Artykuły

Władza dała nam sztandar

To pytanie zadawali sobie wszyscy wtedy i dzisiaj: dlaczego publiczność tak reagowała? Dlaczego klaskała po każdym fragmencie tekstu o wolności, o zniewoleniu przez Rosję? Dlaczego nagle dostrzegła w nich aluzję do Polski 1968 r.? Co się działo na tych spektaklach? Przecież niewiele wcześniej wystawiano "Dziady" w Teatrze Polskim i nikomu się z niczym nie kojarzyły - pisze Seweryn Blumsztajn w specjalnym dodatku Gazety Wyborczej poświęconemu "Dziadom" Dejmka.

Zostawmy na boku hipotezę prowokacji. To jak rozmowa o krasnoludkach. Nikt zresztą żadnych papierów na to, że SB organizowała manifestacje, na spektaklach "Dziadów" nie znalazł.

Małgorzata Dziewulska w tekście obok szuka źródeł reakcji publiczności w inscenizacji Dejmka. Podobnie myślała zresztą wtedy władza, a może i sam Dejmek. Usiłowali jakoś złagodzić spektakl, a to wycofując się z wiersza "Do przyjaciół Moskali", a to zdejmując kajdany Konradowi. Nic to nie dawało, tekst niósł widzów, bo taki przyszedł czas, że się im kojarzyło.

Tak bywało już w naszej historii, że się wszystko zaczynało z wolnością kojarzyć i zaraz potem wybuchało powstanie. I wybuchło w marcu. "Dziady" to był pierwszy incydent takiej przedpowstańczej gorączki.

Coś jednak było też chyba w samym spektaklu. A przecież przyszedłem do Teatru Narodowego nie po artystyczne wzruszenia, ale żeby protestować przeciwko zabieraniu nam narodowego dramatu. Ale sztuka mnie wciągnęła, a już szczególnie po wielkiej improwizacji Holoubka, irytować mnie zaczęły okrzyki z sali i przerywanie oklaskami. Chciałem słuchać.

W wielu wspomnieniach z tego wieczoru pojawia się Karol Modzelewski. To on po zakończeniu spektaklu zaczął skandować: "Niepodległość bez cenzury". Karol ma niski i donośny, radiowy głos. Słychać go było wiele razy: śmiech, uwagi po tych najbardziej aluzyjnych kwestiach. Od pewnego momentu miałem ochotę krzyknąć: "Zamknij się, Karol!".

Nigdy już nie przeżyłem czegoś takiego w teatrze - na sali rozgrywało się jakieś narodowe misterium. Nie wiem, czy to emocje widzów i aktorów, czy gra Holoubka - to było niezwykłe.

Nie poszedłem pod pomnik Mickiewicza. Według mnie nie umawialiśmy się na uliczną manifestację.

Chyba Jacek Kuroń powiedział mi, że "chłopcy z PWST coś przygotowują". "Chłopcy" to musiało znaczyć Andrzej Seweryn i Ryszard Peryt - na PWST ich tylko dobrze znaliśmy. I rzeczywiście po spektaklu zobaczyłem przed teatrem Andrzeja i Ryśka z transparentem "Żądamy dalszych przedstawień Dziadów ". Trudno się było po tym wszystkim tak po prostu rozejść, naturalne więc, że ktoś krzyknął "Idziemy pod Mickiewicza" i naturalne, że wielu poszło.

Tyle tylko, że manifestacja o 11 w nocy, na pustych ulicach, nie miała żadnego sensu - jedynymi widzami byli esbecy.

Nie poszedłem więc pod pomnik, obszedłem teatr z drugiej strony i wyszedłem na Krakowskie. Po przeciwnej stronie ulicy szła, trzymając się pod ręce, grupka kilkudziesięciu osób otoczona kordonem esbeków. Co kilka metrów esbecy usiłowali kogoś z nich wyrwać i wsadzić do jednego z samochodów, które równolegle z grupą sunęły jezdnią. Nie pozwolono im się rozejść po złożeniu kwiatów pod pomnikiem.

Nie wytrzymałem, przeszedłem przez ulicę i już w środku tego całego cyrku krzyknąłem: "Kto na Żoliborz?". Dołączył się do mnie Mirek Sawicki, jakoś udało nam się przejść przez kordon esbeków i wrócić pieszo do domu.

Wiele razy później zadawaliśmy sobie pytanie o prowokację. Czy pod pomnik poszliśmy spontanicznie, czy nas tam może "zaprowadzono"? Manifestacja uliczna to lepszy argument dla kierownictwa partii, żeby wyciągnąć pały, niż oklaski w teatrze. I czy gdybyśmy pod pomnik nie poszli, historia potoczyłaby się jakoś inaczej?

Dziś sądzę, że nie miało to znaczenia. Szliśmy do teatru już dogadani, że następnego dnia zaczynamy zbierać podpisy pod petycją o przywrócenie "Dziadów". Manifestacja tyle tylko zmieniła, że razem z podpisami zbieraliśmy na grzywny, które wymierzono zatrzymanym 30 stycznia.

Nigdzie nie trzeba było nas "prowadzić". Zdejmując "Dziady", władza dała nam do rąk narodowy sztandar. I tylko tego nam było potrzeba, żeby rozpocząć awanturę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji