Artykuły

Częstochowa. 10 lat z "Mayday"

- Są widzowie, którzy widzieli ten spektakl po kilkanaście razy - mówi bileterka. - Dla mnie to ewenement, a grywałem przecież w różnych miejscach - dodaje aktor. Gdy 10 lat temu w Częstochowie odbyła się premiera farsy "Mayday" [na zdjęciu], nikt nawet nie śnił, że będzie na afiszu do dziś.

- Kiedy zaczynaliśmy grać "Mayday", moje córki były dziewczynkami. Dziś są dorosłe - uśmiecha się bileterka Anna Szczepanik.

Farsa na siebie zarobiła

Sztukę Raya Cooneya w 1998 roku przygotował Wojciech Pokora, znany aktor i - jak się okazało - zręczny reżyser. Częstochowscy aktorzy chwalili tę współpracę.

- Pokora był profesjonalny i kulturalny - wspomina Andrzej Iwiński, który gra w "Mayday" od samego początku. - Przyjechał, zażyczył sobie pamięciowego opanowania tekstu, a potem zrobił spektakl w dwa tygodnie. Wszystko miał przemyślane, a wszelkie potknięcia korygował z wielkim taktem.

Widzowie przyjęli "Mayday" owacyjnie, w czasie premiery zaśmiewali się do łez. Mijały kolejne miesiące, lata, a widownia ciągle była pełna. W kwietniu 2003 roku teatr świętował już 200. przestawienie! Ówczesny dyrektor Marek Perepeczko podkreślał wtedy, że realizacja już dawno na siebie zarobiła, a teraz pracuje na wystawienia dzieł wielkiej klasyki.

- Dla mnie to ewenement, a grywałem przecież w różnych miejscach - mówi Iwiński. - Z czymś takim spotkałem się tylko raz w łódzkim Teatrze im. Jaracza. Tam "W pustyni i w puszczy" było grane przez kolejne pokolenia aktorów. Ale taką żywotność generalnie mają przedstawienia dla dzieci, dziesięciolecie sztuki dla dorosłych to coś nieprawdopodobnego. Skąd się to bierze? Ja mogę tylko powiedzieć, że to znakomicie skonstruowana farsa z pełnokrwistymi postaciami. Ja swojego inspektora Porterhouse'a gram z największą przyjemnością.

- Do obsady dołączyłem w końcu 2003 roku - opowiada Robert Rutkowski, który wcielił się w inspektora Troughtona. - Sam przekonałem się, że to spektakl bardzo trudny dla aktora, wymaga precyzyjnej realizacji. Ale daje ogromną satysfakcję. Z przyjemnością wystąpiłbym w kontynuacji - "Mayday 2", jeśli kiedyś dyrekcja zdecyduje się ją pokazać.

Zjawisko socjologiczne

Spektakl jest zabawny, ale i niebezpieczny. Dynamiczna, skomplikowana fabuła powoduje, że aktorzy muszą przestrzegać wszystkich reżyserskich zaleceń. Prosty błąd, np. wyjście niewłaściwymi drzwiami, może zburzyć całą logikę przedstawienia i trudno go naprawić. Teatralna anegdota mówi, że po setnym przedstawieniu "Mayday", kiedy wszyscy już mogli grać, śpiąc, taka wsypa nastąpiła. "Przepraszamy, ale tę scenę musimy zagrać od początku" - ogłosili aktorzy.

- Drobnych wpadek było co niemiara - śmieje się Iwiński. - Na przykład kolega miał zastępstwo. Wyszedł na scenę, powiedział kwestię i wrócił w kulisy. A powinien zostać, więc został wypchnięty, znowu powiedział swoją kwestię i spektakl potoczył się dalej.

I tak toczył się już 318 razy. Zawsze przy kompletach publiczności. Co było argumentem w chwilach, kiedy rozważano zdjęcie tytułu z afisza.

- "Mayday" to zjawisko socjologiczne, dotyczące nie tylko Częstochowy - podkreśla dyrektor teatru Robert Dorosławski. - Farsa wszędzie jest grana z oszałamiającym powodzeniem. Mimo że krytycy wskazują lepsze rzeczy Cooneya, jak "Okno na parlament" czy "Wszystko w rodzinie". Jednak te nie sprzedają się tak dobrze. U nas "Okno..." pokazaliśmy około 70 razy. Nad "Mayday 2" myślimy od pewnego czasu. Przedstawia losy tych samych bohaterów w tych samych wnętrzach po 18 latach. Niektóre teatry decydują się na granie obu tytułów równocześnie, nawet podczas jednego wieczoru. Ale chyba wstrzymamy się do wygaśnięcia "jedynki".

"Mayday" bije rekord

Jako pierwszy w Polsce "Mayday" wystawił stołeczny teatr Kwadrat w 1992 roku. Za nim poszli inni. Są sceny, które grają tę farsę nieprzerwanie od 15 lat. Sam Kwadrat pokazał ją pewnie z tysiąc razy. Częstochowa ze swoimi dziesięcioma latami nie jest więc ewenementem, z drugiej jednak strony tak długi żywot jednego spektaklu to w historii naszego teatru rekord. Sztukę obejrzało ponad 40 tys. osób!

- Są widzowie, którzy widzieli ten spektakl po kilkanaście razy, rozpoznajemy ich twarze - dodaje bileterka Anna Szczepanik. - "Mayday" ma swoich fanów również wśród pracowników teatru. Nic dziwnego: w tych trudnych czasach ludzie chcą się śmiać, a ta sztuka to gwarantuje. A ostatnio obserwujemy jeszcze inne zjawisko. Na przedstawieniach pojawiają się młodzi ludzie, którzy pracują lub pracowali w Anglii. Przychodzą na "Mayday", bo są w nim angielskie klimaty.

Jubileusz

Jubileuszowy pokaz "Mayday" odbędzie się w czwartek 31 stycznia o godz. 19. Będą kwiaty, tort, toasty. W foyer zostanie wyłożona księga pamiątkowa

"Mayday"

To historia londyńskiego taksówkarza, którego życie polega na precyzyjnym planowaniu każdej chwili. Nie ma jednak wyjścia, ponieważ posiada... dwie żony. Wszystko przebiega gładko, dopóki drobne - wydawałoby się - zdarzenie nie burzy tego układu.

Autorem "Mayday" jest Ray Cooney. Obok Alana Ayckbourna i Micheala Frayna to najpopularniejszy brytyjski współczesny komediopisarz, także reżyser i aktor. Jego farsy na londyńskim West Endzie idą po 10 lat, równie chętnie są oglądane w USA. W Polsce - oprócz "Mayday" - wystawiano też jego "Okno na parlament", "Wszystko w rodzinie", "Nie teraz kochanie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji