Artykuły

Weber na nowo

"Wolny strzelec" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Józef Kański w Trybunie.

Wystawiona w czerwcu 1821 r, w Berlinie opera Karola Marii Webera "Wolny strzelec" w krótkim czasie podbiła wstępnym bojem całą niemal ówczesną Europę wnosząc do zatęchłego nieco operowego świata ożywczy powiew romantyzmu, a wraz z nim - pełne uroku motywy ludowych pieśni i tańców. W pięć lat po berlińskiej prapremierze zaprezentował ją również polskim miłośnikom sztuki Karol Kurpiński - znakomity dyrektor warszawskiej sceny operowej działającej podówczas w Teatrze Narodowym przy pl. Krasińskich w Warszawie, jednym zaś z wielkich fanów nowej opery Webera stał się wtedy uczęszczający pilnie na jej przedstawienia 16-letni Fryderyk Chopin.

W dalszych dekadach XIX stulecia parokrotnie jeszcze wznawiano w Warszawie spektakle "Wolnego strzelca" (m.in. pod batutą Stanisława Moniuszki); jednakże po roku 1892 już go w naszej stolicy nie oglądano ani razu - aż do naszych czasów. Mamy więc powód do szczególnej radości, że tę dotkliwą lukę repertuarową (chodzi w końcu o dzieło stanowiące punkt zwrotny w historii operowego gatunku!) wypełniła niedawno z powodzeniem kierowana przez Stefana SutkowsMego Warszawska Opera Kameralna przywracając arcydzieło Webera naszej operowej publiczności.

Wypełniła z powodzeniem - gdyż ceniony mistrz batuty Tadeusz Strugała znakomicie poprowadził "Wolnego strzelca" przy dyrygenckim pulpicie, a Marek Weiss-Grzesiński dał piękny popis reżyserskiej maestrii zręcznie rozgrywając wymagające w zasadzie rozległej przestrzeni (plac we wsi, leśna polana, tajemniczy wąwóz) kolejne epizody opery na szczuplutkiej scenie zabytkowego teatrzyku w al. Solidarności. W głównych zaś solowych partiach bardzo ładnie spisywali się m.in. Tatiana Hempel jako marzycielska córka leśniczego Agata, Iwona Leśniowska jako jej wesoła towarzyszka Anusia oraz Dariusz Machaj w roli opętanego przez złego ducha strzelca Kacpra.

Na szczytach operowego romantyzmu znajdują się też "Opowieści Hoffmanna" -jedyne, ale za to wspaniałe operowe dzieło wsławionego przede wszystkim na polu wdzięcznej francuskiej operetki Jakuba Offenbacha. Przypomniał je pod koniec ub. roku we frapującym scenicznym kształcie stołeczny Teatr Wielki (donosiliśmy już we właściwym czasie o tym ciekawym wydarzeniu); niedawno zaś weszło ono także, w odmiennej zupełnie postaci, na scenę Teatru Wielkiego w Łodzi Postać tę pełną oryginalnych i wielce pomysłowych scenicznych rozwiązań nadał łódzkiemu spektaklowi włoski reżyser, a zarazem tancerz i choreograf Giorgio Madia, który notabene podczas dwu premierowych spektakli sam też wobec awarii wywołanej chorobą dwu tenorów z ujmującym wdziękiem kreował na scenie tytułową rolę niefortunnie zakochanego poety, którego wokalną partię śpiewał za kulisami zaproszony "w trybie nagłym" inny artysta (który scenicznych działań nie mógł już tak prędko opanować). Błyszczały pięknie w tym przedstawieniu panie, a zwłaszcza podbijająca słuchaczy brawurowymi koloraturami Joanna Woś jako mechaniczna lalka Olimpia oraz urzekająca prześlicznym sopranem Dorota Wójcik (trawiona śmiertelną chorobą młoda śpiewaczka Antonia). Po mistrzowsku dyrygował operą Offenbacha Tadeusz Kozłowski; całe przedstawienie zaś, przy licznych odniesieniach do realiów opanowanego przez bezduszną technikę XXI w, zachowało jednak klimat swoistej tajemniczości i urzekającego romantyzmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji