Artykuły

Podoba mi się w Gorzowie

- Chcę i mam co tu grać. Poza tym to jest dobry teatr. Prawdziwy. Są przyjaźni ludzie, ciepła atmosfera. Tu są wszyscy prawdziwi, normalni. W Warszawie każdy kogoś udaje, gra - mówi MICHAŁ ANIOŁ, nowy aktor Teatru im. Osterwy w Gorzowie.

Jak to się stało, że znany warszawski aktor zaczął pracować w Gorzowie?

- Wszyscy sądzą, że jak warszawscy aktorzy osiągną jakiś pułap, to się tej Warszawy trzymają i idą za ciosem. A przecież różne są koleje życia i pracy zawodowej. Ja bardzo lubię robić rzeczy świeże, coś odkrywać, nie chcę ciągłego powtarzania. W swoim życiu co dziesięć lat robiłem gwałtowną woltę. Przez dekadę pracowałem w Teatrze Na Woli u Tadeusza Łomnickiego, potem w Narodowym, a na koniec przez rok w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Intensywnie wtedy było, pochłonęło mnie życie towarzyskie, zaliczyłem trzy małżeństwa... A potem zdałem sobie sprawę, że już nie chcę siedzieć w garderobie.

I pojechał pan do Ameryki.

- Tak. Spędziłem tam dziesięć lat. To było marzenie od dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od starego radia z okrągłą skalą, na której były nazwy: Londyn, Amsterdam, Praga. Wystarczyło poruszyć gałką, żeby się znaleźć w innym kraju, usłyszeć inny język. A drugim marzeniem dzieciństwa było zostać aktorem. Podjeżdżałem nawet pod szkołę aktorską, żeby sobie na studentów popatrzeć... Z Ameryki wróciłem, kiedy dostałem list od mojego mentora prof. Łomnickiego. Doszedł do mnie już po jego śmierci.

W Polsce zagrał pan w "Polisz Kicz Projekt" z Mariuszem Pujszą.

- No tak, Mariusz Pujszo mnie dopadł. No i grałem idiotyczne role. Osiem lat to trwało. Choć pierwszy "Kicz" to jeszcze mi się podobał, bo był świeży. Potem stawało się to coraz gorsze. I wtedy poczułem, że znów chcę grać, ale na poważnie. W teatrze.

I zadzwonił dyrektor gorzowskiego teatru Jan Tomaszewicz.

- Tak, bo potrzebne było zastępstwo za ciężko chorego Alika Maciejewskiego. Przyjechałem na trzy dni przed jego śmiercią, pierwszy raz zagraliśmy "Babcię" dzień po jego śmierci. To był jakiś znak.

Dlaczego zdecydował się pan tu zostać?

- Mnie się tu podoba. Zaczynając od budynku, na ludziach kończąc. Chcę i mam co tu grać. Poza tym to jest dobry teatr. Prawdziwy. Są przyjaźni ludzie, ciepła atmosfera. Tu są wszyscy prawdziwi, normalni. W Warszawie każdy kogoś udaje, gra.

Jak się mieszka w takim mieście, jak Gorzów?

- Świetnie, spokojnie. To piękne miasto, spaceruję po nim z dużą przyjemnością. Poza tym mieszkanie tu daje mi czas na spokojną pracę i pisanie. Już w dzieciństwie pisałem własne książki. Może teraz stworzę jakiś dramat...

Poznają pana na ulicach?

- Rozpoznają. Ale na takiej zasadzie: Skąd my się znamy? Niektórzy pamiętają mnie z "Karate po polsku".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji