Artykuły

Rodzinny dramat na scenie

"W domu" w reż. Moniki Powalisz w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Magda Brzezińska w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.

Czy sztuka o eutanazji może być ciekawa? Na spektakl "W domu" szłam pełna obaw. Tymczasem przedstawienie okazało się interesujące, sprawnie zrobione i dobrze zagrane. Moralny dylemat zaś był tylko pretekstem do opowiedzenia o stosunkach panujących między członkami rodziny.

Do domu wraca Zelda (Milena Gauer), młoda kobieta, która przed laty wyjechała z rodzinnego miasteczka, zostawiając rodzinę i szkolną miłość. Wzywa ją na wpół sparaliżowany ojciec (Stanisław Krauze). Rodzic nie chce już dłużej żyć, wegetując, i ma nadzieję, że córka pomoże mu umrzeć.

I choć kobieta nie była już dawno w domu, to atmosfera w nim nie zmieniła się. Nadal dominuje duszny, pełny niedomówień i pretensji nastrój oraz nieświadomy egoizm, który kieruje postępkami wszystkich. Egoistą jest pragnący śmierci ojciec, który chce, żeby ktoś pomógł mu odejść z tego świata. Matka (Joanna Fertacz) dzięki opiece nad inwalidą wciąż czuje się potrzebna, jest jeszcze pragnąca akceptacji siostra (Marzena Bergmann) i Karol (Grzegorz Gromek), były chłopak Zeldy. Wszyscy są co najmniej tak samolubni jak Zelda, której na każdym kroku wytykają, że uciekła bez pożegnania, nie oglądając się na uczucia innych.

Na sobotnią premierę dramatu w reżyserii Moniki Powalisz przyjechała z Niemiec autorka tekstu Dorothee Brix i jego tłumaczka Monika Muskała. - Poszukuję tematów, które mnie osobiście poruszają, ale nie piszę po to, by wzbudzić w widzach konkretne emocje czy do czegoś ich przekonać - mówi Dorothee Brix. - Chodzi mi raczej o to, by ich zainteresować. Ponieważ przy pisaniu ważna jest dla mnie więź z postaciami, sięgam nie do abstrakcyjnych tematów, ale właśnie do rodziny.

Spektakl był wystawiany w Burgtheater w Wiedniu, olsztyńska premiera to jego pierwsza polska realizacja. - W Niemczech współczesne sztuki, które jeszcze nie były wystawiane, cieszą się ogromną popularnością. Tyle, że potem po jednym sezonie nikt się nimi nie interesuje, nie ma dalszych wystawień - tłumaczy autorka. - Raczej też nie trafiają na duże sceny.

Przed spektaklem ostrzegano mnie, że dramaturgia niemiecka jest trudna, a temat eutanazji wydaje się nie tylko przygnębiający, ale nawet oklepany. Tymczasem teatralna umowność przybrała dość naturalną formę, do przyjęcia nawet dla niewyrobionego widza Teatru Jaracza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji