Artykuły

Papież w świecie robotów

"Science Fiction" w reż. i choreogr. Aleksandera Sobiszewskiego we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Opinia Krzysztofa Kucharskiego ze Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej.

Główny bohater- Konstruktor - kojarzy nam się nieodparcie z papieżem. Ale cała opowieść dzieje się w świecie fikcji. Pointa jest gorzka. Jak bardzo? Każdy sam musi się przekonać.

Zastanawiam się, czy to odwaga, czy prowokacja pary scenarzystów, Katarzyny i Aleksandra Sobiszewskich? Przypuszczam bowiem, że spektakl wywoła niechęć, a może i wrogość "prawdziwych Polaków".

Po pierwsze dlatego, że postać umierającego Konstruktora przypomina papieża. Ortodoksów może też drażnić sama groteskowa konwencja. Pojazd, którym porusza się bohater, nie jest papa mobile, ale spotkania z robotami można nagiąć do papieskich audiencji i pielgrzymek. Wreszcie, kiedy stary człowiek siada przed planszą z panoramą Tatr, pojawia się przed nim para robotów w góralskich strojach. W roli Konstruktora wystąpił po wielu latach przerwy jeden z najlepszych mimów Henryka Tornad szewskiego - Jerzy Kozłowski. Gra tę postać niezwykle przejmująco. Wystudiowane gesty serdeczności, ale też bezradności wobec upływu lat, są doskonałą lekcją dla młodych mimów. Potem scenarzyści spektaklu żegnają czas teraźniejszy. Pokazują nam, co będzie dalej. Zanim świąteczno-mikołajowa celebra skończy się dramatem, uroczystość w telewizyjnej sztampie ubarwia uczesany na Einsteina człowiek w garniturze. Kiedy bierze do ręki mikrofon, mam wrażenie, że go poliże i przypieczętuje swoje podobieństwo cytatem ze słynnego zdjęcia wielkiego fizyka z wywalonym jęzorem. Tymczasem zaczyna śpiewać głosem... Fogga, W latach 30. i 40. był to chyba najpopularniejszy piosenkarz śpiewający o miłości i rozstaniach. I nie jest to przodek, bo właśnie odchodzi stary, zmęczony życiem człowiek, ojciec duchowy świata robotów. Ocieramy się o prowokacyjny kicz. Robot, opiekujący się Konstruktorem (choć nie dostajemy żadnego sygnału, co skonstruował), po śmierci swojego twórcy popełnia samobójstwo. Ta scena wygląda groteskowo i znów kiczowato. Śmiejemy się z tej śmierci, bo robot umiera patetycznie, wybebeszając z siebie zwoje drutów. Takich pułapek w spektaklu jest wiele.

Ale Osobisty Robot to kolejna, wspaniała rola jednej z gwiazd teatru Tomaszewskiego, Marka Oleksego. Precyzyjna w ruchu aż do bólu. Jest też w tym przedstawieniu postać Likwidatora (Łukasz Jurkowski), wsadzona z naszej rzeczywistości do świata robotów. Stoi z boku i kalkuje, jak ten prymitywny świat sprzedać.

Artyści pantomimy bez słowa poczęstowali nas fikcją, która zmierza do oczywistości, że wszystko jest na sprzedaż. Ale czy rzeczywiście wszystko?

Reżyser nie ustrzegł się także tzw. "wypełniacza czasu", czyli scenek, które nie budują dramaturgii, tylko czasem bywają efektowną zabawą ruchową. Kiedy wypełni te dziury treścią, napiszę, że jest wielki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji