Artykuły

Kajtuś kontra Harry

"Kajtuś Czarodziej" w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.

W ramach projektu "Sztuki polskie w Teatrze Polskim" bydgoski teatr wystawił adaptację bardzo niegdyś popularnej książki Janusza Korczaka "Kajtuś Czarodziej". To wyzwanie rzucone Harremu Potterowi. Zdecydowano się przypomnieć nastolatkom, że mają też na własnym terenie przesympatycznego młodego czarodzieja.

Ideą Janusza Korczaka było ukazanie dzieciom otaczającego je świata takim, jakim on jest naprawdę. Aby pozostać wiernym tej idei, autor adaptacji Robert Bolesto i reżyser bydgoskiego przedstawienia Łukasz Kos, zdecydowali się osadzić rzecz w bliskiej naszej młodzieży rzeczywistości. Stąd współczesny język i realia. Kajtuś buntuje się przeciwko kultowi Harrego i to nie tylko dlatego, że bunt leży w naturze korczakowskiego bohatera, ale i stąd, że jest on tylko trochę przekornym psotnikiem, o dobrym sercu, a jako czarownik oscyluje raczej w obrębie przyjaznej ludziom magii białej, Harry Potter zaś to magia czarna. O ile u J. C. Rowling jest wielu młodych czarodziei, Kajtuś jest w swych magicznych działaniach osamotniony. Tak, jak na ogół samotne są dzieci, pozostawiane przez dorosłych samym sobie, skazane na świat własnej wyobraźni.

Historia Kajtusia, to jakby projekcja procesu dojrzewania. Zaczyna się od dziecięcego, bardzo nierealnego postrzegania świata. Kajtuś staje się czarodziejem, bo dokonuje rzeczy, o które sam siebie nie podejrzewał. Na początku fascynuje go zdobywanie nowych umiejętności, własnego wpływu na otoczenie, z czasem dochodzi do tego, że nie wolno mu myśleć tylko o sobie, że trzeba wykorzystywać swą moc także dla dobra innych. Zaczyna od białej magii, która nikomu nie szkodzi. Dopiero, kiedy powołuje do życia swego sobowtóra, sytuacja się zmienia. W bydgoskiej inscenizacji, ścigany przez wojsko Kajtuś, uciekając za granicę, zaczyna zmieniać twarz i głos, staje się kimś innym. Takich przeistoczeń jest kilka. Metamorfozie zewnętrznej towarzyszy też za każdym razem zmiana osobowości i bohater zaczyna się gubić w tej mnogości własnych wcieleń, z których każde jest uzewnętrznieniem innego zakamarka jego duszy. Jedno z wcieleń Kajtusia próbuje sięgnąć do magii czarnej. Ale nie bardzo mu się to udaje. Kiedy na cmentarzu usiłuje wskrzesić z grobu babcię, w ramach ostrzeżenia obrywa od jakiejś niewidzialnej siły cios w głowę. Okazuje się, że są na świecie sprawy nieodwracalne i nawet dziecko musi się z tym pogodzić. Ciemną stronę magii uosabia tu zły mag, który chce porwać Kajtusia i więzi Zosię, której chłopiec nie potrafi wyzwolić. U Korczaka nie ma happy endów. Jego postaci, niezależnie od wieku, traktowane są bardzo serio, ponoszą wszelkie konsekwencje swoich czynów.

Kompozycja spektaklu przypomina świat znany z gier komputerowych, gdzie następuje bardzo szybka zmiana obrazów. Dynamika przedstawienia przybliża temat i postać Kajtusia obecnej młodzieży. Bardzo współczesne jest też zakończenie. Otwarte. Jakby zapowiada drugą część. Niczym w "Gwiezdnych wojnach" czy "Opowieściach z Narnii". Bohater stoi przed nowym wyzwaniem. Idzie szukać wróżki Zosi, żeby ją wyrwać z mocy wielkiego maga. Idealne to zaproszenie do stworzenia dalszej części przygód Kajtusia. Oczywiście nie dla Korczaka, ale dla Roberta Bolesto.

U grającego Kajtusia Michała Czachora dziecięcy wdzięk wsparty jest ciekawym warsztatem aktorskim. Kreowana przez niego postać urzeka wiarygodnością.

Skomponowana specjalnie do tego spektaklu i wykonywana na żywo przez zespół "Potty Umbrella" muzyka Dominika Strycharskiego nie stanowi dla wydarzeń scenicznych tylko tła, ale jest idealnie dostosowana do każdej sceny, do każdej sytuacji w spektaklu. Momentami bardzo ostra, agresywna, punk i hard rockowa, z elementami techno, transowa, psychodeliczna przylega do upodobań i przyzwyczajeń dzisiejszej młodzieży. Jest ona też doskonale dopasowana do klimatu magii, czarów, zaklęć. Grającym na żywo muzykom należy się ukłon za umiejętne dostrajanie poziomu natężenia dźwięku do sytuacji scenicznych. W żadnym bowiem momencie muzyka nie zagłusza tekstu.

Metalowe rusztowania i podesty wybiegające w głąb widowni stanowią idealną przestrzeń dla przedstawienia, którego akcja rozgrywa się w ponad siedemdziesięciu miejscach, a przy tym znakomicie przystają do współczesności tej inscenizacji. Barwności przedstawieniu przydała natomiast Sylwia Kochaniec całą plejadą kostiumów zaprojektowanych dla ponad stu przewijających się przez scenę postaci.

To bardzo nowoczesne a zarazem mądre przedstawienie dla dzieci. I nie tylko dla dzieci. To także ciekawa lekcja pedagogiki dla rodziców i nauczycieli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji