Artykuły

Dlaczego znomu nie wyszłam za mąż

- Nie żyję z przeczuciem, że za chwilę dobra passa się skończy. Nie rzucam się też w wir pracy bez wytchnienia. Staram się wykorzystać jak najlepiej swoją szansę - mówi warszawska aktorka JOANNA LISZOWSKA.

12 grudnia obchodziła 29. urodziny. Trzy dni później sprawiła sobie niezwykły prezent: zdobyła Brylantowy Mikrofon w II edycji "Jak oni śpiewają". Wcześniej pokazała talent m.in. na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu i Festiwalu Piosenki Artystycznej w Rybniku (Grand Prix 2001). Pochodzi z Krakowa, występuje w teatrach Komedia i Buffo w Warszawie oraz w serialu "Na dobre i na złe".

Prywatnym życiem Joanny od miesięcy żyje pół Polski. Jedna z najatrakcyjniejszych aktorek ślub przekładała już kilkakrotnie. Podobno biznesmen Tadeusz Głażewski, którego poznała po rozstaniu z Robertem Rozmusem, oświadczył się jej już po miesiącu znajomości... w 2004 roku. "Wyjdę za mąż jeszcze tego lata" - mówiła w wywiadach w 2006 roku. Nie dotrzymała słowa. Ślub ponownie odwołała, by wziąć udział w "Tańcu z gwiazdami". Potem spekulowano, że nie polubiły się rodziny narzeczonych. I że Tadeusz Głażewski jest o Joannę chorobliwie zazdrosny. Ale podczas naszego spotkania to ona dzwoni do Tadeusza, by sprawdzić, co robi. "Poczekaj na mnie z kolacją, dobrze?" - prosi. Potem cierpliwie odpowiada na wszystkie pytania. Nawet te o jej związek.

GALA: Ochłonęłaś już po zwycięstwie w "Jak oni śpiewają"?

JOANNA LISZOWSKA: Nie. Moja mama śmiała się, że gdy odczytano werdykt, miałam taką minę, jakbym nazywała się Piotr Polk (śmiech). Do tej pory nie czuję, że wygrałam. Zamiast szczypać się w rękę, patrzę na mikrofon, który stoi teraz w salonie.

GALA: Jako faworytka musiałaś się liczyć z wygraną.

J.L.: Nie myślałam o wygranej, chciałam cieszyć się śpiewaniem. W tym programie mogło się zdarzyć wszystko. Powtarzałam: "Co ma być, to będzie. Będę robić swoje najlepiej, jak potrafię".

GALA: Nie uwierzę, że nie chciałaś wygrać samochodu.

J.L.: Nie miałam pojęcia o samochodzie! To zaskoczenie. I prezent w pełnym tego słowa znaczeniu, bo telewizja Polsat zadbała o formalności, włącznie z podatkiem.

GALA: Za tobą przełomowy rok. Liczysz na więcej?

J.L: Ostatnie miesiące były dynamiczne i wyjątkowe. Jestem szczęśliwa, ale wolę mówić o małych sukcesach. Nie chcę zapeszyć. Przede mną przecież wyzwania, m.in. nagranie płyty.

GALA: Płyta ma być gotowa już za dwa miesiące. W tak krótkim czasie da się stworzyć coś wyjątkowego?

J.L.: Trzeba wykorzystać sprzyjający moment. Chciałabym, żeby na albumie znalazły się utwory z taką energią i emocjami, które mnie porwą. Bo ja bez emocji nie potrafię śpiewać.

GALA: Nie boisz się, że przewróci ci się w głowie?

J.L.: Na szczęście mam bliskich i przyjaciół, którzy stoją na straży. Poprosiłam, żeby wstawili mnie pod zimny prysznic, jeśli zacznę się dziwnie zachowywać.

GALA: Nie masz czasem wrażenia, że trochę się zapętliłaś, występując raz za razem w wielkich telewizyjnych produkcjach?

J.L.: Zdecydowałam się na udział w tych programach nie dla popularności, tylko dla siebie. Poza tym nie jestem jedyną osobą, która wystąpiła w kolejnym show. Ale w tej chwili wiem, że co za dużo, to niezdrowo. Na lodzie straszyć nie będę (śmiech).

GALA: Pamiętam, że gdy zdecydowałaś się na udział w "Jak oni śpiewają", miałaś nadzieję, że tym razem będziesz oceniana nie za to, jak wyglądasz, ale jak śpiewasz. Stało się inaczej. Prasa i internauci krytykują cię za wszystko: za ciało, zęby, kreacje, ciążę lub jej brak, itd.

J.L.: Raz radzę sobie z tym lepiej, raz gorzej. Czasem mnie to boli, czasem pękam ze śmiechu. Tak jak tej nocy, gdy śledziła nas jakaś kobieta. Wracaliśmy z Tedim (narzeczony aktorki - przyp. red.) ze studia nagraniowego. Podjechaliśmy na stację benzynową, żeby zrobić zakupy. Jakiej sensacji można się w tym dopatrzeć? Następnego dnia przeczytałam, że zajadam się w nocy fast foodami, bo ze stacji wynieśliśmy dwie siatki z zakupami (śmiech).

GALA: Nie pomyślałaś, żeby przejść na dietę?

J.L.: Mam pełną świadomość tego, jak wyglądam, i tego, co powinnam zrobić, żeby wyglądać lepiej. Nie można dogodzić wszystkim, więc lepiej dogodzić sobie. Zamiast patrzeć na centymetr, wolę być w formie, zadbana i uśmiechnięta.

GALA: Gdy ostatnio zatrzymała cię policja, też było ci do śmiechu?

J.L.: A ty jesteś szczęśliwa w takich sytuacjach? Strasznie się spieszyłam i niechcący wjechałam w uliczkę, gdzie byt zakaz. Gdy zobaczyłam policję konną wyłaniającą się zza krzaka, zatrzymałam się. Gazety potem odmalowały opis nieprawdopodobnego pościgu (śmiech). I tu mam przestrogę dla tych, którzy mnie śledzą - czasem może się to dla nich skończyć mandatem i punktami karnymi. Powoli uczę się machać ręką na nieprzyjemności. Grunt to dystans i zdrowy rozsądek.

GALA: Czujesz się osaczona?

J.L.: Bywam przewrażliwiona. Przyłapałam się na tym, że zaczynam myśleć, co mam w koszyku w sklepie i jaki ktoś mógłby do tego wymyślić komentarz.

GALA: Był niepokój, kiedy czytałaś w gazetach, że Tadeusz cię zdradza?

J.L.: Nie, mam do niego stuprocentowe zaufanie. Myślę, że on też bardziej dojrzale niż wcześniej podchodzi do takich rewelacji. Sprawdziła się zasada: co nas nie zabije, to nas wzmocni.

GALA: Co w takich chwilach jest najgorsze? Bezsilność?

J.L.: Tak. Część ludzi wie, że to, co piszą, trzeba podzielić przez dziesięć. Przeraża mnie, że są i tacy, którzy wierzą w każde słowo.

GALA: W ślub jednak wszyscy wierzą. Miał się odbyć 26 grudnia. Znowu go odwołałaś?

J.L.: Też tak słyszeliśmy (śmiech). Tylko nikt nam nic powiedział, gdzie się odbywa, więc niestety nie mogliśmy skorzystać. Potem chyba tysiąc osób nas jeszcze o to pytało. Edyta Górniak zaproponowała, że na naszym ślubie zaśpiewa "Ave Maria". Odpowiedziałam, że to duża pokusa, aby wyjść za mąż jak najszybciej. Ale to był żart. 26 grudnia byliśmy w domu, ciesząc się świętami, spokojem i sobą. Marzyłam, żeby w święta po prostu pomieszkać. I już nie pytaj mnie o ślub! To gorący temat od pół roku. Mam tego serdecznie dosyć.

GALA: No dobrze. Jakie wnioski wyciągnęłaś ze swoich doświadczeń w tym roku?

J.L.: Agustin Egurrola, choreoraf i juror "You Can Dance", w ostatnim odcinku programu powiedział, że bez względu na to, co się robi, ważna jest pokora. I jeśli ktoś ją zachowa, to nie zniszczy go ani porażka, ani zwycięstwo. Ubrał w słowa coś, co czułam od dawna. Upewniłam się również, że największą wartością jest rodzina i przyjaciele. To dzięki nim każda porażka jest lżejsza. Sukces bardziej cieszy, kiedy jest go z kim dzielić.

GALA: Zastanawiasz się, jak daleko jeszcze zajdziesz?

J.L.: Staram się tego nie robić. Ale widzę, że mogę sobie pozwolić na dużo więcej niż kiedyś. To fantastyczne uczucie, kiedy możesz na przykład kupić wymarzony samochód. A pieniądze zarobiłaś sama, ciężką pracą.

GALA: Uważasz, że masz szczęście?

J.L: Tak. Zwłaszcza po tym roku. Nie mam prawa narzekać. Ale boję się wyznać: jestem bardzo szczęśliwa. Mam wrażenie, że jak to powiem głośno, to zapeszę.

GALA: Zawsze po tłustych latach przychodzą te chude...

J.L.: Wiem, że tak jest, zwłaszcza w aktorstwie. Jednak nie żyję z przeczuciem, że za chwilę dobra passa się skończy. Nie rzucam się też w wir pracy bez wytchnienia. Staram się wykorzystać jak najlepiej swoją szansę.

GALA: Jak byś chciała samą siebie wynagrodzić za ten rok?

J.L.: Bardzo bym chciała gdzieś wyjechać. Myślałam o ciepłych krajach. Teraz nie ma dla mnie znaczenia, gdzie, tylko z kim. Marzę o wyjeździe z Tedim tylko we dwoje.

GALA: Jesteście razem ponad trzy lata. Jakieś wnioski?

J.L.: Oboje upewniliśmy się, że tak zwany kompromis nigdy nie jest w proporcjach 50:50. Raz jedna strona bardziej odpuszcza, raz druga i trzeba się z tym pogodzić. Jak jedno ma zły dzień, to wiadomo, że drugie nie może za dużo oczekiwać. Najgorzej, kiedy oboje jesteśmy zdenerwowani i zmęczeni. Wtedy jak się kłócimy, to iskry lecą. Oboje mamy gorące temperamenty i upór. Bywamy włoską parą. Uważam, że sztuką jest umieć się kłócić i godzić. Poza tym gdyby cały czas było sielankowo, wiałoby nudą.

GALA: W minionym roku to Tadeusz chyba częściej musiał schodzić ci z drogi, bo bywałaś zestresowana.

J.L.: Dla mnie najtrudniejsze były momenty, w których okazywało się, że istnieje kres wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Wiedziałam, że muszę naładować baterie, ale nie miałam ładowarki (śmiech).

GALA: Trudne momenty musiałaś jakoś odreagować?

J.L.: Czasem płaczę. Czasem wsiadam do samochodu, puszczam muzykę na cały regulator i po prostu jadę przed siebie. Albo siadamy razem z Tedim, robię herbatę w kubku, zakładam kapcie i dres. Jest przytulnie i po domowemu. Uwielbiam takie chwile.

GALA: Co dzisiaj byłoby dla ciebie wielkim sukcesem?

J.L.: Chciałabym zagrać trudną główną rolę w filmie. Czuję się gotowa, by postawić sobie wysoko poprzeczkę. Jak Charlize Theron w filmie "Monster". Ona jest także aktorką z ładną twarzą, ale miała szansę i pokazała, na co ją stać.

GALA: Marzenia na 2008 rok?

J.L.: Żeby bliscy nie musieli mnie wstawić pod ten prysznic.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji