Artykuły

Teatr niemożliwy na Kontestacjach

III Studencki Ogólnopolski Festiwal Teatralny Kontestacje w Lublinie podsumowuje Grzegorz Kondrasiuk w Informatorze Kulturalnym Zoom.

Od trzech lat w grudniu odbywa się w Lublinie festiwal teatru niemożliwego. Studencki Ogólnopolski Festiwal Teatralny Kontestacje organizuje z podziwu godnym uporem Szymon Pietrasiewicz, korzystając z gościnności Akademickiego Centrum Kultury Chatka Żaka. Jak wynika z wypowiedzi programowych festiwal oddaje głos teatrom niezależnym, które "głośno krzyczą przeciw konsumpcyjnemu stylowi życia". Cóż, niżej podpisanemu w propozycjach z trzech lat istnienia Kontestacji w powodzi amatorskiego szemrania udało się usłyszeć zaledwie kilka tych głośnych okrzyków, skierowanych wyraźnie przeciw. Najwidoczniej festiwal pokazuje kontestację poprzez jej brak, opowiada o teatrze, jaki mógłby być, o teatrze niemożliwym. Jak na ironię zaś - sztuka krytyczna przeniosła się ze środowiska studenckiego zupełnie gdzie indziej. Na offową tematykę i estetykę napatoczyć się można na każdym kroku, zarówno w niezależnych, jak i zależnych od budżetu miasta czy państwa centrach kultury, w galeriach i teatrach. Zwłaszcza w plastyce i teatrze repertuarowym sztuka krytyczna sprzedaje się dziś bardzo dobrze (np. Sasnal, Klata).

Wobec powyższego należy zadać sobie pytanie - czy to źle, że mamy w Lublinie taki właśnie festiwal, dedykowany teatrowi niemożliwemu? Bynajmniej, wszak w naszym narodowym charakterze leży raczej kibicowanie utopiom, niż ich bezlitosne punktowanie. Wszak młody, niezależny teatr często jest enklawą utopii. Z małą jednak korektą - enklawą artystyczną, a nie ideologiczną. Dziś kontestacją jest już sam fakt zajmowania się teatrem, skoro wokół jest tyle znacznie bardziej dochodowych aktywności. Alternatywy teatralnej, czyli barwnej, wielowymiarowej i wyrazistej części społeczeństwa alternatywnego, od dawna już nie ma. Zamiast niej pojawiają się i znikają rozmaite wysepki młodej sztuki (najczęściej zresztą na teatr niewrażliwej). Towarzystwo zajmujące się teatrem na własne ryzyko, dla fun'u, poza szkołami teatralnymi i stałymi, bezpiecznymi dotacjami, bardzo się skurczyło. Wystarczy przejrzeć propozycje offowych festiwali - powtarza się tu kilkanaście zespołów. Nietrudno zgadnąć, że grozi to ugrzęźnięciem we własnym, autotematycznym światku. Równolegle tworzy się nieco inny off, dość dwuznacznie sytuujący się wobec tradycji teatru alternatywnego - to teatry prywatne, oraz spektakle "projektowe". Przedsięwzięcia bardziej lub mniej komercyjne, nastawione na utrzymywanie się z biletów, najczęściej z udziałem aktorów zawodowych. Słowem - offem można być na różne, ideologiczne czy instytucjonalne sposoby, gdyż panuje w tej materii duże pomieszanie. Podziały między komercją a niezależnością biegną wzdłuż i w poprzek, dokładnie tak jak i w nas samych. Kontestacje zaś są mimowolnym forum, na którym ten mętlik objawia się w czystej postaci.

Na trzeciej edycji nie zabrakło wymownych przykładów powyżej naszkicowanych prawidłowości. Oto wrocławska grupa Ad Spectatores (reklamująca się w folderze jako "największy teatr prywatny we Wrocławiu") pokazała "Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora". Brawurowo zagraną, dobrze wyreżyserowaną i napisaną współczesną komedyjkę, a właściwie, nazywając rzecz po imieniu - farsę. Śmieszną opowiastkę o wizycie namolnego i niezrównoważonego inkasenta w domu zwykłej, polskiej rodziny. Ot, godzina nieskrępowanej, swobodnej zabawy, spuentowanej przewrotnym morałem. I symptomatyczna ironia, kiedy w końcu pada szydercze pytanie: "Dlaczego robimy teatr zaangażowany?". Jaśniej zobrazować kryzys pewnej idei już chyba się nie da. A właściwie da się, ale przyjmując postawę dokładnie odwrotną. Tak jak Robert Paluchowski, jeden z najważniejszych dziś zaangażowanych artystów teatru pozainstytucjonalnego, w swoim monodramie zagranym w kącie pełnej pogłosów, zimnej, zdegradowanej hali po dyskotece. "Mc Gyver Paluchosky & end" [na zdjęciu] to wypowiedź wyrosła z wściekłości, także i na język sceny, niewydolny i nieznośny. Postać występująca w tym przekreślającym teatr przedstawieniu, które za wszelką cenę nie chce być przedstawieniem, ten groteskowy Stańczyk, ślizga się po cienkiej granicy mowy prywatnej, nie zapośredniczonej przez odgrywanie, sceniczne chwyty i sztuczki. Bluzga nieskoordynowanym wulgarnym wierszem, wręcz dławi się słowami, które nie mogą udźwignąć tak dużego ładunku rozczarowania i rozpaczy, spoza których przenikają osobiste traumy i sądy publicznych, polskich spraw. O wiele więcej mówią w tej opowieści obrazy: klęcząca modlitwa zmieniająca się kilkakrotnie w pijackie pełzanie na czworakach, Stańczyk w biało-czerwonej, kibicowskiej czapie, siedzący w zadumie na polu buraków.

Najlepsze oceny krytyki (prasowej, a także i kuluarowej) zebrał spektakl "Jiu" Projektu Maat Tomasza Bazana. To też jest dobra odpowiedź na pytanie o offowość - w tym przypadku spełniająca się w katorżniczej pracy w pogoni za inspiracjami, a właściwie za marzeniami. W ciągu dwóch, trzech lat młodemu tancerzowi udało się skutecznie wejść w tajemnicę zwaną tańcem butoh. Fizyczny, brutalny, otwarty na interpretacje występ Bazana był właściwie pokazem możliwości niż spektaklem. A możliwości te są dziś bardzo duże. Tomek potrafi wykreować na scenie bardzo spójną, mocną wizję - w której obok tańca gra dojrzałe myślenie scenograficzne i przemyślana warstwa muzyczna.

Ogółem - festiwal zaprezentował przekrój dzisiejszego młodego teatru, o bardzo zróżnicowanym poziomie (tak się to ładnie nazywa, kiedy nie jest dobrze). Kilkanaście bytów stojących na wyższych i niższych szczeblach drabiny ewolucyjnej, sięgających w nieco głębsze regiony, a czasem pływających po wierzchu poruszanych problemów (tak jak medialny hit - słynne "Betanki" Kreatur). W ogólnofestiwalowym kontekście jak zawsze wyróżniały się: Teatr Krzyk z Maszewa ("Szepty") i Zielony Wiatrak ("Zamiana"). Jak zawsze zaistniały też performanse (w wykonaniu stałych festiwalowych rezydentów: Anki Biernackiej, Dominika Złotkowskiego czy lubelskiego 313). Ciekawie zadebiutował młody lubelski Kolektyw - z teatralizowanym słuchowiskiem "Murzyni nie lubią Żydów, ponieważ nie lubią białych".

Po trzech edycjach Kontestacje nie korzystają już z mandatu debiutanta - przydałoby się zatem nieco staranniejsze dobieranie programu, walka o znaczące zwiększenie festiwalowego budżetu. Wtedy mają szansę na ściągnięcie pełnospektaklowych produkcji, i zastąpienie od lat zawieszonego wątku offowego Teatralnych Konfrontacji. Oby...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji