Artykuły

Piekło to inni

"Więzienie powszechne" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Świetny tekst oraz dobre aktorstwo - to główne atuty "Więzienia powszechnego" Dirka Dobbrowa, najnowszej premiery teatru Wybrzeże. Choć spektakl z pewnością będzie miał tylu zwolenników, co przeciwników.

"Więzienie powszechne" jest chyba najlepszym dramatem, jaki trafił na deski Wybrzeża od wielu miesięcy. Zaczyna się on tajemniczo: osiem osób spotyka się na najwyższym piętrze opuszczonego biurowca. Okazuje się, że nie mogą stamtąd wyjść: okna i drzwi zaspawane są metalowymi płytami. Nie potrafią sobie przypomnieć, kto ich tam zamknął; nie mają też pojęcia dlaczego.

Niemcowi Dirkowi Dobbrowowi udało się stworzyć dramat, który współcześnie jest rzadkością: autor udanie buduje w nim metaforę; sens dramatu jest czymś więcej niż tylko prostą sumą zdarzeń, jakie obserwujemy na scenie. Tekst jest niezwykle gęsty, wymaga maksymalnej uwagi od widza, czasem do jego odczytania niezbędne są wręcz pojedyncze słowa rzucane od niechcenia przez bohaterów. A "Więzienie powszechne" można czytać na wielu poziomach: chociażby jako dramat o władzy - i to w znaczeniu węższym, jako opowieść o "brudnej" polityce, jak i próbę zilustrowania prymitywnej potrzeby dominacji nad drugim człowiekiem - czy zbiorowy portret zagubionych ludzi, którzy już dawno stracili kontrolę nad swoim życiem i są tak egoistycznie zamknięci w sobie, że nie obchodzi ich nikt inny.

Cały dramat rozgrywa się w klaustrofobicznej przestrzeni (ciekawa, minimalistyczna scenografia Magdaleny Gajewskiej), w której bohaterowie skazani są na siebie nawzajem. Otwiera się tu zatem szerokie pole dla gry, z którego skwapliwie i efektownie korzystają aktorzy, tworząc wyraziste, mocne i jednocześnie silnie zindywidualizowane kreacje.

Najsłabszym punktem spektaklu jest reżyseria. Nie niweczy ona jednak pracy niemieckiego dramaturga i gdańskich aktorów - to chyba jedyny komplement, który można skierować pod jej adresem. I fakt, że Adam Orzechowski zabrał się za wyjątkowo trudny do wystawienia tekst (osiem osób na scenie bez przerwy przez półtorej godziny) i na dodatek przejął go w "trybie awaryjnym" (niecałe trzy tygodnie przed premierą), nie jest usprawiedliwieniem. Rażą natrętne powtórzenia chwytów formalnych: chociażby przez połowę spektaklu napięcie buduje... tupanie. Coś takiego może być normą w teatrze offowym, operującym innymi środkami; w przypadku "Więzienia powszechnego" przeszkadza. W inscenizacji Orzechowskiego nikną też zupełnie niektóre niezwykle mocne fragmenty dialogów, jak chociażby kwestia: "Można zabić na wiele sposobów, można wbić nóż w brzuch, zagłodzić, nie wyleczyć choroby, kazać komuś mieszkać w ruderze, doprowadzić do samobójstwa, zamęczyć na śmierć, wysłać na wojnę. Tylko kilku z nich prawo zabrania w naszym kraju". Sam tekst Dobbrowa pozostawi bardzo dużo "miejsca" dla reżysera. Niestety - reżyser gdańskiej premiery praktycznie z nich nie korzysta.

"Więzienie powszechne" na pewno będzie budzić kontrowersje, będzie miało swoich gorących zwolenników i przeciwników. Chciałoby się powiedzieć: wreszcie. Przypominam, że takie "gorące" widowisko w Wybrzeżu nie pojawiło się od półtora roku (od czasów "Tytusa Andronikusa" czy "Kiedy przyjdą..."), a dyskusje dotyczące większości premier ograniczały się do ustalenia, czy nowy spektakl jest "nijaki" czy "przeciętny", "nudny" czy po prostu "słaby".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji