

Sheila rozpaczliwie chwyta się resztek nadziei i całe życie podporządkowuje pielęgnacyjnym rytuałom. Brian tłumi w sobie resztki uczuć do córki, pragnie za to odzyskać uwagę stale zajętej nią żony. Ucieka w błazenadę, kabotyństwo, ale i cyniczne współczucie dla siebie samego. Zagubienie popycha go do dramatycznej, choć i śmiesznie fikcyjnej próby zabójstwa Joe. "Kochanie, właśnie zabiłem nasze dziecko" - oznajmia Sheili. I tyle samo w tym geście okrucieństwa, co rezygnacji w nieustannych próbach wyjścia z cienia. W tym wszystkim jest jeszcze matka Briana - teściowa jak z dowcipów, co zawsze wszystko wie i robi najlepiej. Są też przyjaciele: Pam (Violetta Smolińska) i Freddie (Andrzej Warcaba) - zadowoleni z siebie nuworysze, dla których spotkanie z Joe będzie miało niespodziewany wymiar terapeutyczny.

W tak zarysowanym pięciokącie rozgrywa się dramat napisany przez Irlandczyka Petera Nicholsa na podstawie własnych doświadczeń. Reżyser przedstawienia w Teatrze Śląskim, Bogdan Hussakowski, inaczej niż Andrzej Barański w pokazanym niedawno telewizyjnym spektaklu, nie czyni bohaterów symbolicznymi uczestnikami tragikomicznej psychodramy. Skupia się raczej na złożoności ich psychologicznych portretów, naturalności, z jaką pozy tragiczne zamieniają na komiczne. Wnikliwie obserwuje codzienność trwającego w nieskończoność tego samego dnia. Hussakowski w tekście Nicholsa poszukuje napięcia między prawdziwym cierpieniem a grą. Bo też Sheila i Brian urządzają sobie coś na kształt domowego teatru. Niby przyjmują swe role, a jednocześnie pragnęliby poza nie wyjść. Niby godzą się z losem, a jednocześnie się przeciw niemu buntują, ukrywając strach przed kapitulacją. Hussakowskiemu udało się wydobyć z nich wszystko to, co sami chcieliby ukryć, oszukując siebie samych, siebie nawzajem i cały świat dookoła. A przy okazji uchwycił moment, gdy tragedia staje się śmieszna. Przedziwnie toczy się to przedstawienie. Śmieszne i straszne, celebrowane i naturalne, farsowe i tragiczne, realistyczne i absurdalne, pełne wypowiadanych na głos niepoprawnych myśli wprawiających w konfuzję, ale zarazem i rozumiejącego współczucia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji