Święto Teatru
Ostatni Dzień ubiegłego tygodnia był prawdziwym świę teatralnym w Warszawie. A już dla warszawskiego Teatru Narodowego był to moment naprawdę przełomowy. Oto na tej od dawna murszejącej scenie, w tej ziejącej zwykle nudą sali, gdzie chodziło się przeważnie z uczuciem przerażenia na myśl o mającym się odbyć spektaklu - pokazano przedstawienie wspaniałe: wesołe, doskonale zagrane, żywe, trafne, przepięknie wtajemniczające w pracę i magię teatru. Jest to "Historya o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" spisana przez księdza Mikołaja z Wilkowiecka, opracowana dramaturgicznie i wyreżyserowana przez nowego dyrektora Teatru Narodowego, Kazimierza Dejmka.
Trudno opisać ogrom pracy inscenizatora, który z wielu staropolskich tekstów - misteryjnych, żakowskich, frantowskich opierając sie na kanwie szesnastowieeznego misterium religijnego, stworzył dzieło teatralne informujące o bogatej polskiej tradycji dramaturgicznej, a jednocześnie całkowicie nowoczesne, apelujące pod każdym względem do współczesności, do naszych przekonań, upodobań i wyobrażeń. Przemawia do nas i podoba się średniowieczny prymityw, owa wdzięczna nieudolność, która kojarzy sie z naszym ideałem prostoty, zwięzłości, skrótowości. Podoba się nam nonszalancja wobec prawdy życiowej i historycznej, mieszanie elementów honoru i powagi, patosu i groteski, relatywna moralistyka i dydaktyka. Są to wszystko momenty całkowicie przecież współczesne, umiejętnie podchwycone przez inscenizatora i zaadresowane do naszej widowni. Doskonały jest pomysł grania ,,Historyi o Zmartwychwstaniu" włącznie z didaskaliami: opisami gestów i zachowań się aktora oraz wskazówkami dla reżysera, przekazanymi w tekście sztuki przez średniowiecznego autora. Odsłonięcie tej kuchni teatralnej w jej starej i naiwnej, lecz w gruncie rzeczy do dziś trwałej postaci - bawi i śmieszy widownię, a jednocześnie poucza ją o tym, jak się robi teatr.
To ujawnienie pracy teatru jest charakterystyczne dla przedstawienia Dejmka. Inscenizacja odbywa się na oczach widzów - wszystkie działania są jawne, przeistaczanie się aktorów w postacie dokonuje się bez osłonek, najprostszymi środkami, jak w prawdziwym ludowym teatrze.
Ludowość dejmkowskiego przedstawienia "Historyi" to także owa wydobyta z tekstu naiwna religijność, całkowicie świecka: trzy Maryje targujące się z aptekarzem o cenę ziół, którymi chcą maścić ciało złożonego w grobie Chrystusa, Faryzeusze żegnający się krzyżem świętym, Chrystus okładający szatanów razami i kopniakami. Lucyfer spożywający święcone jaja. Bogactwo tego wspaniałego widowiska, jego znaczenie dla teatru jest ogromne. To jest prawie taki sam skarb, jak poezja ludowa dla poezji w ogóle.
Jeśli już jest mowa o ludowości, to trzeba powiedzieć o Wojciechu Siemionie, który zagrał w przedstawieniu Dejmka rolę tytułową, a mianowicie Chrystusa Pana. Prócz tego wystąpił w intermediach raz jako chłopskie dziecko oddane na naukę do magistra-wydrwigrosza, a drugi raz jako chłop uciekający od pańszczyzny na Zaporoże. Chrystus Siemiona był też chłopski, jak wiejski świątek, frasobliwy ale i dziarski. Już za samą obsadę tej roli należy się reżyserowi wielkie uznanie, nie mówiąc o uznaniu dla aktora.
Doskonałym Prologusem, który prowadził całe przedstawienie był Adam Mularczyk. W wielu rolach, wszędzie bardzo dobry, wystąpił Kazimierz Wichniarz. W gruncie rzeczy cały zespół, wielokrotnie zmieniający role, zagrał znakomicie. Po raz pierwszy na scenie Teatru Narodowego ujrzeliśmy doskonale współgrający zespół aktorów na najlepszym poziomie.
To teatralne święto, zapowiadające odnowę jednego z największych w Polsce teatrów, przedłuży się zapewne na wiele dni powszednich. Wszystko bowiem dobre, co się dobrze zaczyna.