Artykuły

Polski teatr śledczy

W polskiej literaturze od lat pojawiają się coraz bardziej oryginalne postaci śledczych detektywów, poszukiwaczy prawdy. W teatrze mimo wysypu sztuk kryminalno-procesowych ciągle powielane są zagraniczne i serialowe schematy. Z małymi wyjątkami - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Cała Polska śledzi. Członkowie komisji śledczych stają się bohaterami naszych czasów, wzrasta popularność rodzimych kryminałów, seriale typu "Pitbul", "Glina" czy "Oficer" mnożą się na wszystkich pasmach i częstotliwościach. W teatrze także pojawiły się poszlaki wskazujące na rozpowszechnianie się śledczej obsesji.

Nie ma miesiąca, by gdzieś nie wystawiano któregoś ze szlagierów kryminalistyki - czy to "Pułapki na myszy" Agathy Christie (ostatnio Olga Lipińska w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie), czy musicalowych "Ośmiu kobiet" albo "Chicago". Prawie wszystkie realizacje Sceny Faktu Teatru Telewizji zawierają motyw dochodzeniowy czy procesowy. Po latach powrócił też sensacyjny cykl "Kobra". Jego pierwszą odsłonę "Kobieta w czerni" Krzysztof Lang zrealizował w warszawskiej Fabryce Trzciny. Na scenach tłoczą się śledczy purytanie (wysyp "Czarownic z Salem", z najważniejszą inscenizacją Izabelli Cywińskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie), śledczy metafizyczni (fantastyczne stwory typu Pan Śmieć czy Pan Krawężnik z "Babci" Michała Walczaka), śledczy ogólnopubliczni (np. Piotr Głowacki jako Minister Ziobro w "Szewcach u bram" Jana Klaty). Śledzą klasycy (bo czym jest Gombrowiczowski "Kosmos" Jerzego Jarockiego, jeśli nie egzystencjalnym kryminałem?), śledzą i najmłodsi. Studenci Akademii Teatralnej w Warszawie wystawili własnym sumptem thriller muzyczny "Dochodzenie". Licha fabuła sprowadza się do schematu "najpierw cię zastrzelę, a potem śpiewająco wyznam ci miłość". Za to wykonanie, choreografia, oprawa muzyczna i klimat przypominają najbardziej kultowe bestsellery Chandlera, hollywoodzkie hity z dreszczykiem. Bardziej sentymentalnym i konserwatywnym wielbicielom kryminału spodoba się też pewnie postać inspektora Marlowe'a (Bartek Madziarz). Sympatyczny twardziel w prochowcu tylko dlatego nie pociąga cały czas z piersiówki, że przeszkadzałby mu miętoszony nieustannie w ustach lizak.

Swojskie klimaty dla zbrodni

Mamy więc śledczych rodem z amerykańskich seriali, tych z bajek i traktatów filozoficznych oraz tych z "komisje śledcze show". Czy stać nas jednak na kryminał w typowo polskich realiach, realistyczny, wciągający, wolny od zagranicznych formatów? Kryminał, w którym powodem śledztwa jest zbrodnia czy zagadka, a nie "parcie na szkło" jakiegoś polityka?

Taką próbę podjęli twórcy z zabrzańskiego Teatru Nowego znanego ze świetnej inscenizacji "Wampira" Wojciecha Tomczyka. Prapremiera "Znaków szczególnych brak" (reż. Paweł Szumiec) pokazała, że bycie Holmesem "na miarę naszych możliwości" oznacza w istocie niewiele. Życie poczciwego policjanta Krzysztofa (Jacek Wojnicki) sprowadza się do parzenia kawy i zebrań. Nie zmienia się ono, nawet gdy na posterunku zjawia się uparty Mężczyzna (Norbert Kaczorowski), który po nieuzasadnionym zatrzymaniu przez patrol odmawia okazania dokumentów i podania danych osobowych. Wprawdzie tekst zawiera problemy prawno-filozoficzne, np.: "Gdzie leżą granice władzy?" i "Czy istnieje człowiek sam w sobie, pozbawiony imienia, numeru ewidencyjnego, znaków szczególnych? Czym wówczas jest? Skandalem? Siłą wywrotową?". Pytania te jednak okazują się jedynie pretekstem do pokazania życia codziennego pracowników prowincjonalnego posterunku policji. Ktoś wstaje, siada, roztrąci jakieś dokumenty, zrobi parę kroków w lewo, parę w prawo, zdejmuje płaszcz, zakłada płaszcz, rozkłada papiery, składa papiery. Sprawy osobiste i procedury formalne wypełniają prawie cały spektakl, czyniąc z niego odcinek amatorskiego serialu kryminalnego z pretensjami.

Trumna tętniąca życiem

Co innego w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Tam obecność na scenie trupa nie wyklucza pokazywania żywych, pełnokrwistych, ciekawych postaci. Nikt nie kradnie zagranicznych schematów a la Christie czy Kojak. Morderstwo w Orient Expressie to dziś banał. Za to morderstwo pod sklepem w Złotopolicach ma już posmak egzotyki. Zwłaszcza jeśli nie stoi za nim zwykłe nawalanie sztachetami, ale subtelna intryga i złożone motywy. Zwłaszcza jeśli (jak powiedziałaby Joanna Chmielewska) "wszyscy jesteśmy podejrzani", a śledztwo prowadzi szynkarz abstynent, emerytowany porucznik policji. W spektaklu "Trumna nie lubi stać pusta" według sztuki Andrzeja Dziurawca (reż. Piotr Dąbrowski) czuć atmosferę kryminału, Dzikiego Zachodu, dokumentu społecznego a la "Arizona" (film Ewy Borzęckiej o sklepiku w Zagórkach). Ciekawy okazał się pomysł zestawienia wyrafinowanych przebiegów myślowych z patologicznym środowiskiem. Bohaterowie "Trumny" to prawdziwy gabinet osobliwości. Zgromadzeni wokół lokalnego monopolowego tworzą "lożę rencistów" czy też "klub miłośników Hańczy względnie Herkulesa (miejscowe trunki)". Żaden z nich nie zarabia, wszyscy raz w miesiącu zbierają się w sklepie porucznika Huberta Bogacza (Krzysztof Ławniczak), by w przerwie między nielegalnymi (często nieźle płatnymi) robótkami pobrać rentę, zasiłek, zapomogę. W społeczności role są jakby żywcem przepisane z katalogu archetypów. Jest wioskowy idiota, emigrant ze Wschodu - Doniec (Andrzej Beya Zaborski). Jest "kobieta ogólnodostępna" Bromska (Danuta Bach), która swoich pokaźnych wdzięków udziela za flaszkę Hańczy. Jest nieudacznik intelektualista Wiesiek (Marek Tyszkiewicz) i jego brat, terroryzujący wieś mafioso Mietek Rolka (Rafał Olszewski). Zabójstwo Rolki wszyscy witają z ulgą. Choć po zabawnym, trzymającym w napięciu śledztwie Bogacza winny zostaje zidentyfikowany, sprawa przypomina raczej lincz czy mord rytualny popełniony przez całą miejscową społeczność. Okazuje się, że najciekawszym środowiskiem do kryminału made in Poland może być popegeerowska wieś, a najbardziej charyzmatycznym śledczym - były alkoholik z milicyjną przeszłością. Skomplikowane relacje międzyludzkie, uprzedzenia, przesądy, poszukiwanie prawdy o Polsce B świetnie komponują się z detektywistyczną dedukcją. Spektakl dzięki scenariuszowi, dobrze dobranym rolom i zabawnym projekcjom wideo wychodzi poza serialowy schemat, nie tracąc napięcia kryminału.

Na zdjęciu: "Znaki szczególne - brak" w Teatrze Nowym w Zabrzu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji