Zrobić coś głębokiego to jest sztuka
- Ojciec nauczył mnie miłości do radia, do słowa, do teatru wyobraźni, jakim jest radio - mówi JERZY ZELNIK.
Jerzy Zelnik [na zdjęciu] - polski aktor filmowy i teatralny. Absolwent warszawskiej PWST. Na ekranie debiutował główną rolą w filmie "Faraon" Jerzego Kawalerowicza (1966).
znak Zodiaku:
Podobno, pod pewnymi względami, typowa Panna.
stan cywilny:
Żonaty. Żona Urszula i syn, dwudziestotrzyletni Mateusz. Po domu biegają trzy rasowe koty: babcia Mimi, mamusia Bona i chłopiec Czarek.
hobby:
Moim wielkim hobby był zawsze sport, przede wszystkim tenis.
wady:
O!, mam ich bardzo dużo. Zbyt mocny egocentryzm. Może przesadnie wierzę w siebie
zalety:
Jestem wierny swoim poglądom, rodzinie i posłannictwu artystycznemu.
w domu:
Urodziłem się w Krakowie przy ulicy Kopernika w 1945 roku. Po roku przeprowadziliśmy się do Warszawy. Mój ojciec, Jan Zelnik, spędził w radiu prawie pięćdziesiąt lat jako znany reżyser dźwięku i na estradzie, prowadząc Zgaduj-Zgadulę i "Podwieczorek przy mikrofonie". On mnie nauczył miłości do radia, do słowa, do teatru wyobraźni, jakim jest radio. Mama jest tłumaczem z rosyjskiego, niemieckiego i redaktorem "Filozofii". W domu najczęściej rozbrzmiewała muzyka klasyczna i operowa. Ojciec znał prawie wszystkie arie na pamięć. Obecnie jest poetą. Wydał już tomik wierszy i przygotowuje drugi. Niedawno mama mi przypomniała,że w dzieciństwie miałem skłonności artystyczne, organizując z rówieśnikami domowy teatr, przydzielając role i reżyserując widowiska. Zawsze byłem pasjonatem sportu, aż do fanatyzmu. W zeszycie kolekcjonowałem teksty przebojów, jak: "Woziwoda", "Marynika" i wielu innych.
średnia szkoła:
Kiedy zaczęły mocniej pracować hormony, mniej mnie interesowała nauka, wagarowałem. Z Liceum Ogólnokształcącym im. Dąbrowskiego, gdzie wtedy uczyli się także bracia Englertowie, Irena Szewińska i Nina Terentiew pozbyto się mnie, ale wylądowałem znakomicie, bo w znanym Liceum im. Rejtana. Uwielbiałem prywatki, żadnej nie opuściłem, choć najlepszym tancerzem był Alan Starski, obecnie scenograf, laureat Oscara. Mieliśmy najnowsze płyty, bo w tej szkole uczyła się także bananowa młodzież, dzieci dygnitarzy. Graliśmy prawie nieosiągalne płyty: Chubby Checkera, Elvisa Presleya, później Beatlesów i Rolling Stonesów. Myślałem o studiach filologii angielskiej, ale w ostatnim momencie wybrałem aktorskie.
Studia:
Udało się. Zdałem wstępne egzaminy na trzecim miejscu Wyższej Szkoły Dramatycznej w Warszawie. Pierwsze dwa zajęli Daniel Olbrychski i Baśka Brylska. Po pierwszym roku zagrałem w filmie "Faraon". Po przerwie, spowodowanej nakręceniem filmu, wróciłem na rok z Andrzejem Sewerynem, Piotrkiem Fronczewskim, Maćkiem Englertem i Krzysztofem Gordonem. Wtedy fascynowały mnie piosenki w wykonaniu Demarczyk, Brela czy Aznavoura. Dopiero pod koniec studiów zainteresowałem się muzyką klasyczną. Pierwszy angaż otrzymałem do Teatru Starego w Krakowie u Zygmunta Hubnera.
pamięć aktorska:
To jest ciekawa, wielka tajemnica organizmu. Nie zapominam tekstów, które będę jeszcze realizował. Bywa, że tekst sztuki, której nie grałem kilka lat, przypominam sobie w parę prób. Kiedy spojrzę na tekst, poprzez wzrok, ta pamięć się odnawia błyskawicznie. Zresztą pamięć jest najmniejszym problemem w aktorstwie. Największym problemem jest prawda. Zrobić coś głębokiego, wzruszającego lub rozśmieszającego to jest sztuka, tu się dopiero zaczyna aktorstwo.
w samochodzie:
Najczęściej słucham ulubionych nagrań w samochodzie, Nat King Cole, Roda Stewarta, Franka Sinatry i hitów klasycznych. Czuję się bardzo związany z muzyką i bez niej sobie życia nie wyobrażam.
jestem dumny:
Jestem dumny z pracy aktorskiej, teatralnej. W filmie można dokonywać wiele montaży, a w teatrze nie ma oszustwa.
Dedykacja:
Synowi dedykuję jakiś utwór, gdzie się nie wydzierają, gdzie nie ma tego, że ludzie wyrzygują z siebie te ciemne otchłanie.