Artykuły

Teatr świstaka

"Sen nocy letniej" w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Futrzany śmierdziel o żółtych zębach i tępym oku znów wylazł z nory w Pensylwanii? Z cienia śmierdziela ludzie znów wywróżą sobie rok upartych chmur bądź czystego słońca? Wybornie przez Billa Murraya grany PhiI Connors - cyniczny zapowiadacz pogody w telewizji - enty raz obudził się w dniu, w którym budził się już wczoraj i przedwczoraj - we wciąż tym samym dniu futrzanego śmierdziela wyłażącego z nory? Znów zobaczy te same gesty? Znów usłyszy te same bełkoty? Znów powącha tę samą lurę w roli kawy? Tak.

Ile razy widziałem ten film o pułapce jąkającego się dnia? Ile razy żałowałem Phila, co go nawet samobójstwo nie ocali, bo rano po śmierci powtórzy się dobrze znane ockniecie? Ile razy oglądałem "Dzień świstaka"?

A sobotnią premierę w Teatrze Łaźnia Nowa?

Oto na Scenie? - laboratoryjnej, czyli w piwnicy - młody, więc poszukujący reżyser Jacek Jabrzyk zrobił "Sen nocy letniej" Williama Szekspira. Czy muszę mówić, że skoro laboratorium i piwnica, to zaserwowano nie przedstawienie (to takie banalne by było, mało ambitne, nie poszerzające horyzontów...), jeno projekt, oczywiście bardzo ciekawy projekt nie snu nie nocy nie letniej i nie Szekspira? Nie muszę. Ile razy dzięki młodemu teatrowi naszemu Philem byłem?

Już to widziałem, słyszałem, wąchałem. Dziesięć lat temu, pięć lat temu i rok temu. Jesienią, zimą, na wiosnę i latem. W piątki i soboty. "Snu nocy letniej" Jabrzyka nie sklecił Jabrzyk, skleciło go pospolite ruszenie młodości opętańczo poszukującej. "Sen nocy letniej" Jabrzyka zrobił już kiedyś jakiś Józek, który wystawił nie-Ibse-na, albo Genowefa, co pokazała nie-Czechowa, bądź inny Heniek odważnie prezentujący nie-Moliera. Gdybym teraz jakiś stary swój felieton odkurzył - ten o nie-Fredrze Borczucha, nie-Kochanowskim Zadary, bądź nie-Szekspirze Kleczewskiej - zmienił w nim nazwiska oraz tytuły, po czym wydrukował - nikt by nie dostrzegł kalkomanii.

Tylko z jednego powodu nie idę na tę gorycz łatwą. Otóż, projekt Jabrzyka jest jak ta biedna soczewka, godna piór nowej siły krytycznej, soczewka, w której, proszę ja was, skupiają się sceniczne tiki polskiej młodzieży teatralnej. W sumie dobrze by było, gdyby ktoś dbający o promocję osiągnięć naszych obstałował wielki słój for-maliny, wsadził doń opus Jabrzyka i w Sevres pod Paryżem wystawił jako wzorzec... czego? Niczego? Dokładnie tak.

Nasz wzorzec niczego pokazywałby dzieciom, że owszem, wiele można, gdy się tylko bardzo chce. Można w piwnicach mających pogłos iście jaskiniowy katować widza kompletnie nieczytelnym bełkotem aktorskim. Jak by to ujęła nowa siła krytyczna? Wprawdzie mało słychać, ale jakże to ciekawe!...

Można aktorom kazać zaistnieć w gęstym lesie betonowych słupów, co podpierają cuchnący smarem sufit. Cóż, mało ich zza słupów widać, lecz jakże dzielna to diagnoza współczesności, w której wytwory człowieka dławią człowieka!...

Co Jabrzyk znalazł u Szekspira? To też już przerabiałem. Sto, albo i trzysta razy. Otóż, w programowym folderze czytam: reżyser odnalazł u Szekspira współczesnego człowieka, jego zmagania, pasje, namiętności i walkę o marzenia... Cóż za śmiała i świeża refleksja! Do postawienia jakiego pytania arcydzieło Szekspira dało Jabrzykowi asumpt? Oto ono: gdzie miejsce artysty w pełnym blichtru, konsumpcyjnym świecie? Boże, z troski gula rośnie w gardle.

Nie chcę przesadzać, lecz gorycz braku odpowiedzi na tę dla cywilizacji kluczową zagwozdkę każe Jabrzykowi budować projekt z elementów obcych sobie. Dlatego jedną aktorkę wwożą na monstrualnych taczkach, druga zaś, ni z gruchy, ni z pietruchy, na wiolonczeli rzępoli suity Bacha. Cóż, że tandem taki sensu nie ma, skoro bardzo on interesujący? Nieprawdaż? Ciekawa też jest aktorka kuśtykająca w tylko jednej "szpilce", choć gdyby nie kuśtykała - też by było szalenie głęboko. Może trochę pensjonarska, lecz wstrząsająco aktualna jest zatrzymana na majtkach scena rozbierana. I może faktycznie groteskowo prezentuje się pełną parą ryczący odkurzacz przemysłowy, ale, proszę wycieczki, niebywałe perspektywy przed skostniałą szekspirologią sprzęt ten otwiera!... Zostawmy detale.

Nie pytajmy o poezję, bo Jabrzyk poszukuje. Nie pytajmy też o wdzięk, rytm, tańcowanie scenicznych znaków, bo Jabrzyk dzielnie węszy. Nie zawracajmy Jabrzykowi głowy drobiazgami, gdyż Jabrzyk jest młody. Jest jak wszyscy, no, jak większość młodych. Jak Zadara, Olsten, Borczuch, Klata, Kleczewska i Brzyk. Wprawdzie nic nie słychać, ale jakże to ciekawe. Nic nie widać, lecz szalenie interesująco nie widać. Owszem, aktorstwa brak, lecz nowocześnie

jest. Autor bezkompromisowymi cięciami zmieniony w kretyna, ale za to analiza społeczeństwa bardzo poruszająca. Nie wiadomo o co chodzi, więc jest o czym myśleć. Teatr ten, proszę wycieczki, nikogo nie pozostawia obojętnym. Jak reżyserów - pewnie Jabrzyka też - profesor Lupa naucza: aktor sprawny jest bezwartościowy. Wniosek: im gruntowniej ułomne przedstawienie - tym bardziej wstrząsające. Taka jest młoda polska prawda sceniczna ostatnich lat, proszę wycieczki.

Tak, już trzysta razy to przerabiałem - i słaniam się. Ileż można?! Z pułapki bełkotu powtarzającego się dnia PhiI wylazł odrzucając cynizm. Młodzi, przysięgam: zmienię się! Będę jak balsam, tylko mech futrzany śmierdziel nigdy już nie wyłazi z nory! Zrobię dla was wszystko, jeno - skończcie się wreszcie skutecznie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji