Artykuły

Rany Julek! Na dwa głosy o Fanta$ym w teatrze Wybrzeże

Nie wiem, jaki byt powód sięgnięcia po dramat "Fantazy" Juliusza Słowackiego - poza tym, żeby było jajcarsko i skandalicznie.

Reżyser Jan Klata okazał się bezradny wobec struktury dramatu, który rozlazł mu się w rękach, ale nic dziwnego, skoro amputował większość tematów i wątków. Po godzinie nie wiadomo, kto z kim i dlaczego. Czemu ginie Major? Czy zaćpał? Co jest powodem samobójstwa hrabiny Idalii i Fantazego? Jaką rolę pełnią żołnierze w mundurkach moro, jeżdżący na inwalidzkich wózkach?

"Fantazy" stał się dla Klaty jedynie pretekstem, za pomocą którego chciał opowiedzieć o władzy pieniądza. Historię hrabiostwa Respektów, którzy aby załatać długi, gotowi są sprzedać córkę, przeniósł w czasy współczesne, do bloku, gdzieś na Zaspie między lombardem, totolotkiem a śmietnikiem. Respektowie udają, że nic się nie zmieniło.

Ten dziki

Ogród angielski to kłopot prawdziwy!

Zawsze czegoś w nim brak: to się altana

Złamie, to z wzgórza krzyż umyślnie krzywy

zwali...

mówi hrabina, wskazując na trzepak i zasuszony trawnik przed domem.

W dramacie Słowackiego mamy trzy rodzaje ludzi: Respekt i Rzecznicki - źli i głupi, Idalia i Fantazy - mądrzy książkową mądrością i wreszcie Jan, Diana i Major - znający wyższe piękno. Tymczasem na scenie teatru Wybrzeże oglądamy bohaterów serialu "Kiepscy". Wśród kabaretowych skeczy ginie gdzieś tekst Słowackiego - pełna subtelnego dowcipu i autoironii satyra na romantyzm. Zostaje trywialna opowieść. Słowacki został zniszczony, a nowy wieszcz się nie narodził.

W "Fanta$ym" na uwagę zasługują panie: Marta Kalmus jako Idalia, Dianna - Eliza Borowska i Respektowa -Joanna Bogacka. Ciekawie Respekta zagrał Jerzy Gorzko, to kolejna dobra rola tego aktora.

Grażyna Antoniewicz

Rzecz o bankrutach

Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy - prorokował Słowacki w "Lilii Wenedzie". Pewnie, że szkoda oryginalnego tekstu "Fantazego" (dramatu notabene przez poetę nieukończonego, za to z różnymi wariantowymi scenami; było więc co pruć...), ale gdy pierwszym przykazaniem jest wierność światu tu i teraz, wiele można wybaczyć. Nawet przemalowanie Majora, szlachetnego rosyjskiego oficera (ściśle borąc - Czerkiesa w rosyjskiej służbie, szczegół dzisiaj nie bez znaczenia), na czarnoskórego, rubasznego Wuja Sama w mundurze. W końcu, do Ameryki ponoć dziś nam bliżej niż do Rosji...

Do wybaczenie to tym bardziej, że choć Jan Klata pruje i fastryguje wątki sztuki tak, że nieznający tekstu widz może się w tym nie połapać, zasadniczej sprawie pozostaje wierny. "Fantazy" Słowackiego to rzecz o bankrutach: materialnych -hrabiostwie Respektach, i duchowych - na bankrutów wychodzimy my wszyscy Polacy Anno Domini 2005.

Nie dlatego nawet, że Respektowie, zdegradowani inteligenci (inteligencki etos na dnie?), gotowi są wydać córkę w zamian za pół miliona. Nie dlatego, że ani jednej tu szlachetniejszej postaci (poza Idalia - no, ale to zakochana kobieta) i że wszystkie sprawy pomiędzy ludźmi sprowadzają się do jednego: spółkowania i pieniędzy. Najgorsze, że tej wspólnoty zamieszkującej jakieś upiorne blokowisko (sugestywna jak prasowe zdjęcie scenografia Mirosława Kaczmarka) nic już nie łączy. Mobilizującym ich "hymnem", który wyciąga lokatorów z mieszkań na balkony, jest jedynie pijacka piosenka rezerwistów.

"Polskość" to w tym spektaklu synonim nieudacznictwa, przegranej i sprostytuowania tego, co kiedyś było święte. By to nam rzucić w twarz, Klata nie waha się na Monte Cassino. W tej akurat scenie, mówiąc językiem jego przedstawień, reżyser przegiął i sam sobie odebrał wiarygodność. Taka drastyczność zmienia bowiem próbę powiedzenia czegoś naprawdę w zbiór teatralnych chwytów

Ale problem pozostał, podobny zresztą do problemu poprzedniej premiery Wybrzeża, "Wesela" Rudolfa Zioło. Skończyły się jedne narodowe mity, nie pojawiły nowe, poza mitem pieniądza. Stanowczo reżyserzy tego teatru muszą razem chodzić na wódkę. Nie ma obowiązku gustować w ich estetyce, ale że przy wódce dyskutują o Polsce, jest rzeczą godną zauważenia.

Nie można też nie zauważyć, jak Klata zakończył swego "Fanta$ego": portretami Jana Pawła II, ozdobionymi krepą, umieszczonymi w oknach blokowiska. Jedyny wspólny mit, na jaki zdobyliśmy się, to mit Papieża. Na długo nam go wystarczy?

Jarosław Zalesiński

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji