Artykuły

Kogo się boicie? Siebie się boicie!

"Bobok" w reż. Grigorija Lifanova w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Niebezpiecznie jest pisać o tym "Boboku". Kiedy tylko pismak siada do klawiatury komputera, słyszy bowiem za sobą, pod sobą, nad sobą, a i w sobie szyderczy rechot Iwana Iwanowicza - było nie było (i z całym szacunkiem) kolegi po piórze.

Cóż, że tamten siadał nad maszyną do pisania? Cóż, że byt wiek XIX, a świat zdawał się (przynajmniej z naszej współczesnej perspektywy) tak oczywisty, jak namalowany realistycznie obraz? Pismacze zmory nie chcą się jakoś zmienić ani o jotę. Zmagał się tedy i zmaga nieszczęsny literat, lubo też pisarzyna czy inny skryba z panoptikum stworów, które można tu nazwać bobokami. A im bardziej się zmaga, tym bardziej widzi, że to zmory ludzkie, lęki codzienne, strachy potoczne wcale nie zarezerwowane na wyłączność dla artystów. Jak je jednak traktować poważnie, kiedy trójkę aktorów aż rozsadza energia i humor? Jak się dręczyć, kiedy oni dopadają te paskudne karaluchowate nieco potwory za pomocą przemyślnie związanego sznurowadła albo kubka plastikowego, zalewają je winem w trupa, a potem śpiewają im pogrzebowego marsza i chowają w mogiłce pod fikusem, widelec lubo też łyżkę stawiając na kształt stosownego pomniczka? Jak drżeć w obliczu twórczej męki, kiedy tamtych rozpiera energia fizyczna oraz intelektualna: dwoją się i troją (dosłownie!), a wszystko w rytmie jakimś obłąkańczym, szalonym, pijanym? Jak serio traktować siebie samego, kiedy oni żonglują słowem i ciałem, perlą się i pienią, iskrzą i błyszczą?

Pękłby już sobie człowiek ze śmiechu szczęśliwy i wolny od zmor, gdyby nie ów rechot. Bo w całym tym zwariowanym korowodzie, w całej tej wariackiej gonitwie, w całym tym fantasmagorycznym pomieszaniu i poplątaniu zdarzyło sie przecież o wiele więcej niż pomieści gazetowy felietonik. O wiele więcej niż pismacza głowa pojąć zdoła. O wiele więcej niż człowiek znieść jest w stanie. Więc śmiejemy się z siebie jak u Gogola, ale też siebie się boimy. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że cmentarz w tej opowieści to rzeczywiście tylko doniczka przywiędłego fikusa. Że i po nas zostać może ledwie plastikowy kubek i trochę podartego w strzępy papieru.

Niebezpiecznie jest pisać o tym "Boboku". Niebezpiecznie jest go oglądać. Ale jeszcze straszniej byłoby bez lęku i bez ryzyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji