Artykuły

Mój dom jest tam, gdzie moi bliscy

- Nie żałowałam, że jestem aktorką. Żałowałam natomiast, że niektóre media karmią się tylko sensacją. Nagle okazało się, że to, co zrobiłam w tym zawodzie, że mam na koncie kilkanaście ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, dobre recenzje czy nagrodę na Festiwalu Filmowym w Gdyni, nie jest już istotne mówi warszawska aktorka ANNA SAMUSIONEK.

Anna Samusionek. Aktorka teatralna i filmowa. Absolwentka Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. Zagrała m.in. w filmach: "Darmozjad Polski",

"O dwóch takich, co nic nie ukradli", "Tydzień z życia mężczyzny", "Prawo ojca", "Zakochani" oraz w serialach: "Miasteczko", "Plebania", "Glina", "Pensjonat pod Różą". Role teatralne: "Narkomanka", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Gęsi za wodą", "Mistrz i Małgorzata", "Inne rozkosze" oraz "Seks nocy letniej", który jest wciąż grany. W 2007 r. wzięła udział w V edycji programu Taniec z gwiazdami.

Villa: Co decyduje o tym, że miejsce, w którym Pani mieszka, staje się domem?

ANNA SAMUSIONEK: Próbuję szybko oswoić i udomowić każde miejsce. Nawet hotel, do którego przyjeżdżam choćby na kilka dni. Nie lubię przebywać w zimnym, obcym wnętrzu. Dom jest tam, gdzie jestem ja, moje drobiazgi, wspomnienia i najważniejsze osoby w moim życiu. Od dłuższego czasu żyję sama z córeczką, tworzymy taką małą rodzinę. Przychodzą do nas przyjaciele, często gotuję obiady, piekę ciasta, bo uważam, że w domu powinno pachnieć domowymi wypiekami. To sq zapachy mojego dzieciństwa...

Villa: Kiedy myśli Pani o dzieciństwie, to...

A. S.: Widzę wielki ogród pełen jabłonek, czereśni, śliw i gruszy, a także piwnicę z przetworami mamy.

Villa: To musiał być raj!

A. S.: Wciąż pamiętam smak tamtych owoców, jak wdrapywałam się na drzewa i moje rozdarte spodnie, gdyż nich spadałam... Moja wyobraźnia długo nie pozwalała mi iść samej na tyły ogrodu. Wyobrażałam sobie, że śledzi mnie czarny rycerz, który może mnie porwać (śmiech). W zasadzie wszystkie wspomnienia z dzieciństwa związane sq zżyciem blisko natury. Nieopodal mojego domu rodzinnego są łąki, jezioro i lasy. Tego mi najbardziej brakowało po przyjeździe do Warszawy.

Villa: A co z rodzeństwem?

A. S.: Przez długi czas miałam jedynie starszą siostrę, potem pojawili się dwaj bracia. Mamy bliski kontakt, choć zmieniał się on na przestrzeni lat. Kiedyś z siostrą, jako "małolaty", potrafiłyśmy ostro się pokłócić, ale dziś nasze relacje się ociepliły, dojrzały. Bracia byli dla mnie od początku bardziej jak dzieci niż rodzeństwo ze względu na sporą różnicę wieku. Szczególnie najmłodszy,

Michał, który urodził się, gdy ja byłam już mężatką. Chętnie spotykamy się wszyscy na łonie natury, na przykład nad jeziorem na działce u siostry albo po prostu u mamy w domu.

Villa: Pochodzi Pani z Olsztyna. Czuje Pani wielką więź z tamtym miejscem?

A. S.: Stosunkowo szybko zaaklimatyzowałam się w Warszawie. Zostałam tutaj od razu po studiach. Od kiedy wybudowałam w Warszawie dom, mówię o niej już "moja". Oczywiście często jeżdżę do Olsztyna. Mieszka tam mama, rodzina, a także przyjaciółka Mariola, ta sama od prawie dwudziestu lat. Ale czuję, jak powoli znajome miejsca zaczynają się kurczyć i zmieniać, czasami na lepsze, czasami na gorsze...

Villa: Niedawno przeprowadziła się Pani do nowego przestronnego mieszkania.

A. S.: Nie ukrywam, że związane to było przede wszystkim z koniecznością, a nie z chęciami. Najchętniej mieszkałabym nadal w swoim domku z ogródkiem, ale tak już się w moim życiu potoczyło. Zamieszkałyśmy z córeczką w pięknej i spokojnej dzielnicy. Myślę, że bardzo dużo zależy od okolicy. Niektóre miejsca i wnętrza nie wymagają wiele pracy, aby stały się ciepłe i dawały poczucie bezpieczeństwa. Miałam to szczęście. Kiedy weszłam po raz pierwszy do swojego mieszkania, mimo że były w nim wtedy tylko beton I białe ściany, uściskałam z radości przedstawicielkę dewelopera. Dokładnie takie miejsce sobie wymarzyłam! Salonik jest częściowo połączony z kuchnią, ma okna na wewnętrzne patio i duży balkon, oświetlony popołudniowym słońcem.

Sypialnie są od wschodu, więc mobilizują do porannego wstawania, szczególnie moje dziecko (śmiech). Bardzo się z tego mieszkania cieszę. Zaczynam odkrywać plusy życia w bloku. Podziemny garaż, wystrzyżone trawniki, zamiecione ścieżki...

Villa: Przy urządzaniu wnętrz korzystała Pani z porad specjalisty czy zaufała sobie?

A. S.: Za każdym razem (czyli po raz drugi), kiedy się wprowadzam do nowego miejsca, nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, które pozwoliłyby na urządzenie go dokładnie tak, jak chcę. Ale tym razem doszłam do wniosku, że przynajmniej te najważniejsze rzeczy, jak podłogi, łazienkę czy drzwi, zrobię tak, jak sobie wymarzyłam. Kiedy już się mieszka, trudno je zmieniać. I to mi się udało. Na niektóre meble muszę za to poczekać...

Villa: Jak urządziła Pani mieszkanie? Minimalizm, eklektyzm?

A. S.: Nie przepadam za antykami, przedmiotami z duszą i z historią poprzednich właścicieli. Może wynika to z faktu, że takiej tradycji nie było w domu rodzinnym. W moim mieszkaniu jest raczej nowocześnie: proste formy, przestrzeń, przenikanie się kolorów. No i oczywiście jest w nim pełno zabawek mojej córki (śmiech). Nie lubię tysięcy drobiazgów na półkach ani krzykliwych form, które może dobrze wyglądają na zdjęciach w kolorowych czasopismach, ale nie sprawdzają się na co dzień. Wnętrze powinno być domowe, ciepłe i po prostu funkcjonalne.

Villa: Czy jest w nim przedmiot, mebel szczególnie dla Pani cenny?

A. S.: To mój portret, który namalowała w 1997 roku Magda Snarska. Mam sporo jej obrazów, które darzę wielkim sentymentem, ale ten portret jest mi szczególnie bliski. Wiąże się z wieloma przeżyciami. Ma pistacjowe ramy, co miało wpływ na kolorystykę salonu. Ściany są morelowe, parkiet z szerokich i długich desek w ciepłym kolorze.

Villa: Powiedziała Pani, źe nie wyobraża sobie życia bez aktorstwa, które jest dla Pani jak powietrze. Dlaczego tak Panią porwało?

A. S.: To jest związane z moim intensywnym życiem wewnętrznym i emocjami, które się we mnie kotłują. Mam chwilami wrażenie, że mogłabym nimi obdzielić kilka osób. Gdybym nie mogła ich eksploatować w aktorstwie, wybuchłabym chyba jak wulkan (śmiech). Aktorstwo jest tworzeniem czegoś z niczego, wymaga wyobraźni, a także umiejętności obserwacji ludzi i... samej siebie. Z reguły aktorzy to ludzie nadwrażliwi, którzy mają wiele innych zdolności artystycznych. Ja kiedyś dużo malowałam, robiłam swetry na drutach, projektowałam i szyłam sobie ubrania, tańczyłam w zespole tańca nowoczesnego, a także pisałam, a raczej wciąż piszę...

Villa: O, to niespodzianka!

A. S.: Zastanawiam się nad rozwinięciem tego, ale na razie ciągle brakuje mi czasu. Dawniej to było głównie poezja. Ostatnio piszę krótkie formy zbliżone do felietonów. Mam nadzieję, że kiedyś ujrzą światło dzienne. Chcę, aby były interesujące dla czytelnika, a nie służyły mojej autoreklamie.

Nigdy nie żałowała Pani, że wybrała ten zawód? Nawet wtedy, gdy brukowce pisały o wielu przykrych i krzywdzących zdarzeniach?

A. S.: Nie żałowałam, że jestem aktorką. Żałowałam natomiast, że niektóre media karmią się tylko sensacją. Nagle okazało się, że to, co zrobiłam w tym zawodzie, że mam na koncie kilkanaście ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, dobre recenzje czy nagrodę na Festiwalu Filmowym w Gdyni, nie jest już istotne.

Villa: Od kilku lat gra Pani w mocnym monodramie "Narkomanka".

A. S.: Ostatnio występowałam sporadycznie, na szczególne zaproszenia. Musiałam odpocząć, bo zagrałam tę rolę już około dwustu razy. Nie wiedziałam, że ten temat będzie wzbudzał aż takie emocje. Gdy zaczęłam grać rolę narkomanki, doświadczyłam niezwykłych reakcji ludzi. Jedna matka zaczęła na widowni głośno płakać, bo jej dziecko było uzależnione. Po spektaklu podchodziło do mnie mnóstwo młodych ludzi. Raz przyszedł leczący się narkoman i powiedział mi: "Pokazujecie prawdę. Tak to wygląda".

To był chyba, paradoksalnie, największy komplement?

A. S.: To prawda. Ten monodram był trudnym wyzwaniem, ale bardzo satysfakcjonującym. Grałam go często dla młodzieży - na początku śmiechy, a potem nagle cisza. Siedzieli wbici w fotele.

Villa.: Przygotowując się do wywiadu, przejrzałam sporo Pani zdjęć. Zauważyłam, że chętnie zmienia Pani style. Czy moda jest dla Pani jak wchodzenie w rolę?

A. S.: Nie gonię za modą. Nigdy nie spędzało mi snu z powiek to, jak wyglądam, nie marzyłam o szafie pełnej najmodniejszych ciuchów. Oczywiście od czasu do czasu lubię mieć na sobie coś fajnego, wyglądać atrakcyjnie, kobieco. To część mojego zawodu, ale też osobista potrzeba. Myślę, że w każdej kobiecie jest trochę romantyczki i trochę wampa...

Villa: Niektóre kobiety boją się eksperymentów.

A. S.: Ja nie. Czasami łamię strojem stereotypy na swój temat. Nie jest istotne, co powiedzą inni, ale to, bym sama dobrze się czuła. Nie robię problemu z parokrotnego założenia ulubionej sukienki i śmieszą mnie podsumowania brukowych gazet, że założyłam tę samą sukienkę, co dwa lata temu. Jeśli chodzi o ubiór, raczej nie jestem ekstrawagancka.

Villa: Na koniec proszę powiedzieć, czego mamy Pani życzyć?

A. S.: Aby udało mi się dokończyć urządzanie mieszkania zgodnie z zamierzeniami. Zawodowo marzy mi się duża rola filmowa lub taka, w której można się - jak to my mówimy - zszargać, fizycznie i emocjonalnie, albo rewelacyjna komedia romantyczna, z której widzowie wychodziliby wzruszeni, ale i radośni.

Villa: Niech się zatem spełnią!

A. S.: A ja tradycyjnie nie będę dziękować (śmiech).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji